6

103 16 15
                                    


Obudził mnie soczysty pstryczek w nos. Pstryczek z rodzaju tych, które przytrafiają nam się w podstawówce, gdy tracimy czujność. Pstryczek, którego osoba dorosła nie powinna doświadczać ze strony innej osoby dorosłej, jeżeli nie są ze sobą w zażyłych relacjach. Zupełnie, kompletnie, absoultnie niebiznesowy pstryczek w nos. 

- Co do cholery - chrypnęłam, unosząc głowę i napotykając rozbawione jeziora. Jeziora? Musiałam się chyba przez sen uderzyć w głowę. 

- Próbowałem delikatniej, droga Sam, ale niestety. Śpisz jak zabita. Jestem przekonany, że gdyby wpadł na ciebie nosorożec, tylko odwróciłabyś się na drugi bok. - Pieprzone jeziora wydawały się być jeszcze bardziej rozbawione. Fale wesołości przetaczały się po nich jedna po drugiej. Przemknęło mi przez myśl, że to całkiem przyjemny widok. 

- Ja. Przepraszam - powiedziałam, ze zgrozą zauważając mokrą plamkę na ramieniu bruneta. Bogowie, jak dobrze, że nosił czerń. Może nie zauważył, że go obśliniłam? 

- Lądujemy, księżniczko. Pamiętaj, proszę, żeby nie zdradzić obsłudze, kim jestem. 

Księżniczko? Czy ten facet nie miał w sobie ani odrobinę wstydu? Niemal każdy sposób, w jaki się do mnie zwracał, wydawał mi się dziwny, bezczelny albo zwyczajnie irytujący. Ten jednak wyprzedił wszystkie pozostałe. Wyprostowałam się, czując rwący ból w szyi. Miałam ogromną ochotę wyjąć z torby lusterko i sprawdzić stan mojej twarzy, ale nie chciałam robić tego przy nim. 

- Och, nie martw się tym. Spędzimy ze sobą tak mało czasu, że nie będę miała okazji rozmawiać z obsługą przy tobie - odpowiedziałam, wyobrażając sobie czerwień rozlewającą się po czubku mojego nosa. Gdy byłam nastolatką, przyssałam sobie kubek do twarzy. Skupiłam się na czytaniu tak mocno, że nie zauważyłam, gdy minęło ponad czterdzieści minut. Wizyta w toalecie i rzut okiem na moją twarz skończyły się płaczem i zarzekaniem się, że już nigdy nie pójdę do szkoły. Matka mnie wyśmiała, ale następnego dnia pożyczyła mi fluid. Tak odkryłam magię makijażu. 

- I tu się mylisz, moja droga - powiedział Dan, wytrącając mnie z rozmyślań. - Zdecydowałem, że chcę brać czynny udział w waszych testach. Sprawdzę czy wszystko jest dopracowane tak, jak sobie tego życzę, a przy okazji zrozumiem sposób w jaki wy decydujecie o swoich ocenach. 

Samolot osiadł pewnie na ziemi. Niektórzy ludzie niemal od razu zaczęli się podnosić, mimo że prędkość mogła ich zwalić z nóg. Niczym owce, jeden po drugim zaczęli łapać za swoje rzeczy. Kiedy maszyna dotarła na miejsce docelowe, większość już stała, panicznie patrząc w stronę wyjścia. Z zaskoczeniem zauważyłam, że Daniel nie należy do tego typu osób. Nasz śpiący sąsiad dopiero powoli ocierał oczy i również nie było widać po nim oznak tego szaleństwa. 

- Zdecydowałeś? Ty zdecydowałeś? Nie wiem, co sobie wyobrażasz, Daniel...

- Dan. Proszę. Tylko matka zwraca się do mnie w ten sposób. 

- Dziękuję za bardzo kulturalne przerwanie mojej wypowiedzi - prychnęłam. - A więc, Daniel. Nie wiem, co sobie wyobrażasz, ale nie możesz sam decydować o tym, czy będziesz nam towarzyszył, czy też nie. Ba, to byłoby wysoce niestosowne, biorąc pod uwagę, że mamy ocenić waszą inwestycję. Każdy poznaje wyniki na koniec. 

Sąsiad zaczął powoli zbierać swoje rzeczy,a ludzie stojący w korytarzu przestępowali z nogi na nogę. 

- Jest wiele niestosownych rzeczy z twoim udziałem, które przychodzą mi do głowy, ale ta z pewnością do nich nie należy, droga Sam. Ustaliliśmy to już z Evą na poziomie negocjacji, więc myślę, że nie ma co zmieniać planu. 

Zatkało mnie. Zatkało mnie do tego stopnia, że nie powiedziałam już nic aż do wejścia na halę przylotów. Nie mówiłam nic, kiedy brunet stanął i wstrzymał kolejkę, żebym mogła spokojnie wyjść. Nie mówiłam nic, odrzucając jego dłoń, gdy schodziliśmy po stromych schodach do autobusu i nie mówiłam nic, wyrywając z jego rąk swoją walizkę, którą zdjął z taśmy. Tak jak jak uparcie milczałam, tak on uparcie zachowywał na twarzy lekki uśmieszek, który wzbudzał we mnie najgorsze instynkty. 

Odezwałam się dopiero, gdy usiadłam obok Evy w busie, mającym podwieźdź nas do hotelu. 

- Co za przeklęty dupek - powiedziałam, ściszając głos. 

- Rozumiem, że jesteś taka wściekła nie tylko dlatego, że wstałyśmy przed piątą? 

Ruszyliśmy. Kierowca prowadził, jakby kupił prawo jazdy na straganie, ale obie byłyśmy do tego przyzwyczajone. W końcu, to południe Włoch. 

- Gość zachowuje się jakby pozjadał wszystkie rozumy. Jest bezczelny. Na dodatek, ponoć pozwoliłaś mu przyglądać sie naszej pracy. 

- Nie wydaje ci się, że trochę przesadzasz? - Eva ziewnęła szeroko i poprawiła żółte okulary przeciwsłoneczne na włosach. Zrobiła z nich opaskę i, mimo że krytycy mody uważali to za skrajnie passe, wyglądała świetnie. 

- Ja? Naprawdę. Po czyjej stronie jesteś, co? 

Zaśmiała się. 

- Po twojej, kochana. I właśnie dlatego,znam ciebie i twoje możliwości. Uprzedziłaś się do gościa przez całą sytuację w knajpie. Przecież tak obiektywnie, to on jest naprawdę w porządku. Dżentelmen, przystojny, ma klasę. 

Spojrzałam kątem oka w kierunku tegoż przystojnego dżentelmenta z klasą. Znowu wlepił wzrok w czytnik, co niestety, ale mi imponowało. Wyglądał nienagannie, mimo wczesnej pobudki, kilkugodzinnego lotu oraz mojej śliny na ramieniu. Wydawał się być niemal nie na miejscu, w otoczeniu tych wszystkich, poważnie sfatygowanych ludzi. Przed nim siedziała kobieta przed osiemdziesiątką, ubrana w pastelowo-różowe spodnium z cytrynowym kapeluszem na głowie, nadającym jej wygląd nieco zleżałej babeczki z lukrem. Kiedy upuściła ulotkę informacyjna z hotelu, którą się wachlowała, Dan bez słowa schylił się i ją podniósł. Oddał zgubę muffince. "Dziękuję, młody człowieku". Obdarzyła go szczerym uśmiechem. Ja jednak wiedziałam swoje. 

- To tylko pozory, Eva. Wygląda na takiego grzecznego i obytego, ale to dupek. Bezczelny dupek, który z szarmanckim uśmiechem na ustach wyrywa ci ostatnią butelkę whiskey, bo pasuje do jego cygar. 

Tym razem, przyjaciółka parsknęła tak głośnym śmiechem, że kilka par oczu zwróciło się w nasza stronę. Nowa fanka Daniela posłała nam najmocniejsze spojrzenie, kwitując je nawet donośnym cmoknięciem. 

- Daniel Snake ukradł ci alkohol? - spytała Eva, niemal sie dusząc. - To ja już rozumiem, dlaczego jesteś taka wściekła. Nie martw się, postawię ci drinka jak tylko dojedziemy do hotelu. Od razu zrobi ci się lepiej. 

- No ja myślę. 

                                                                                             ***

Dzisiaj sobota, więc rozdział wskoczył wcześniej :) Kolejnego możecie się spodziewać jutro rano lub późnym popołudniem. Od następnego tygodnia, rozdziały będą pojawiać się regularnie we wtorki, czwartki oraz w soboty. W ramach rekompensaty za czekanie, postaram się aby były nieco dłuższe niż poprzednie. 

Czy Waszym zdaniem Daniel to dżentelmen, czy cham? ;) 

Far from love - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz