rozdział 6

144 14 11
                                    

*około 6 lat temu*

— Odchodzę — Powiedziałem do Bartka, wiedziałem, że tak łatwo mnie nie puści, ale ja już tak dalej nie mogę. To dla mnie za dużo.

— Jak odchodzisz? Długów narobiłeś i teraz odchodzisz? — Mówił cały czas, a właściwie krzyczał patrząc mi prosto w oczy oraz gestykulując rękoma.

— To mnie już przerasta, proszę daj mi odejść

Widziałem jak złość w nim rośnie, wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć. To właśnie miało zaraz nadejść. W jednej chwili znalazłem się przy ścianie, a jego ręka była na mojej szyi tym samym dusząc mnie.

— Nie pozwolę na to żebyś odszedł, a ty o tym dobrze wiesz chory pojebie! — Chłopak nadal mnie podduszał, brakowało mi już powietrza, a w moich oczach zebrały się łzy które po chwili spłynęły po policzkach. W pewnej chwile przed oczami zrobiło mi się czarno...



*teraz*

Pov. Marek

Nie musiałem długo czekać by wyglądać w jakimś pokoju. Obcy mężczyzna odsłonił mi oczy więc po chwili mogłem już go widzieć.
Był dość wysoki, miał ciemne włosy oraz zielone oczy. Siedziałem właśnie na jakimś krześle w ogromnym pomieszczeniu, było dosyć ciemno, na środku było biurko z komputerem i innym sprzętem który wyglądał na profesjonalny.
( jak ktoś oglądał dom z papieru to chodziło o coś jakby hangar profesora)
W całym pomieszczeniu śmierdziało paliwem, co on chce mnie wysadzić w powietrze? Myślałem już, że gorzej być nie może, myliłem się.

— No Maruś, podoba ci się tu? — Kolejna osoba której nie znam wie jak mam na imię, zajebiście. — Poznajesz mnie? — Nie odpowiedziałem na jego pytanie, byłem świadomy, że mogę go tym dość mocno zdenerwować, ale w tej chwili jakoś nie specjalnie o tym myślałem. On tylko posłał mi wrogie spojrzenie i usiadł na przeciw mnie.

Kto to do chuja jest!?

Spójrz na to subiektywnie. Jakiś obcy tym mnie porwał, zamknął w szopie w której wygląda jakby planował napad stulecia, nie wygląda na miłego i pyta czy go poznaje. To chyba wszystko. Albo może nie...

Właśnie dotarło do mnie, że jeszcze mnie związał. W tej chwili pomyślałem o jednej osobie, o Łukaszu. On napewno jest w to zamieszany. Jestem prawie pewien, że on to wszystko zaplanował. Niestety się myliłem.

Kiedy myślałem, że już gorzej być nie może, zielonooki podszedł do wielkiego pudła, z którego zdjął coś jakby prześcieradło. Pod tym było mnóstwo ładunków wybuchowych. Zrozumiałem, że już po mnie...


Ok.
Zacznijmy od tego że przedawkowałam dom z papieru no ale tak bywa jak ogląda się już 5 raz. Rozdział jak zwykle nie sprawdzany
Dziękuje do widzenia
Miłego🤗dnia🌞wieczora🌄nocy🌑niewiem🤷🏻‍♀️kiedy⌚️to⬆️czytasz📜lov❤️yu😘do🚶🏻‍♀️następnego💫baiii🙋🏻‍♀️❤️🐻

Don't let me die  || K x K ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz