Killer
Uciekł mi z uścisku, no nie. Przysunąłem się do niego i przytuliłem go jak przytulankę.
K: Nie uciekaj mi. - Mówiąc to przeciągnąłem te słowa i uśmiechnąłem się do niego.
I: Czekaj, nie jesteś zły czy cokolwiek innego? - Był zdziwiony, no ale co ja mam zrobić? Powiedzieć "Jesteś potworem, zostawiam cię!". No po co? Sam przecież aniołkiem nie jestem.
K: Ty niszczyłeś innych tym co w sekrecie robią, a ja? Wiele osób trafiło do szpitala przeze mnie, co prawda to prawda ból fizyczny nie równa się z bólem psychicznym... No nie wiem co ci powiedzieć, po prostu choćbyś nie wiem co zrobił, ja Cię nie zostawię i tyle. - Ink się rozchmurzył i też mnie przytulił. Gdy nagle padło pewne pytanie.
I: Czy... Przypadkiem nie zabiłeś kogoś? - Od razu się odsunąłem od Inka. . .
K: A skąd takie pytanie? -. . . "Morderstwa" to niewygodny dla temat.
I: Ciekawość, a poza tym twoje imię to Killer, czyli wiesz... Zabójca. - Heeeeh...
K: Z tego co zrozumiałem od moich rodziców, to moje imie to Killer, bo "zabiłem" ich marzenia. - Rozwinąłem inny temat aby uniknąć, plus samo wspomnienie rodziców mnie boli, ale nie tak jak kiedyś. Już wiem, że mnie po prostu nienawidzą, więc mam wywalone tak jak oni, chyba musiałbym zniknąć na chyba miesiąc aby zauważyli.- I to chyba byłoby jedyne co zabiłem w całym swoim życiu, jednak były osoby w stanie krytycznym, gdy mnie emocje ponosiły, ale nikt nie umarł.
I: Oh... - Ink nie wiedział chyba co zrobić, on raczej nie wie jak to jest "nie" mieć rodziców. -To dobrze, że nikt nie zginął.
K: Dobra pomijając moich rodziców, co ty na to abym nocował? - W trakcie położyłem się Inkowi na kolana.
I: W środku tygodnia? Myślisz, że Ci pozwolą ro- - Zasłoniłem ręką usta Inka.
K: Nawet nie zauważą. - Mimo własnej woli uśmiechnąłem się smutno.
I: No dobrze... Ale to jeszcze mamy muszę zapytać. -No więc zeszliśmy na dół do mamy Inka.
I: Mamo, a czy Kiler mógłby nocować? -Zapytał spokojnie.
MI: A czy jego rodzice się zgodzili, tak w środku tygodnia? -Zapytała.
K: Tak-
I: Niezbyt-Odpowiedzieliśmy w tym samym czasie, przez co wyszło, że coś "kręcimy" i mama Inka zadzwoniła do mojej. Ajajj... Oczywiście moja mama się nie zgodziła, po czym chciała rozmawiać ze mną.
MamaKillera: Ty gówniarzu, co ty myślisz, że sam się sobą rządzisz? Nie dopóki mieszkasz w moim domu! A teraz wracaj. -Przewróciłem oczami, po czym podszedłem do Inka, cmoknąłem go w policzek, a następnie minąłem i udałem się do korytarza, aby ubrać buty i wyjść. Ink poszedł za mną.
I: Przepraszam. - Ubrałem buty i spojrzałem na niego. Po czym wstałem i przytuliłem go.
K: Nie masz za co, spokojnie. - Inky też mnie przytulił, po czym wyszedłem i ruszyłem do domu. Jakbym po prostu wrócił to by nawet nie zwrócili uwagi. Szedłem szybko to wiem, że jak już wiedzą to muszę się śpieszyć. W mgnieniu oka dotarłem do domu. Od razu wszedłem i zdjąłem buty. Podniosłem głowę i zobaczyłem rodziców. Musieli szybko przyjść zaraz po dźwięku zamykających się drzwi.
K: Hej? - Oby mnie szybko póścili, bo chce popisać z Inkiem na messengerze.
MK: Raczyłeś się w domu pokazać, co? Ty myślisz, że możesz tak znikać, kiedy ci się podoba? - Przewróciłem oczami. - Nie wywracaj mi tu oczami!
K:Dlaczego zacząłem was interesować? Nienawidzicie mnie, ja was tak samo, po prostu nie wchodźmy sobie w drogę. - Moja matka na słowa "Nienawidzicie mnie, ja was tak samo" chyba się zdziwiła? Nie wiem, ale mam wywalone tak jak oni.
K: To mogę iść do pokoju? - W międzyczasie odłożyłem buty na półkę.
TK: Nie. - No co jeszcze? Założyłem rękę na rękę i czekałem na jakieś pouczenia, krzyki.
MK: Idź. - Oł yea Boi, wyminąłem ich.
TK: Hm? Dlaczego mu pozwalasz? - Czyżby kłótnia? Uhuhu, nie pierwszy raz, ale jeden od dawna kiedy powodem byłem ja. Szybko wszedłem do pokoju, aby się przypadkiem nie rozmyślili. Wziąłem piżamy i poszedłem do łazienki, standardowo umyłem się i ubrałem w wcześniej wymienione rzeczy. Przekraczając progi mojego pokoju zauważyłem moją matkę. Uh? Co do kurwy? Zazwyczaj dawali mi spokój.
MK: Może chcesz porozmawiać? - Ew, nie, ale żeby się nie fochła odpowiem w sposób "wymijający".
K: A o czym? - Oparłem się o ścianę obok drzwi, wolę być dalej, bo wtedy kontakt wzrokowy może wyglądać tak, że patrzą na okno za nią, a nie na nią.
MK: Podoba Ci się ktoś? - Trochę mnie zatkało, a potem wróciłem myślami do Inka na co się zarumieniłem.
K: M-może... - Na to uśmiechnęła i poklepała miejsce na łóżku obok siebie. Oh no, nie... Nie chcę, ale muszę więc podszedłem do niej i usiadłem obok.
MK: A może zaprosisz ją do nas? - zakrztusiłem się powietrzem, ale będzie zajebiście jak im chłopaka przyprowadzę.
K: Chciałbym, ale ona dzisiaj w nocy wyleciała do innego kraju. Niestety jej ojciec znalazł pracę za granicą i te nocowanie miało być przykrywką po to by pójść i ją pożegnać, bo kolega miał mi motor pożyczyć. - Kurwa, co ja wymyśliłem? - ... Może jeszcze kiedyś ją zobaczę... -aktorsko się rozmarzyłem się, by myślała, że to przez nią nie zobaczyłem się z ukochaną.
MK: Oh... Ale wiesz, tego kwiatu pół świata... - Przysunęła się i przytuliła mnie. Ew. Co. Od kiedy ona mnie przytula? Oczywiście nie przytuliłem jej, a ta nie widząc sensu przestała.
MK: Co chcesz zjeść kolację? - To się robi dziwne, podmienili ją.
K: Em, możesz wybrać? - Miało to być stwierdzenie, ale wyszło pytanie. Nie moja wina, że jest nagle miła. Ej, a może ona chce mnie otruć jedzeniem? Będę patrzył jak, będzie je robiła.
MK: To chodź na dół. -Wstała i zeszła razem ze mną, zrobiła jedzenie i zjedliśmy je, podziękowałem za posiłek i umyłem swój talerz, po czym odłożyłem go na miejsce. Następnie poszedłem na górę do pokoju, wziąłem telefon i zacząłem pisać do Inka.
CZYTASZ
Killer x Ink || Zapamiętaj mój dotyk
FanfictionLiceum... druga klasa i półmetek. Coś się wtedy zdarzyło i pewna dwójka bardzo się do siebie zbliżyła. Nie pamiętają nic z tej nocy, ale po niej czują do siebie magiczny pociąg.