10

110 17 15
                                    

Kiedy dotarło do mnie, co właśnie zrobiłam, porwałam szorstką myjkę z kosmetyczki i wylałam na nią pół buteleczki żelu pod prysznic. Nawet nie powąchałam i nie oceniłam gęstości. Po prostu zaczęłam szorować całe ciało, niemal boleśnie, doprowadzając każdy skrawek skóry do czerwoności. Jak mogłam chcieć dotykać się myśląc o nim? Jak mogłam tak błyskawicznie dojść, robiąc to? Wezbrało we mnie obrzydzenie. 

- Pies by to trącał - warknęłam, jak szalona pocierając brzuch. Nigdy nie miałam nic przeciwko fantazjom i pozwalałam swojej wyobraźni hasać wedle jej woli. Nawet, jeśli były to fantazje na temat mężczyzn, których nie powinnam pożądać. Były szef, ojciec koleżanki, rywal w walce o awans. Za każdym razem byli to jednak faceci, z którymi nie dzieliła mnie bliższa relacja. Po prostu widywałam ich od czasu do czasu. Nie, żeby cokolwiek łączyło mnie z Danielem.

- Hormony. Kobieto. Tak dawno się nie bzykałaś - przynajmniej świadomie - że zaczyna ci już odbijać. Musisz wreszcie się obudzić. Otworzyć na nowe, 

Świetnie. Teraz jeszcze popadam w szeleństwo. Choć ponoć inteligentni ludzie często mówią do siebie na głos. 

Oparłam dłonie o brzeg umywalki i wbiłam wzrok w swoje odbicie. Zaróżowione policzki, lekko pogryziona i spuchnięta dolna warga, iskierki samozadowolenia w oczach. Ten orgazm zrobił tyle samo dobrego dla mojego wyglądu, co złego dla umysłu. Czułam się ze sobą naprawdę źle. Szczerze. Precież nie znosiłam tego gnoja. Bogaty, nadęty dupek, który nie musiał przepracować w ciagu życia ani jednego dnia, bo urodził się z pieniędzmi za pieluchą. Kobiety na jedno skinięcie palca, które wykorzystywał gdy tylko miał okazję i stado durnych facetów wykonujących każdą jego prośbę. Nagle dostało mu się w spadku zarządzanie siecią hoteli i myślał, że może robić, co mu się żywnie podoba. Co to, to nie. 

~*~

Zeszłyśmy na dół chwilę przed dwudziestą i stanęłyśmy przy popielnicy. Eva wyciągnęła fajkę, ale zanim zdążyła wypalić chociaż połowę, Adam i Daniel już przy nas byli. Obaj popryskali się perfumami i mieli wilgotne po prysznicu włosy. Wyglądali niemal jak bracia. Wysocy, pewni siebie... Adam założył luźną białą koszulę i cienkie jeasny. Do tego mokasyny z lekkiej skórki. Daniel pozornie pozwolił sobie na jeszcze większy luz, ale prezentował się świetnie. Jak zwykle. Luźne i czarne jak noc bawełniane spodnie i równie swobodna koszula, przypominająca trochę ubranie mnicha. Pozwolił stopom oddychać, zakładając brązowe sandały. 

- Czasami mam wrażenie, że wy się jakoś na to umawiacie - powiedział Adam, spoglądając na mnie. 

- To znaczy?

- Wyglądacie jak z żurnala - potwierdziła Eva, nawet nie próbując ukryć ironicznego uśmieszku. Tak. Miałam na sobie luźną bawełnianą sukienkę, opadającą aż do ziemi. Czarną. Talię podkreśliłam plecionym brązowym paskiem, a na stopach miałam japonki. Również brązowe. Włosom pozwoliłam opaść na ramiona i plecy. 

- Wielu ludzi lubi czerń, Eva - zaoponowałam, nie patrząc w stronę Daniela. Nie musiałam. Czułam jak jego uśmiech wypala się na mojej skórze. - To dobry kolor. Ubrana na czarno, zawsze jesteś gotowa do rozmów biznesowych. 

Przyjaciółka uniosła jedną brew do góry i wypuściła chmurę dymu z nosa. Na swoich piętnastocentymetrowych szpilkach, była niemal mojego wzrostu. Sama postawiła na sukienkę maxi w kolorze głębokiej zieleni. Lubiła ten kolor niemal tak mocno jak ja czerń i nosiła go często.

- Idziemy? 

Daniel ujął mnie delikatnie pod ramię, nie czekając na odpowiedź. Kiedy tylko Eva wyrzuciła papierosa, Adam zaproponował jej swoje. Lubili się, więc rozmowa nie przysparzała im problemów. Zanim doszliśmy do restauracji już się śmiali. "Serio, powiedziałaś, że nie wiesz gdzie są ręczniki, gapiąc się na nie? I on to łyknął. Kobieta prędzej przyłożyłaby mi w twarz, gdybym tego spróbował!". Zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro, że tamtego felernego dnia nie wzięłam telefonu i nie byłam na tyle przytomna, żeby zachować się jak człowiek.  Nie rozmawialiśmy już więcej na ten temat, a Adam nie próbował zaprosić mnie na drugą randkę. Właściwie, nie wiedziałam, dlaczego. Czyżby Daniel powiedział mu więcej niż myślałam?

- Pięknie wyglądasz, droga Sam - przerwał ciszę, gdy już wchodziliśmy do restauracji. Chyba wyczekał ten moment, ponieważ nie miałam szansy nic odpowiedzieć. Kelner właśnie skinął nam głową i poinformował nas, że możemy usiąść przy którymkolwiek wolnym stoliku. Wybraliśmy ostatni przy oknie, a brunet od razu zamówił dla nas dwie butelki wina i wodę gazowaną. 

- Nie zapomnij o niej tym razem - zasugerował, podając mi szklankę. Poczułam, że się czerwienię. 

Eva usiadła po mojej prawej, a Adam na przeciwsko. Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały. Nie odwrócił wzroku, tylko się uśmiechnął. Miałam wrażenie, że to naprawdę dobry facet. Dobry, spełniający się zawodowo, pewny siebie. Eva nie zorganizowała tej randki tylko po to, żebym wreszcie zaczęła się widywać z mężczyznami. Ona miała nadzieję, że nam wyjdzie. 

Rozejrzałam się po sali. Podłoga i ściany lśniły czystością, ale wcale nie odzuwałam sztywnej atmosfery. Z kuchni dochodziły krzyki kucharzy, którzy uwijali się w ukropie a kelnerki i kelnerzy donosili dania na stoły oraz zbierali zamówienia od gości. Mnogość kolorów zaskoczyła mnie, jak zawsze we Włoszech, a obezwładniające zapachy przeniosły na chwilę w krainę marzeń. Na stołach piętrzyły się przekąski oraz główne dania. Oliwki, bakłażany, papryki, faszerowane pomidory, arancini, grossini, lasagne, różnego rodzaju pasty i owoce morza. Gdzieś po drugiej stronie, pod ścianą, kolorowe desery przyciągały najmłodszych, nawet jeśli jeszcze nie zjedli pierwszego dania. Obok pyszniły się misy z owocami. Było również stoisko z lodami, gdzie wesoła kelnerka opowiadała o smakach zainteresowanym i nakładała im ogromne porcje. Już wiedziałam, że to będzie właśnie deser Evy. 

- Foccacia brzmi nieźle - odezwał się nagle Daniel. Nie patrzył na mnie. - Ta z rozmarynem i kozim serem zapowiada się chyba najlepiej. Co myślisz, Samantho?

Poczułam jak moje wnętrzności zaciskają się w supeł. Parszywy dupek. 

- Weź dla siebie, jeśli chcesz. Moim zdaniem jest nieco... ciężka do strawienia. Na pierwszy rzut oka smaczna, ale potem odbija się czkawką. 

Eva zmrużyła oczy, wyczuwając napięcie. Adam nagle stwierdził, że woli skorzystać ze szwedzkiego stołu, więc wstał. Złapał największy możliwy talerz i rzucił się na marynowane bakłażany, arancini i danie dnia. To było chyba risotto z owocami morza. 

- W takim razie, może margharita - zasugerował niezrażony Dan, nadal nie podnosząc wzroku znad karty. - Nic tak nie pokazuje kunsztu pizzayolo, jak klasyka. Podzielę się z wami. 

Gdyby wzrok mógł zabijać, Daniel Snake byłby trupem. Dymiącym, spopielonym trupem.

- Brzmi... - zaczęła Eva, ale ją również zgromiłam ją wzrokiem. - Wolę capriciosę. Tutaj przynajmniej ma karczochy, tak jak powinna. Nie mogę stracić takiej okazji. Ale dziękuję za propozycję. Może jutro. Sam, zjesz ze mną?

To, moi drodzy, jest prawdziwa przyjaźń. 

- Oj, zdecydowanie. Nie chcę tracić czasu na byle jaką margharitę - skwitowałam i uśmiechnęłam się chłodno. - Jestem jednak przekonana, że dla ciebie będzie jak znalazł, Dan. Nie krępuj się.

Nie odpowiedział. Kelner właśnie przyszedł, żeby podać nam wino i zebrać zamówienie na dania z karty, więc odwrócił się w jego kierunku i płynnym włoskim złożył za nas zamówienie. Przez resztę wieczoru zręcznie prowadził rozmowę, angażując Evę i Adama. Nawet ja nie mogłam pozostać obojętna, ponieważ tamta dwójka wyraźnie dobrze się bawiła. Pojawiło się sporo tematów biznesowych, ale konwersacja zeszła również na kulinaria, muzykę, a w którymś momencie na najśmieszniejsze wpadki w pracy, o których wolno nam było głośno mówić. W tle grała przyjemna muzyka, kelnerzy powiadomili nas o zbliżającej się imprezie i przez chwilę niemal dobrze się bawiłam. Domówiliśmy nawet kolejne dwie butelki wina i gdzieś w połowie ostatniej, Dan spojrzał na mnie kątem oka, po czym dolał mi wody. Ani razu jednak nie odezwał się już do mnie wprost. 

Far from love - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz