Rozdział III

27 6 0
                                    

Powrócił do domu, spakował najbardziej potrzebne manatki i, z nikim się nie pożegnawszy, poszedł na wschód. W siedm godzin dotarł do Skalistej Przełęczy i, tak jak mu Malyna nakazała, zszedł do przerębla. Po chwili zaczął czuć niesamowity fetor, który wręcz dziurawił mu płuca. Wtem jego oczom ukazał się niewielki, ciemnobrązowy kruset.
- Do licha! Ależ to cuchnie. I co ja mam teraz uczynić?
- Witaj, przyjacielu - gówno przemówiło - cóż cię prowadzi w me strony?
Kochanowski ledwo rzekł:
- Poleciła mi tu przyjść pewna wiedźma imieniem Malyna, podobno jesteś w stanie mi pomóc, albowiem szukam kogoś, kto zdolny jest na tyle, żeby przenieść mię do innego wymiaru.
- Wiem, o kim mówisz. Pójdź prosto za wielki las dębowy, ten znajdujący się nieopodal Przełęczy, i zejdźże do niewielkiej jaskini.
- To wszytko? - spytał.
- Tak, lecz miło by mi było, jeślibyś był na tyle uprzejmy i sprawił mi jakieś przykrycie, zimni tu barzo.
- Oczywiście - powiedział wyjmując z worka niedużą, wełnianą szmatę. Nakrył nią Gówno.
- Dziękuję - rzekło - pozdrów Malynę i przekaż jej, ażeby mnie odwiedziła, gdyż ostatnio widzieliśmy się w dziewięćset sześćdziesiątym szóstym na Chrzcie, trochę więc mi do niej tęskno.
Kochanowski pokiwał głową. Wyszedł z Przerębla, a następnie poza Przełęcz i mocno się zhaftował. Zapach Gówna w końcu go przemógł.

Tajemnica Zaginionej OrszulkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz