rozdzial 21

101 13 4
                                    

Wstałam rano godzina chyba 5:27

Zeszłam na dół na śniadanie Jacksona i Marg już nie było mieli samolot wcześniej.

Zorbiłam sobie kanapke z serem i zobaczyłam Paytona, który leniwie schodzi po schodach.

Ja:hej

P:cześć -przetarł oczy

Ja:co jest?

P:za dużo razy tak wstaje

Ja:już nigdzie nie jedziemy

P:oby a teraz idę po walizki

Payton przyniósł swoją i moją walizkę, zadzwoniłam po Ubera , po chwili przyjechał wsiedlismy do samochodu. Dojechaliśmy na lotnisko

St

Wróciliśmy do domu Payton'a w sumie mojego też bo mieszkam z nim rozpakowalismy sie i poszliśmy spać.

Payton pov

Obudziłem się, a obok mnie nie było Vanessy. Pomyślałem, że poszła zjeść śniadanie może mi też zrobiła haha.

Zeszlem na dół, a dziewczyny nie bylo przeszukałam cały dom, a tu ani śladu po niej.

Ja:może gdzieś wyszła - mruknąłem sam do siebie

Zadzwoniłem do niej, ale miała pocztę kurde no co jest. Zadzwoniłem do wszystkich jej przyjaciół, ale na nic.

Wyszedłem z domu i zacząłem jej szukać.

W drodze się przewróciłem i zobaczyłem jakaś kartkę.

Ja:kurwa co to? - wstalem i spojrzałem na kartkę. - chcesz uratować swoją dzieczynke to przyjdź dzisaj o 1 w nocy do zaułku wiesz gdzie.

Ja: japierdole znowu

00:45

Ubrałem buty i wyszedłem z domu do tego zaułka.

? :witaj - zobaczyłem nie znajomego

Ja:gdzie ona jest?

? :chodź

Ta baba zaprowadziła mnie do jakieś piwnicy (nie było kotków haha) zobaczyłem tam Vanessę cała we krwi

Ja:wypusc ją! - podniosłem trochę ton głosu

? :coś za coś

Ja:co chcesz?

? : CIEBIE

Ja:w sensie - zorbilem się zły

? :wypuszcze ją za zabicie ciebie

V:nieee - w trąciła się Vanessa

? :decyzja

Pomyślałem i mam przywalilem tej babie w ryj chcialem odwiazac Vanessę...

Vanessa pov

payton chciał mnie rozwiązać, ale ta baba wstała i..... Strzeliła mu w rękę na szczęście i uciekła.

Ja:Payton!!! - zaczęłam krzyczeć i próbować się rozwiązać.

Kiedy udało mi się podeszłam szybko do Payton'a cała zapłakana.

Ja:payton nie proszę

Szukałam jakieś apteczki ale na nic. Wzięłam jakaś bluzkę i mocno przywiązałam do jego ręki.

Ja:Payton payton

P:co co się stalo- powoli się budził

Ja:musimy jechać do szpitala- najgorsze jest to, że nie mam prawka ale gówno z tym.

Ja:wstań proszę

P:już pomóż- pomogłam mu wstać

P:kurwa boli - syknal  z bólu

Ja:przepraszam

Doszliśmy do samochodu i usłyszałam kolejny strzał szybko wsiedlismy i zamknęłam samochód odjechalam trochę i o patrzyłam Paytownowi rękę

P:dziękuję

Ja:nie ma sprawy

Odpaliłam samochód i ruszyłam, usłyszałam strzal i syk naszej opony.

Ja:o kurwa mamy problem- spojrzałam na chłopaka

P:to oni masz - chłopak podał mi pistolet i wziął swój

P:wysiadaj uciekamu

Wysiedlismy z samochodu i zobaczyliśmy grupkę gangsterów.

Jeden strzelił, ale nie trafił Payton strzelał do nich i zostało ich dwóch zaczęliśmy uciekać strzałów było pełno usłyszałam syreny policyjne szybko z Paytonem ich zgubiliśmy i wbieglismy do lasu.

Ja:stój nie mam siły - stanelam

P:już spokojnie po wszystkim

Ja:to nie koniec ona żyje

Przytuliłam go mocno z placzem, a nawet rykiem.

Ja:ona nam nie da spokoju a to wszystko wina Dylana

P:co jak to?

Ja:no więc tak, Dylan jak miał 15 lat narobił se wrogów pamiętasz kiedyś była podobna sytuacja i ta baba sobie o mnie przypomniała i widzisz to nie koniec chłopacy mieszkają w Polsce, czyli nie nie mają problemów

P:spokojnie damy radę

Uwaga wstrzymuje książkę bo brakuje mi pomysłów wrócę jak tylko będę miała do następnego bye



(W Trakcie Poprawek)miłość przyjaźń co za różnica ~Payton Moormeier~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz