rozdział 7

155 16 6
                                    

Już po mnie...

Przecież nic mi nie zrobi prawda? Nie jest chyba na tyle głupi, skoro tak dobrze mnie zna to raczej powinien wiedzieć, że mój wujek pracuje w policji na wysokim stanowisku.

Pov. Łukasz

Miałem właśnie jechać do sklepu, kiedy usłyszałem dźwięk powiadomienia z Messengera. Spojrzałem na wyświetlacz, widniała tam wiadomość od nikogo innego jak Bartka. Szybko wszedłem w ikonkę chatu z nim. Po naszym ostatnim spotkaniu, bałem się treści tego co napisał do mnie były przyjaciel.

Od: Bartek
Do: ja

Mówiłem, że masz przesrane. Mam twojego Mareczka, a ty dobrze wiesz, że jestem zdolny do wszystkiego. Jak psy się dowiedzą to już nigdy go nie zobaczysz.

Szczerze, nie wiem czy mu wierzyć. Mógł przecież żartować... Ale co jeśli nie?...
Po chwili dopiero dotarło do mnie co on napisał, ma Marka. Jak ten idiota zrobi coś mojego Markowi to go zabije. W głowie miałem teraz jedno.

Znaleźć Marka.

Napewno nie jest gdzieś daleko, nie sądzę żeby jechał z nim na drugi koniec świata, przecież to nie możliwe.

Nie będę przecież tak bezczynnie siedzieć, postanowiłem odrazu go poszukać. Wole nie tracić czasu na zastanawianie się, nad tym czy są na końcu świata.

Wiem że to nie legalne, ale w domu mam broń. Postanowiłem wziąć ją ze sobą. Nie wiadomo co on tam ma. Wychodząc z domu, pomyślałem o pewnej rzeczy. Poczułem się jakbym właśnie odbierał nagrodę Nobla, oświeciło mnie. Przecież bez problemu mogę namierzyć telefon Marka. Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłem. Jestem głupi, bardzo głupi.

Alcantara 33

Tam właśnie znajdował się mój ukochany. Jak ja mogłem pozwolić na to, by jakiś debil go porwał. Bartek już nie żyje.

Wpisałem w google dokładną lokalizacje z nawigacją, by się nie zgubić. W końcu musiałem się spieszyć. Wybiegłem z domu jak poparzony, na moje nie szczęście była wielka ulewa, zanim zdążyłem przejść około 20 metrów, żeby dostać się do mojego samochodu, byłem już dość mokry. Zarzuciłem kaptur mojej bluzy na głowę i wsiadłem do mojego auta jakim była czarna audi A5. Odjechałem spod mojej rezydencji, wyjechałem na główną drogę cały czas jadąc ponad 100 km/h. Oby nigdzie nie było policji.

No właśnie, policja...

I love my life.

Z moim szczęściem było to do przewidzenia. Ledwo co zdążyłem przejechać kilometr, a policja była akurat w takim miejscu gdzie jechałem prawie 200.

Kurwa Wawrzyn ty to masz szczęście.

***

*około 30 minut później*

Na szczęście skończyło się tylko na mandacie, nie mam dożywocia. Kamień spadł mi z serca, gdy usłyszałem, że mogę już jechać, jednak gdy zobaczyłem ile czasu mi zabrali, nie ukrywam trochę się wkurwiłem. Kiedy z powrotem mogłem jechać do głowy przyszła mi pewna myśl.

A co jeśli Marek nie będzie chciał ze mną jechać?

To raczej nie byłoby dziwne, uważa mnie za jakiegoś psychola, właściwie to mu się nie dziwie. Tak się zachowywałem, ale to wszystko było z miłości... Nic już na to nie poradzę, że tak bardzo go kocham, ale w końcu go zdobędę. Połowa lasek ze Szczecina na mnie leci więc Maruś też musi.

Jak mi się nie uda to nie nazywam się Wawrzyniak!




Cringe
Dobranoc lub miłego dnia 💕


Oczywiście nie sprawdzany

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 22, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Don't let me die  || K x K ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz