Stalker czy nie?

595 34 10
                                    

Wolałam nie wiedzieć, do której godziny siedziałyśmy z Marleną przy Netflixie. Obudziłyśmy się około godziny ósmej, która zdaniem moim i Marleny była nieludzka. Zgodnie z moimi podejrzeniami serial, który zaproponowałam do oglądania, bardzo jej się spodobał. Marlena wręcz nie mogła się doczekać drugiego sezonu.

— A widzisz, jednak miałaś rację.— przyznała w końcu, dając solidnego plusa mojemu ego.

Jako pierwsza poszłam wziąć prysznic.
Odkąd pamiętam, zawsze myłam się w gorącej wodzie. Czułam, jak zmywa ona ze mnie także wewnętrzny bród.
Namydlając ciało, jedna z moich dłoni spoczęła w identycznym miejscu gdzie dłoń Bosaka wczoraj. Na wspomnienie tego wydarzenia zrobiło mi się dziwnie gorąco.
Nie powinnam o nim myśleć w taki sposób. Pewnie już i tak o mnie zapomniał, na codzień przecież spotyka mnóstwo ludzi.

Kilkanaście minut później owinięta ręcznikiem stanęłam przed lustrem.

Szczupła i niska brunetka patrzyła na mnie smutno. Sięgnęłam po szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy. Miały w sobie pewien odcień miedzi, ale nie był on nigdy jakoś specjalnie zauważalny.
Mama zawsze mi mówiła, że mam oczy po tacie. Duże i piwne, dodające mi dorosłego wyglądu. Dziwne jest tak mieć coś w sobie z osoby, której się nawet nie znało. Tata zginął w wypadku samochodowym, gdy mama jeszcze była w ciąży.

Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju. Marlena robiła nam śniadanie (ponieważ znała się na gotowaniu znacznie lepiej niż ja) — naleśniki z cukrem. Było to jej popisowe danie, którym raczyła mnie na wszystkie okazje. Nie narzekam.

— Włączyłam muzyczkę, chyba się nie obrazisz? — uśmiechnęła się zbyt szeroko.

Three Days Grace zagościło w kuchni ze swoim najpopularniejszym przebojem "I hate everything about you". Marlenka podśpiewując, przewracała na patelni naleśnik. Trochę fałszowała.

Ubrałam się w czarne jeansy z wysokim stanem i tego samego koloru bluzkę.
Według Marleny zawsze ubierałam się jak na pogrzeb, ale to stwierdzenie tylko mnie bawiło.

— Będziesz to zmywać? — zapytałam. — Mnóstwo bałaganu narobiłaś.

Możliwe, że często jej matkowałam, ale to tylko dlatego, że nie znosiłam nieporządku. No i chciałam dla niej jak najlepiej. Dobrze znałam jej sytuację rodzinną i jak dla mnie była bardzo samodzielną osobą.

Only when I stop to think about you, I know... Only when you stop to think about me, do you know... — śpiewał smętnie głośnik.

Marlena prychnęła mi w odpowiedzi. Uwielbiałam jej aroganckie zachowanie w stosunku do wszystkich żyjących ludzi. I to niby ja byłam "sassy" w tym duecie.

Wspólnie zasiadłyśmy przy stole. W podstawówce często stroiłyśmy sobie z takiego typu rzeczy żarty, ponieważ wyglądałyśmy jak para na randce.
Szybko zjadłyśmy i zabrałyśmy się za sprzątanie.
Po tym Marlena poszła się umyć, a ja z książką usadowiłam się na parapecie.

Czytałam "Pewne Ryzyko" Willa Thomasa, popijając herbatę z cytryną. Nagle mój wzrok przyciągnęła znajoma twarz znajdująca się na balkonie sąsiedniego mi bloku.
Patrzył na mnie prosto przez okno plakat Krzysztofa Bosaka.
Krzyknęłam i z przejęcia spadłam z parapetu prosto na tyłek.

— Co się stało, co się stało? — przybyła Marlenka w ręczniku na głowie, wymachując agresywnie szczotką. — Gdzie ten gwałciciel? — rozejrzała się szybko.

Tak, właśnie przestraszyłam się plakatu. Wspominałam, jaka to ja jestem inteligentna?

— Co? Jaki gwałciciel? — zmarszczyłam brwi.

— Tak się drzesz, że myślałam, że ktoś tu wpadł, jakiś zboczeniec...

Wstałam i wyprostowałam się z godnością. Lepiej kłamać niż zostać wyśmianym. W tej sytuacji ściemnianie wydawało mi się najlepszą opcją.

— Ześlizgnęłam się i spadłam. — wyjaśniłam sucho. — Teraz mnie boli tyłek, jak chcesz wiedzieć. — Marlena zaśmiała się krótko, a ja uśmiechnęłam krzywo.

— Idę się ubrać. — poinformowała i wyszła, zostawiając mnie samą.

~~~

Było parno, a słońce chowało się leniwie za chmurami, gdy wraz z Marleną spacerowałam po mieście. Gdy mama wróciła do domu, my wyszłyśmy. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że potrzebuje w ciszy i spokoju odpocząć. Ostatnio coraz częściej miała nocne zmiany, przez co spędzałam w samotności noce z kotami.

Byłam niemal pewna, że ten plakat nie znalazł się tam przypadkiem. Gdybym jednak swoje podejrzenia wyjawiła Marlence, ona zapewne powiedziałaby coś w stylu: "Masz paranoję. To, że ktoś cię raz dotknął, nie oznacza, że ma jakąś chorą obsesję na twoim punkcie i wiesza swoje zdjęcia naprzeciwko twojego okna!". Jednak ja wiedziałam swoje i skrycie wierzyłam w stalkerskie oblicze Krzysztofa Bosaka.

— Ooo, może pójdziemy na lody? — Marlena ściągnęła moje myśli na ziemię.

— Jezus, tak.

Wstąpiłyśmy do naszej ulubionej lodziarni. Aż dziwne, że była otwarta przed sezonem letnim. Nie mam na co narzekać.

Zamówiłam swoje ulubione lody o smaku kawowym. Marlena wybrała pistacjowe; szanuję jej wybór.
Siedziałyśmy w ogródku lodziarni, delektując się zamówionymi przez nas wyrobami.

— Pamiętasz tego szatyna z trzeciej klasy? Napisał do mnie, chce się umówić. — zapiszczała moja przyjaciółka, po czym znacząco na mnie spojrzała. — Uważa, że mam w sobie "to coś".

Uśmiechnęłam się ciepło.

— Oby nie okazał się pieprznięty. — na moje słowa Marlena pokiwała gorliwie głową.

Telefon zawibrował mi w kieszeni, informując o nowej wiadomości SMS. Wyjęłam go.

"Mógłbym na ciebie patrzeć godzinami."

— O mój Boże... — zasłoniłam usta dłonią, nie dowierzając.

Wiadomość przyszła z numeru nieznanego.

Marlena wyrwała mi telefon, by móc przeczytać.

— Jakiś zboczeniec czy żart? — zapytała z poważną miną, po czym zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu potencjalnego sprawcy.

— Nie wiem, czyj to jest numer. — powiedziałam zgodnie z prawdą. — Może trzeba iść na policję?

Marlena miała bardzo zaniepokojoną minę. Kto by nie miał, w końcu jakiś zboczuch robi sobie żarty.

— Nie. Pod żadnym pozorem mu nie odpisuj. A jak dalej będzie pisał, to zablokuj numer. — poradziła z poważnym wyrazem twarzy.

Może i nie było to najlepsze wyjście z sytuacji, ale zawsze to jakieś. Nie ma przecież sensu iść na policję z jednym dziwnym SMSem.

— Masz stalkera. Kto by pomyślał. — Marlena sięgnęła po serwetkę.

— Co masz na myśli? — zapytałam podejrzliwie.

— Jak to co? Nigdy wcześniej chyba nikt za tobą tak nie szalał, żeby wysyłać wiadomości z obcego numeru. A skądś ten numer musiał jeszcze mieć, prawda? — wytarła kąciki ust.

To była prawda. Nigdy nie miałam chłopaka, nie byłam w żadnym poważnym związku. Nawet nie wiedziałam, jak zachować się w towarzystwie przedstawiciela płci przeciwnej, który mi się podoba.

— Ta, masz rację. Niestety. — schowałam telefon do kieszeni. — Możesz u mnie zostać jeszcze do jutra? — zapytałam z błagalną nutą w głosie.

Jeśli ktoś rzeczywiście mnie stalkował, to nie chciałam zostawać w domu sama.

Miałam oczywiście swoje podejrzenia, kto mógł być tym zboczeńcem, ale było to tak nieprawdopodobne, że nie chciałam o tym nikomu mówić.

— W sumie... — wstała, a ja zrobiłam to samo. — Tylko pójdziemy do mnie po rzeczy. Bez obrazy, ale twoje jeansy strasznie piją mnie w kroku.

Zaśmiałam się i wspólnie udałyśmy się do domu Marleny.

Boso przez miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz