Słońce, znowu. Otwieram powoli oczy. Leżę w białym pomieszczeniu. To nie słońce, tylko lampy. Wiem gdzie jestem. Sala samobójców. To tu obudziłam się wtedy po skoku. I znowu tu trafiłam. Nie wiem tylko po co. Jeśli chce mnie zabić, nie musiał mnie tu przyprowadzać. Czyli chce mnie zresetować. Chyba wolałabym, żeby mnie zabił.
Mam pustkę w głowie. Zaraz zwymiotuję. Torsje obezwładniają moje ciało i zginam się pod ich naporem by opróżnić zawartość żołądka. Sama żółć. Od dawna musiałam nic nie jeść. Jestem słaba, więc ponownie kładę się na długim, białym stole, na którym po raz pierwszy mnie naznaczyli. Ale nie związali mnie jak wtedy. Jestem zbyt słaba by uciekać. I jestem naga. Przykrywa mnie jedynie papierowe prześcieradło, które lekko zsunęło się ze mnie obnażając pierś. Nie odczuwam jednak wstydu. To tylko ciało, narzędzie, taki samo jak broń.
- Witaj Mia.
Ten głos. On. Podnoszę wzrok na jego właściciela. Wysoki brunet ze szramą na skroni. Alex. Ten, kto go uderzył źle wycelował. Ja źle wycelowałam.
Odwracam głowę by na niego nie patrzeć. Ciężko po tym, co mi zrobił. Po tym, czego się o nim dowiedziałam.
- Jak mogłaś to zrobić? Po tym wszystkim, co do ciebie czułem! - Jego słowa prześlizgują się przez moje uszy nie robiąc wielkiego spustoszenia. Nie uwierzę już w nic, co mi powie. A tym bardziej, że coś do mnie czuł.
- Musimy zaczynać. - Ten głos przeszywa mi serce. Max stoi za plecami Alexa i patrzy na mnie bez wyrazu, zamglonymi oczami, niczym maszyna do zabijania. Jest nią. Jest też moją słabością i to jego widok uwalnia emocje.
- Nie rób tego, proszę - szepczę patrząc na Alexa, a łzy spływają mi po policzkach. Nie mogę uwierzyć, że tak się wszystko kończy. Tyle pracy poszło na nic. - Nie odbieraj mi jego - prawie skomlę, ale Alex tylko kręci głową. Nie ma litości. Nigdy nie miał. Ani teraz, ani gdy zrzucał mnie z mostu.
Kręci głową i naprawdę wydaje się zawiedziony, ale i przytłoczony tym, co musi zrobić. Zawsze potrafił kłamać i manipulować. Kogo teraz okłamuje?
- Max, możesz zaczynać — mówi poprawiając naciągając prześcieradło, tak, że teraz sięga mi podbródka.
- Nie! - krzyczę i podnoszę się ze stołu, ale jestem zbyt słaba, a moje ramię nadal krwawi. Max chwyta mnie brutalnie i siłą przygniata do stołu, po czym unieruchamia pasami. Szarpię się, szepczę jego imię, ale on mnie nie poznaje. Jego już tu nie ma.
- Max, błagam cię, posłuchaj mnie. Oni nie są tymi, za których ich uważaliśmy, słyszysz?! Max! - Płaczę, bo wiem, co się zaraz wydarzy. Wstrzykną mi serum, po którym nie będę wiedziała, kim jestem, ani czym jestem. Wmówią mi, co będą chcieli, a ja w to uwierzę. Już raz wmówili, tylko, że bez serum, ale zrozumiałam, że to była manipulacja. Teraz nic nie zrozumiem, bo mnie już tam nie będzie. Będę tylko maszyną. Jak Max. Straciłam go.
- Max, błagam! Błagam, nie.
Max wychodzi. Gaśnie światło, a stół wraz ze mną obraca się. Nagle przeszywa mnie ogromny ból. Setki małych igiełek wysuwa się ze stołu i wbija w moje ciało. Wyginam się chcąc przed nimi uciec, ale igły formują się w płaszczyznę odwzorowującą kształt moich pleców. Chowają i wysuwają niczym morskie fale, tylko na milimetr przebijając moją skórę. Czuję, jak serum wydobywa się z nich i wsiąka w moje ciało, a te drętwieje, po czym opada bezwładnie zatrzymane przez pasy. Zostaje zresetowana.
- Przepraszam Max – szepczę, a ostatnia łza spływa mi po policzku. – Przepraszam, że nas zawiodłam.
Koniec odbioru.
CZYTASZ
Naznaczona
FantascienzaŚwiat po Wielkiej Wojnie zaczyna się odbudowywać. Rząd Federacji czuwa nad porządkiem przy pomocy tajnej Agencji. Jej żołnierze to armia przywróconych do życia samobójców, maszyn, które nic nie pamiętają i są posłuszne rozkazom Dowódców. Pewnego dni...