Prolog

242 27 54
                                    

Wchodząc do restauracji, poczułam ukłucie wątpliwości. Dobrze wiedziałam, że wyglądam naprawdę seksownie w swojej czarnej, długiej do kolan sukience z dekoltem na plecach. Nigdy nie należałam do kobiet, które umniejszały swoje własne walory. Dbałam o siebie, dobrze jadłam i ćwiczyłam, więc mój wygląd to odzwierciedlał. Jasne, mogłabym jeszcze nieco wyszczuplić uda, czy wyeksponować mięśnie brzucha, ale należy doceniać to, co już jest w nas najlepsze.

- Psiakrew.

Zapomniałam telefonu. Po pracy miałam tylko godzinę na wyszykowanie się i dotarcie na miejsce. Komórka musiała zostać gdzieś pomiędzy łazienką, a korytarzem. Sprawdziłam czy karta płatnicza, którą wsunęłam do srebrnej kopertówki to ta karta, o którą mi chodziło i wzruszyłam ramionami.

- Przepraszam, czy ma pani rezerwację? Dzisiaj jest naprawdę spory ścisk i chyba nie będę w stanie wcisnąć pani ot tak.

- Ach, tak, jasne. Przepraszam.

Kelnerka wbiła we mnie uważne spojrzenie, uśmiechając się lekko.

- Mogę prosić nazwisko?

- Emm... widzi pani, sęk w tym, że zapomniałam telefonu, a nie wiem jak on ma na nazwisko - wyszeptałam.

- Rozumiem. Może w takim razie po prostu go pani znajdzie? Proszę wejść na salę i się rozejrzeć. Pani match na pewno gdzieś tu jest.

Słucham? Match? Czy ta blondyna wyobraziła sobie, że przyszłam się tu spotkać z kimś poznanym na Tinderze? Boże. Co za upokorzenie.

- Dziękuję.

Siedział na samym końcu sali. Restauracja była bardzo wąska, oświetlona jedynie małymi kinkietami oraz świeczkami na stolikach. Na ścianach wisiały zdjęcia makaronów, owoców morza oraz świeżych warzyw. Poczułam soczysty zapach pomidorów pelati i świeżego parmezanu. Eva przynajmniej wiedziała, gdzie nas umówić. Będzie co jeść, w razie gdyby facet okazał się kompletnym nieporozumieniem.

Miał na sobie grafitową marynarkę, koszulę w kolorze pinot grigio, a w dłoni trzymał czytnik. Na futerale zauważyłam logo, które jednoznacznie potwierdziło, że to on. Eva wymyśliła sobie, że zeswatanie mnie z mężczyzną, który pracuje dla naszej firmy partnerskiej będzie idealnym rozwiązaniem. Za tydzień miałyśmy lecieć do Włoch aby przetestować i ocenić ich nowo wybudowany hotel. Inwestycja mogła nawet trafić do TOP 10 naszego magazynu, a to nie byle co.

Lektura musiała być fascynująca, ponieważ nie spojrzał na mnie, dopóki nie odsunęłam ostentacyjnie krzesła. Uniósł lekko oczy, wbijając we mnie poirytowane, zimne spojrzenie. Tak mnie zmroziło, że prawie przytrzasnęłam sobie pośladkami kopertówkę. Widziałam, że już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale nie ze mną te numery.

- To bardzo niegrzeczne, wie pan?

- Słucham? - Nadal nie odłożył czytnika.

- Jeżeli umawia się pan z kobietą, wypadałoby jednak na nią poczekać, bez wgapiania się w książkę. Nie spóźniłam się ani minuty.

- Ach tak? - Jego brwi powędrowały do góry. Były czarne jak węgiel i bardzo gęste. Wreszcie odłożył czytnik na kanapę obok siebie, zaplatając długie palce pod brodą.

- Tak. Zresztą, mógłby mi pan jednak odstąpić kanapę. Rozumiem, że w tych czasach wy - mężczyźni - nie jesteście w stanie wysiedzieć na twardym krześle, ale odrobina szacunku należy się damie.

- Damie? Zatem damie wypada wydzierać się na nieznajomego faceta i to jeszcze zanim powie "dzień dobry"?

- Nie wydzieram się.

Jego cienkie usta skrzywiły się parodii uśmiechu. Wstał.

- Ależ proszę. Proszę sobie usiąść. Pani delikatne pośladki nie powinny spoczywać na tak haniebnym meblu jak doskonale wykonane, włoskie drewniane krzesło.

- Dziękuję.

Przesiadłam się na miękką kanapę, próbując ignorować to, jak głupio właściwie się zachowałam. Pożałowałam swoich słów, ale było już za późno. To wszystko dlatego, że to całe spotkanie od początku wydało mi się żałosne. Kto w ogóle umawia się na randki w ciemno? Nie powinnam szczekać, jak mały pies. Nie powinnam czepiać się tego, gdzie usiadł. Nie powinnam w ogóle tu przychodzić.

- Zadowolona? - spytał, moszcząc się na krześle. W błękitnych oczach zauważyłam iskierki rozbawienia.

- Bardzo. Dziękuję. Widzę, że jednak potrafi być pan dżentelmenem.

- Proszę. Mam nadzieję, że pani potrafi być damą.

- Ależ...!

- Wina? - przerwał mi, jednocześnie obracając się w stronę najbliższego kelnera. Młody, szczupły brunet podszedł błyskawicznie do stolika, nerwowo się uśmiechając. Musiał być tutaj nowy.

- Prosimy o butelkę Chianti, wasz popisowy zestaw antipasti oraz foccacię z rozmarynem i kozim serem. Na drugie będzie pizza margharita z mozzarellą fior de latte, a na deser tiramisu. Albo nie, niech będzie cannolo. Ostatnio było niezłe.

- Oczywiście, proszę pana. Coś jeszcze?

- Hmm, a może i tak. Na początek, niech pan jeszcze poda nam po kieliszku prosecco. Tylko otwórzcie nową butelkę.

Kelner szybko zanotował ostatnią pozycję i czmychnął w stronę kuchni. Siedziałam z lekko uchylonymi ustami, wpatrzona w mężczyznę przede mną. Eva zupełnie inaczej go opisywała. Miły? Grzeczny? Dobry facet?

- Jestem pewny, że będzie ci smakowało. Nie wiedziałem, czy jesz mięso, więc wszystko, co zamówiłem jest wegetariańskie.

- Wystarczyło zapytać - wycedziłam, ignorując jego bezceramonialne przejście na TY. Właściwie, chyba nie powinniśmy być zbyt formalni, skoro to randka w ciemno.


- O boże, jakie to wszystko dobre - powiedziałam, przełykając ostatni kawałek pizzy. Miękkie, lekko wilgotne i gumowe ciasto w stylu neapolitańskim to właśnie to, co kocham. Nikt mi nie wmówi, że rzymska wersja z chrupkim spodem jest lepsza niż to.

- Cieszę się, że poprawił ci się humor.

Uniósł dłoń i otarł palcem oliwę, spływającą z kącika moich ust. Serce zabiło mi mocniej i wstrzymałam oddech. Od tak dawna nikt mnie nie dotykał. W ciągu ostatnich dwóch lat, moje jedyne bliższe kontakty z ludźmi ograniczały się do krótkich uścisków. Wydawało mi się, że wcale nie tęsknię za czymś bardziej intensywnym.

- Do twarzy ci z włoskim jedzeniem - powiedział cicho, wpatrując się we mnie badawczo. Czarne, lekko zmierzwione włosy opadały mu na czoło. Byłam pewna, że to nie przypadek. Tacy mężczyźni jak on doskonale wiedzą ile pomady nałożyć, żeby uzyskać naturalny efekt. 

Delikatnie odsunęłam od siebie jego dłoń, kładąc ją na stoliku. Była naprawdę duża i chłodniejsza, niż przypuszczałam.

- Oto państwa deser.

Kelner postawił przed nami dwa skromne, ale piękne cannolo z posypką z pistacji.

- Wolałbym zjeść deser gdzie indziej.


***

Prolog mojego debiutu na Wattpad. Oceniajcie, debatujcie, podrzucajcie swoje pomysły i domysły. . Kolejne rozdzialy postaram się dodawać na początek codziennie,  żeby było, co oceniać, a później ograniczę się prawdopodobnie do kilku na tydzień. 


Dziękuję każdemu, kto poświęcił lekturze swój wolny czas!





Far from love - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz