_____
Timothy's POV
- Dobrze ci poszło, Tim- poklepał mnie po ramieniu jeden z graczy, którego imienia nawet nie pamiętałem.
W ostatnich minutach rozgrywki stuprocentowo skupiłem się na piłce totalnie zapominając o wszechświecie.
Starałem się unormować oddech, po czym podszedłem do ławki, by założyć zostawioną koszulkę. Po trybunach zaczęli schodzić kolejno moi przyjaciele, którzy przyszli na mój pierwszy mecz. Co prawda kazałem im spadać tłumacząc im, że nie potrzebuje dopingu, ale wiadomo, że ta banda kretynów mnie nie słucha.
- Stary, ten rzut w pierwszej połowie był zajebisty!- zachwycił się Oliver przybijając mi piątkę- Jestem dumny.
- Świetnie ci poszło- odezwał się Nicholas chowając dłonie w kieszeniach spodni- Nie wiem, czemu broniłeś się tak od tego pomysłu.
Zrobiłem to dla niego.
Zerknąłem w kierunku cheerleaderek i od razu natrafiłem na wzrok Mariny. Czyste niebo spowiła ciemność.
- Hej, ty! Tom!- krzyknęła postać w oddali, która zmierzała w moim kierunku.
- Tim- poprawiłem go nie siląc się na uprzejmy ton.
- Nieważne- machnął dłonią wysoki chłopak- Wydaję mi się, że ostatnio jasno się wyraziłem - spojrzałem w jego ciemne oczy i nie zauważyłem w nich nic, oprócz czystej nienawiści.
- Co?- nie zrozumiałem jego wypowiedzi.
Kolo ja nawet zapomniałem jak się nazywasz, a mam pamiętać twoją ostatnią wypowiedź?
- Marina jest moją dziewczyną- kontynuował- A ty nie masz prawa się do niej zbliżać.
Here we go again.
- Skoro już mowa o prawie, wiesz ile jest wyroku za znęcanie się?
Na moje słowa jego twarz przybrała niezdenfikowany grymas. Zmarszczone brwi dodawały mu wrogości, a spięte dłonie sugerowały podenerwowanie.
- Nie wiem, o czym mówisz- odparł spokojnie.
- Cóż, może ci przypomnę- zaproponowałem zmniejszając pomiędzy nami dystans- Fioletowe ślady na szyi twojej dziewczyny. Wiem, że twoje drugie połówki są zmieniane jak rękawiczki dlatego powiem ci, o którą konkretnie mi chodzi. Taka niska szatynka z intensywnie niebieskimi oczami. Kojarzysz może?
Widziałem jak zagotował się od złości, a para o mały włos a wyleciałaby mu z uszu.
- Nie masz dowodu na to, że to ja je zrobiłem- powiedział stając na przeciw mnie- I nie pogrywaj sobie ze mną, bo nie chcesz wiedzieć jak to się skończy.
- Oh, cóż, ja wiem jakie będzie zakończenie- spojrzałem wyzywająco w jego oczy i z pewnym siebie głosem dodałem- Moją wygraną.
Poczułem ból w żebrach, kiedy zaciśnięta pięść spoczęła na moim boku. Zatoczyłem się lekko nie spodziewając się ciosu. Chłopak posłał mi uśmiech, po czym odwrócił się i już miał zacząć się oddalać, kiedy mu przeszkodziłem. Rzuciłem się na niego od tyłu i powaliłem na ziemię. Brunet spojrzał na mnie spod byka i zadał mi kolejny cios, który tym razem obroniłem.
Nagle wokół nas utworzyło się kółko adoratorów, którzy głośno wymawiali nasze imiona. Nie zwracałem na nich uwagi, ani na moich kompanów, którzy chcieli mnie od niego odciągnąć.
Przełożył mnie tak, że teraz ja leżałem na twardym tartanie i uderzył mnie w brzuch. Przytrzymałem go za gardło, a w trakcie starałem się uwolnić nogi. Ten widząc moje poczynania, zablokował mnie jeszcze bardziej i zadał cios prosto w moją skroń. Zacisnąłem zęby i ze zdwojoną siłą oddałem mu w tą perfidną twarz. Przerzuciłem go na bok i zawisnąłem nad nim, by przygotować się do kolejnej rundy.
CZYTASZ
•my own heaven•
Fiksi Remaja„Jedynym sposobem pozbycia się pokusy jest uleganie jej" ~ Oscar Wilde