6

228 34 7
                                    

Jest środa. Trzeci dzień mojej pracy dla rodziny Cabello. Już zdążyłam poznać miłą pannę Cabello. Nie ułatwia mi pracy w żaden sposób. Trzeci poranek i trzeci raz przywitała mnie słowami 'spierdalaj'. Bardzo miło z jej strony. Po trzech dniach współpracy z panną Cabello mogę powiedzieć, że ma predyspozycje do zostania zawodowym aktorem. Przed mamą zgrywa dobrą i słodką córeczkę. Nawet kiedy wraca ze szkoły zmienia strój. Niewiarygodne. Jest postrachem służby, jest arogancka, wulgarna, pyskata i jeszcze mogłabym wymieniać w nieskończoność jej wad! Wyprowadza mnie z równowagi za każdym razem, kiedy chce żeby coś zrobiła. Przysięgam, że zalet jeszcze nie zaobserwowałam.

Podjeżdżam własnie pod szkołę brunetki, pani w pomarańczowej, odblaskowej kamizelce przepuściła mnie za bramę i wjechałam na dziedziniec. Gdy zaparkowałam spojrzałam na telefon, sprawdziłam o której panienka Cabello kończy lekcje i stwierdziłam, że przyjechałam w samą porę. Nie całe dwie minuty później dzieciaki zaczęły opuszczać budynek. Nie znałam przyczyny tego, ale miałam złe przeczucia. Po dziesięciu minutach oczekiwania na brunetkę i kilku rundach candy crush, zaczęła mnie irytować jej nieobecność. Nie wiem czy to jej zachowanie czy niemożność przejścia rundy w grze, tak mnie irytowało. Ciężko westchnęłam i stwierdziłam, że pójdę poszukać mojej podopiecznej. Wyszłam z auta, zamknęłam za sobą drzwi i wcisnęłam odpowiedni przycisk. Weszłam do środka szkoły. Te szkołę z pewnością można porównać do tych sztywnych, angielskich akademii. Przeszłam korytarz, jeden, drugi i nic. Nikogo nie było. Nawet woźnego nie spotkałam. Cholera.- pomyślałam i opuściłam budynek.

Jak mnie ta smarkula wykiwała, to nie wiem co jej zrobię. Zbulwersowana całą sytuacją, już miałam wyciągać służbowy telefon i do niej dzwonić. Jednak zaniechałam tego dlatego, że usłyszałam glosy. Dochodziły zza składzika na narzędzia. Poprawiłam kurtkę i ruszyłam w ich stronę.

To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na ławeczce siedziało dwóch chłopaków. Obok jednego z nich siedziała jakaś blondynka, a na kolanach drugiego siedziała Karla! Jedna dziewczyna stała pośrodku nich. Do mojego nosa dotarł charakterystyczny zapach. Kurwa marihuana. Marihuana w ręku brunetki! Właśnie patrzyłam jak kłąb dymu opuszcza usta mojej podopiecznej. Jestem pewna, że w tym momencie poczerwieniałam ze złości.

-Camila, to jest ta twoja nowa protegowana?- zapytała dziewczyna stojąca między nimi. Karla przytaknęła skinieniem głowy. -Niezła sztuka.- uniosła brew analizując mój wygląd.

-Zajmij się sobą gówniaro. Karla do samochodu!- powiedziałam, nieco już zdenerwowana.

-Ściągnij macha to się wyluzujesz.- odezwał się któryś z chłopaków.

-Karla masz trzy sekundy żeby zawlec się do samochodu.- założyłam ręce na piersi.

-Wyszczekana.- syknęła blondynka.

-Idź Camila, bo twoja mamuśka da ci klapsa!- zaśmiała się dziewczyna.

Cabello nieśpiesznie wstała żegnając swojego kolegę buziakiem w usta. Przewróciłam na to oczami. Karla wyprzedziła mnie. Otwarłam pilotem samochód, a ona ku mojemu zaskoczeniu zajęła miejsce obok kierowcy. Dziwne.

-To mogę liczyć na tego klapsa?- odezwała się brunetka.

-Za kogo ty mnie masz?- prychnęłam.

-A za kogo chcesz żebym cię miała?- zapytała, z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.-Ja zaproponuje. Kochankę!- powiedziała entuzjastycznie.

-Mam chłopaka, panienko.- syknęłam. -Po za tym nie uważasz, że jestem dla ciebie za stara? -

-Nie.- odpowiedziała zdawkowo.- Moim przyjaciołom by imponowało to, że wyrwałam taką laskę.- zmieszałam się. Nie wiem czy to był komplement, czy obelga. Chciałaby mnie zdobyć tylko po to, by zaimponować głupim koleżką. Nie odpowiedziałam na jej zaczepkę. Podgłośniłam radio w samochodzie.

Resztę drogi spędziłyśmy w ciszy. Do willi dotarłyśmy około godziny piętnastej. Panienka Cabello nie zrobiła sobie z tego nic, że była pod wpływem narkotyku. Weszła do domu jak gdyby nigdy nic. Ruszyła w stronę swojej sypialni głośno trzaskając drzwiami. Alexa pokręciła głową i zaproponowała obiad. Powiedziałam, że najpierw sprawdzę pannę obrażalską. Weszłam do jej pokoju bez pukania, to co tam zobaczyłam zszokowało mnie. Stanęłam jak wryta w drzwiach, z trudnością odwracając wzrok. Poczułam dziwny uścisk w żołądku.

Karla stała na środku pokoju i czerwonym komplecie bielizny. Długie czerwone pończochy, przypięte do pasa, czerwone stringi i bardzo prześwitujący biustonosz. Stała do mnie tyłem jednak po upływie minuty odwróciła się przodem. Odruchowo zasłoniłam oczy ręką. Co ta dziewczyna sobie wyobraża. Podeszła do mnie, a ja stałam jak wryta, nie wiedziałam co mam zrobić.

-No już. Nie krępuj się.- powiedziała dziewczyna zamykając drzwi. - Nie mów, że ci się nie podobam.-

-Karla musimy porozmawiać.- powiedziałam oschle, ciągle zasłaniając dłonią oczy. -Ubierz się dziecko.- wiedziałam, że to określenie wyprowadzi ją z równowagi bo usłyszałam kroki i trzask drzwi prowadzących do toalety. Ucieszona swoim małym tryumfem usiadłam na krześle przy biurku, ponieważ czeka nas jeszcze pogadanka, o tym jaka jest nieodpowiedzialna i niepełnoletnia. Poczułam głupią satysfakcje, że udało mi się ją zdenerwować tak, jak ona robi to zazwyczaj. Po kilku minutach Karla opuściła łazienkę.

-Mów co masz powiedzieć i spierdalaj.- powiedziała, rozkładając się na łóżku. Już w normalnym ubraniu, zaczęła przeglądać coś w telefonie.

-Co ty sobie do cholery wyobrażasz.- powiedziałam, a ona nawet na mnie nie spojrzała. -Masz patrzeć na mnie jak do ciebie mówię!- podeszłam i zabrałam jej telefon. Na co ona zareagowała postawieniem się na równe nogi, zaledwie kilkanaście centymetrów ode mnie.

-Oddaj bo pożałujesz.- wysyczała. Na co się uśmiechnęłam.

-Kto bardziej pożałuje? Ja czy ty?- cwaniacko się uśmiechnęłam. Widząc wyraz twarzy panienki Cabello, doznałam przypływu pewności siebie.- Mam nagrane jak palisz z przyjaciółmi.- blefowałam. Nic nie nagrałam, ale ona nie musi tego wiedzieć. Widziałam panikę wymalowaną na jej twarzy. 1:0 Lauren. - Myślisz, że jak pokaże go twojej mamusi to dalej będziesz mieć pieniążki na wszystkie twoje duperele?- przysunęłam się do niej, jednak ona nie dawała za wygraną i trwała w tej samej pozycji. Jej twarz jednak zdradzała uczucia, które tak usilnie próbowała zatuszować. -Teraz zejdziesz na obiad, odrobisz lekcje i dostaniesz z powrotem twój telefon. Zrozumiano?- przedstawiłam swoje stanowisko.

-Zemszczę się.- wysyczała kiedy opuszczałam jej pokój.

Ha! Nie bałam się. To ja tu jestem górą. Musi wiedzieć, że do mnie odnosi się z szacunkiem, który z resztą mi się należy. Miło było chociaż przez chwilę sprawić to, żeby poczuła się tak jak ja przez te dwa dni. Nie dam się terroryzować nastolatce! Źle trafiła. Zależy mi na tej pracy, wynagrodzeniu i na tym, aby nie stracić przez nią za zdrowiu psychicznym.

Siedząc przy stole napisałam smsa do Jima, ze dziś wrócę wcześniej, a po drodze zrobię zakupy. Dostałam wiadomość zwrotną o tym, że przygotował coś specjalnego. Byłam bardzo ciekawa co to takiego. Przez moją ekscytacje i dość spokojną postawę panienki Cabello, czas nieco mi się dłużył.

the sweetest poisonWhere stories live. Discover now