3

281 29 5
                                    

Dzień rozpoczął się koszmarnie. Rozpoczęło się od mojej pięcio-minutowej drzemki po wyłączeniu budzika. Z pięciu minut zrobiło się jakieś dwadzieścia pięć. Tym oto sposobem spóźniłam się do pracy. Moja szefowa była tym bardzo niezadowolona, jednak szef przymknął na to oko. Dodatkowo dziś musiałam wyjść wcześniej co rozdrażniło kobietę jeszcze bardziej. Dostałam taką możliwość, ale na kolejny dzień musiałam być godzinę wcześniej. Szef słysząc wymianę zdań z szefową powiedział, że nie ma się czym denerwować, jego żona jest typem kobiety którą denerwuje nawet krzywe spojrzenie. Westchnęłam zrezygnowana na ten komentarz. Dzień był wyjątkowo deszczowy, dlatego na targu nie było praktycznie nikogo, oprócz osób które dostarczały świeżych warzyw do firm gastronomicznych. Czas ciągnął się w nieskończoność. Większość swoich obowiązków zrobiłam, a innych nie dane mi było wykonać dlatego, że nie było ruchu i nie było potrzebne dokładanie towaru. Pierwszą godzinę spędziłam na zamiataniu podłogi w małym pomieszczeniu. Drugą, na ścieraniu kurzy i pajęczyn. Znalazłam w tym czasie kilka tak zgniłych warzyw, że nawet nie dało się określić ich gatunku. Ich zapach wywołał u mnie odruch wymiotny na co szefowa zareagowała komentarzem, że jestem w ciąży. Przewróciłam tylko oczami i wróciłam do sprzątania.

Byłam z siebie bardzo zadowolona, bo na regałach dało się zobaczyć kolor mebla, a nie tylko kurz. Podłoga jeszcze nigdy nie była tak dokładnie umyta, jak to stwierdził szef. Podniesiona trochę na duchu, drobną pochwałą ze strony mężczyzny, przysunęłam sobie stołek do skrzynki z jabłkami i zaczęłam je polerować. Nie należało to do moich obowiązków, jednak szefowa nie lubiła "nic nie robienia". Przekładając kolejne owoce, rozmyślałam o rozmowie, która miała się dziś odbyć. Chciałam się na niej dobrze prezentować, założyłam swoje najlepsze jeansy, które były trochę zbyt ciasne oraz miałam przy sobie białą koszule która wisiała z tyłu małej budki. Moje emocje były ze sobą sprzeczne dlatego, że z jednej strony byłam bardzo ciekawa Pani Caroline, denerwowałam się oraz byłam zadowolona, że wyrwę się ze swojej rutyny. Z upływem czasu narastało we mnie zdenerwowanie. Wraz z wybiciem godziny piętnastej, moje dłonie pociły się, a myśli krążyły tylko wokół rozmowy o pracę.

Zmieniłam swoją granatową koszulkę a elegancka klasyczną koszulę. Przejrzałam się w małym lusterku, zbyt wysoko zawieszonym i stwierdziłam, że rozpuszczę włosy. Wilgoć po deszczu sprawi, że się pofalują, co mi bardzo na rękę. Pożegnałam się z szefostwem, zapewniając, że jutro będę wcześniej. Wyruszyłam w drogę na przystanek, lawirując wśród kropel wody zsuwających się z kolorowych dachów stoisk lub straganów. Niebywale nie chciałam się ubrudzić. Omijałam duże kałuże, starając się nie wejść w kolejne. Dotarłam na przystanek, a po niecałej minucie przyjechał autobus. Tylko moje roztargnienie sprawiło, że woda spod kałuży przy przystanku mnie nie dosięgnęła, ale druga dziewczyna już nie miała tyle szczęścia, bo stała znacznie bliżej. Młoda kobieta zaczęła klnąc pod nosem na kierowce. Posłała mu groźnie spojrzenie, odbiła bilet miesięczny i zajęła miejsce. Kupiłam u kierowcy bilet i poszłam na tył autobusu. Oparłam głowę o szybę i patrzyłam. Zatapiałam się w myślach o tajemniczej biznes woman. Jeżeli jest taka surowa, jaka wydawała się przez telefon to nie mam szans na te posadę. Z moich rozmyślań i niepokoju wyrywały mnie osoby stojące nieco za blisko krawędzi przystanku których dosięgała woda. Mimo woli moje usta wykrzywiały się w niewielki uśmieszek widząc jak ludzi przeklinają pod nosem i czerwienieją ze złości. Moja droga dobiegła końca i autobus zatrzymał się tuż pod budynkiem CC International.

Budynek prezentował się zupełnie tak jak wszystkie inne biurowce. Był bardzo wysoki, większość była przeszklona, za szybami siedzieli pracownicy z nosami w komputerach. Popchnęłam masywne szklane drzwi, nie zastanawiając się skierowałam się do recepcji.

-Dzień dobry, moje nazwisko Jauregui. Byłam umówiona na szesnastą z panią Cabello.- powiedziałam, ale w pierwszej chwili recepcjonistka nie zareagowała. Zmarszczyłam brwi i odchrząknęłam, dopiero wtedy podniosła wzrok na mnie. Zmierzyła mnie wzrokiem i uniosła brwi.

the sweetest poisonWhere stories live. Discover now