Rozdział VI

13 6 2
                                    

Idąc na drugi koniec lewitującej wyspy natknął się na strumyk oddzielający łąkę od lasu. Pragnienie męczyło go już od pewnego czasu, uznał więc, iż pochyli się i napije nieco wody.
-Dzień dobry - niespodziewanie usłyszał cichy głos.
W mężyczyźnie przez chwilę wszytko podskoczyło. Zakrztusił się i, próbując pozyskać na nowo oddech, odparł.
-Gdzieś jest?
-Tutajże.
Spojrzał się na kamień stojący mimo wartkiego strumyku. Pełzał po nim ślimak do złudzenia przypominający winniczki z jego świata.
-To ty mówisz? Chyba oszalałem był.
-Tak, to ja mówię, jestem Winniuwa - przedstawił się - a tyś kim jest? Niecodziennie wyglądasz.
-Jestem Jan Kochanowski - począł - przybyłem z innego świata, gdyż, według podań, mogę odnaleźć tutaj mą córkę, Orszulkę.
-Cóż byłeś uczynił, że znalazłeś się w Rissailonie?
-Pewien głaz zaradził mi, ażebym narysował pod sobą zero. Tak oto jestem - odrzekł - wiesz może, Winniuwo, jak zejść stąd na dół, na stały grunt?
-Oczywiście, przejdźże przeze strumień, następnie zaś przez las. Na drugim krańcu wyspy znajdziesz płynącą w powietrzu rzekę, do której musisz wskoczyć. Ona Cię poniesie na ziemię, albowiem takiż jest jej bieg.
-Dziękuję wielce - lekko się ukłonił - a...
Nie spostrzegł już ślimaka, jakby ten niespodziewanie zniknął. Wzruszył ramionoma i poszedł przed siebie, w stronę lasu.

Tajemnica Zaginionej OrszulkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz