15

248 30 4
                                    

Camila się ode mnie oddaliła. Nie wiem czym to było spowodowane. Moje myśli przypominały czarne chmury, które zwiastowały deszcz jednak nigdy go nie było. Zupełnie tak się czułam. Coś między nami było, ale to było raz i nie zdarzy się znów. Czułam z tego powodu dziwny ból którego nie mogłam wytłumaczyć. Ten natłok spraw, Jim, Camila, zaręczyny i moja obietnica zakończenia związku, doprowadzały mnie na skraj mojej wytrzymałości. Przez moją głowę kilka razy przebiegła myśl, że mogę być kimś więcej dla brunetki. Jej słowa spędzały mi sen z powiek, a całe wydarzenie się zapętlało. Przypominały się te uczucia, których wcześniej nie czułam. Były jak wyśmienity narkotyk, którego chcesz próbować znów i zawsze jest go mało. Mi brakowało tych uczuć. Nie mogłam bliżej określić czym one były. Były i to się liczy. Nie raz w te rozważania nad sobą wkradał się Jim. Co mam z nim zrobić? Pytałam sama siebie ale nie wiedziałam jak na to pytanie odpowiedzieć. Nie mogę mu powiedzieć, że go zdradziłam, jednak nie miałam pewności czy on nie zrobił tego pierwszy. Nie miałam żadnej pewności i nie wiedziałam na czym stoję.

Zbliżały się urodziny Camili. Te osiemnaste. Były zaplanowane na kolejny tydzień, na sobotę. Oczywiście zorganizowanie imprezy zostało powierzone mi. Akurat wtedy kiedy nie miałam głowy do tego. Mnóstwo rzeczy zapominałam, czułam się zmęczona i wiecznie niewyspana. Każdy mógł zauważyć, że nie jest to dla mnie najlepszy czas. Nikt nie pytał i byłam im za to wdzięczna. Służba w domu zajmowała się sobą i swoimi obowiązkamiJedynie gosposia od czasu do czasu zagadnęła.

-Słuchasz mnie?- ocknęłam się kiedy mała dłoń pojawiła się przed moją twarzą.

-Przepraszam, zamyśliłam się.-  poczułam się skrępowana tym, że znów mnie na tym przyłapuje.

-Ah, nie wątpię.- przewróciła oczami składając dłonie na stole i prostując się na krześle.

-O czym mówiłaś?- złapałam między palce długopis leżący na stole.

-Mówiłam, że pojedziemy dziś do hurtowni kupić alkohol. Chce mieć pewność, że wszystko będzie idealnie.- zarzuciła swoje długie włosy do tyłu. -Po za tym, muszę cię pilnować żebyś nic sobie nie zrobiła.- na jej twarzy wymalował się ten cwaniacki uśmieszek którego dawno nie widziałam.

-Na przykład co takiego miałabym sobie zrobić?-  uniosłam do góry brew.

-Zrobić sobie dobrze do mojego zdjęcia.- bez skrupułów wpatrywała się w moje oczy, szukając czegoś. Wracamy do początku? Gdzie się podziała ta Camila ze wsi. Niewinna, zawstydzona dziewczyna.

-Jedziemy?- zapytałam. Wstałam, nakładając kurtkę.

-Nie zaprzeczyłaś!- wstała jak oparzona.

-Nie potwierdziłam.- roześmiałam się. -Za dużo sobie wyobrażasz panno Cabello.- znów wpatrywała się w moja twarz. Patrzyła zupełnie jak tego ranka.

Camila pakowała do koszyka kolejne butelki alkoholu. Stałam jak ten kołek oparta o wózek i myślałam tylko o tym by wziąć gorącą kąpiel. Zakupy z brunetką są okropne. Jedyną gorszą rzeczą od tego, jest budzenie jej każdego ranka do szkoły. Była ubrana w niebywałe obcisłe czarne spodnie, top w zielono- czerwoną kratkę, który odsłaniał część brzucha. Wyglądała dobrze. No dobra wyglądała gorąco. Zauważyłam, że kilka osób się jej przyglądało. Poczułam ukłucie. Nie wiem czemu w zasadzie.

-W sobotę będziesz tą co ma sprzątać po każdym.- głos wydawał się odbijać jak przez sen.

-Mhm.- przytaknęłam.

-Tak, a potem będziesz ze mną uprawiać seks całą noc. Chodź pojedziemy kupić zabawki.-

-No na pewno.- otrząsnęłam się.

the sweetest poisonWhere stories live. Discover now