_____
Dzwonek, który usłyszałem w piątek o godzinie czternastej trzydzieści był dla mnie zbawieniem. Zwiastował on początek weekendu, co oznaczało naszą imprezę.
Każdy z naszej szóstki zerwał się jak poparzony z krzesła i ruszyliśmy pod auto Nicka, którym pojechaliśmy zrobić zakupy.
Oczywiście Patrick zajmował się doborem alkoholi na dzisiejszy wieczór, Isaac z Oliverem dobrali się do przekąsek, Grizz znalazł świecące słomki, którym nie mógł się oprzeć, a Nick pakował w tym czasie jednorazowe kubeczki do koszyka.
Tak właśnie wyglądały nasze typowe zakupy.
Staliśmy w kolejce do kasy, kiedy rudowłosy stwierdził, że ma świetny plan, po czym zaginął między sklepowymi regałami. Po krótkim czasie przyszedł dzierżąc oburącz stertę białych koszulek.
- Pralka ci się zepsuła?- zapytał podejrzliwie Nicholas - Czy po prostu już cię nie stać, żeby ubrać się gdzieś indziej niż w sklepie pokroju spożywczaka?
- Każdy z gości założy na siebie koszulkę i coś na niej napisze- wyjaśnił stawiając na taśmę artykuły- Widziałem to gdzieś i stwierdziłem, że można byłoby spróbować.
- A nie miało być tylko najbliższe grono?- dopytałem nie rozumiejąc, po co była ta cała szopka.
- Właściwie to...- przeciągał swoją wypowiedź Patrick.
- Powiedziałeś całej szkole?- dokończyliśmy chórem, na co chłopak podniósł ręce w obronnym geście.
- Nie ja, ale jakoś to się tak rozniosło na większą skale- wymamrotał- Po za tym to ja ją robię i nie po to załatwiałem wolną chatę, żeby zaprosić kilka osób.
- To było do przewidzenia- stwierdził Isaac.
Po drodze do samochodu zdążyliśmy się cztery razy pokłócić o to, czy starczy nam alkoholu, czy branie dwunastu opakowań mrożonej pizzy jest dobrym pomysłem oraz o to, czy świecące słomki Grizz'a nie przekroczyły naszego budżetu.
Patrick starał się upchnąć do portfela dwu metrowy paragon, po czym bez zbędnych ceregieli wszyscy zajęliśmy miejsca w samochodzie.
W domu gospodarza panowała luźna atmosfera. Muzyka z głośników umilała nam rozpakowywanie zrobionych zakupów i szykowanie przekąsek. Standardowo nie obyło się bez strat- Grizz podczas swojego tanecznego występu z mopem zwalił szklaną wazę, która stała na komodzie. Niestety opierająca się obok niej srebna rama również uległa zniszczeniu.
- Teraz to sprzątaj- nakazał przyjaciel- Słowo daje Grizz, jak matkę kocham tak ci przywalę, jak jeszcze raz coś rozwalisz.
- Ahh, w takim razie nie będzie bolało- zaśmiał się, lecz na widok zezłoszczonych szarych oczu sprawnie zajął się robieniem porządku.
- Masz- wcisnął mi w ręce koszulkę gospodarz.
- Ale co mam z tym zrobić?- spojrzałem na biały materiał, który nawet nie był w moim rozmiarze.
- Napisz coś- odparł podając również czarny, gruby marker- Cokolwiek.
- Zrobię to za ciebie- odezwał się Grizz przechwytując ode mnie rzeczy. Podszedł do komody, po czym otworzył marker i płynnymi ruchami zaczął mazać coś na ubraniu- Nie dziękuj.
Szukam kogoś na szybki numerek- głosił napis, który niechlujnym pismem zapełniał cały przód. Podniosłem wzrok na przyjaciela, by posłać mu pełne zwątpienia spojrzenie. Ten jedynie uśmiechnął się głupio i wzruszył ramionami.
CZYTASZ
•my own heaven•
Teen Fiction„Jedynym sposobem pozbycia się pokusy jest uleganie jej" ~ Oscar Wilde