1. Redi

1.5K 23 19
                                    

Draco Malfoy delikatnie położył dłoń na klamce i ostrożnie otworzył drzwi. Zajrzał do środka. W salonie Malfoyów siedziała Hermiona, jego matka i dwoje projektantów, którzy pomagali im w przygotowaniu ceremonii zaślubin. Blondyn widząc ekscytację w oczach swojej ukochanej, uśmiechnął się i zamknął drzwi. Poszedł w stronę schodów i wszedł na górę.

Tak naprawdę wszystko się zmieniło. Jedyne zmartwienia jakie teraz posiadali to kolor obrusów, rodzaj kwiatów czy gatunek muzyczny na ich ślubie. Koszmary senne zostały, ale to co najważniejsze, czyli miłość i przyjaźń rozkwitały z każdym dniem. Draco cieszył się, że pogodził się na dobre z Hermioną i że wreszcie zapanował spokój w jego życiu. Szykował się na najważniejszy moment i to było dla niego najistotniejsze.

Mroczne czasy przeminęły zostawiając miejsce dla radości i śmiechu. Każdemu się powodziło. Harry i Ginny spodziewali się dziecka, Dylan i Penelopa żyli się sobą w pełni szczęścia, a między światem żywych i umarłych zapanowała harmonia.

Malfoy cieszył się każdym dniem spędzonym w ukochaną. Czasami do jego głowy wpadały wspomnienia, ale szybko się ich pozbywał myśląc o szczęśliwej przyszłości, która na niego czekała.

Hermiona wspominała tych, których utraciła, ale wdzięczna była za to, co otrzymała w zamian i czym mogła cieszyć się teraz.

Każdy zapomniał na dobre o Regu Blavenie. No...prawie każdy.

Blaise Zabini będąc wciąż Marnotrawcą Czasu nie zapomniał. Nadal dręczyły go myśli o tym co by to było, gdyby Reg Blaven wcale nie pojawił się w ich życiu. Posiadając tak wielką moc nad czasem zachęcał blondyna do wyprawy i do rozwiązania tych wszystkich koszmarów, które prześladowały i prześladują jego i jego przyjaciół. Draco nie chciał o tym słyszeć.

Malfoy nie zauważył schodzącego po schodach mulata i uderzył go w bark. Otrząsnął się i spojrzał na przyjaciela z uśmiechem.

- Co tutaj robisz?

- Dzisiaj dzień spotkań organizacyjnych... - Odrzekł Zabini masując sobie bark. – Jako twój świadek muszę być na każdym. Tak przynajmniej wyraziła się Hermiona.

Blondyn parsknął śmiechem i pokiwał głową.

- Masz rację, z Hermioną lepiej nie zadzierać, jeśli chodzi o kwestię ślubu.

- A ty? Czemu nie ma cię w salonie?

- Omawiają sprawy tylko dla panny młodej. – Zaakcentował jedną z projektantek. – Dlatego musiałem wyjść, ale nie powiem, że nie podglądałem.

Blaise uśmiechnął się lekko i stanął prosto.

- Draco możemy porozmawiać?

Blondyn westchnął ciężko i odpowiedział:

- Mówiłem ci już Blaise, nie namówisz mnie...

- Posłuchaj mnie tylko... - Złączył dłonie i spojrzał mu w oczy. - ...wysłuchaj mnie do końca i dam ci spokój.

Draco skrzyżował ramiona i poddając się odrzekł:

- Okej, chodź do jadalni.

Obaj zaczęli iść w górę w stronę jadalni. Znaleźli się w dużym pomieszczeniu, w którym spoczywał duży dębowy stół i szesnaście krzeseł. Na ścianach powieszone były obrazy różnych znanych artystów. Usiedli naprzeciwko siebie.

- Tyle czasu spędzam nad rozmyślaniami o tym, czy cofanie się w czasie jest słuszne czy nie. – Odparł Blaise. – Znam dobrze ten przyrząd, praktykowałem i ćwiczyłem i doskonale wiem jak się nim obsługiwać. – Złączył dłonie i kontynuował. – Możesz mi zaufać, sam wiesz, że cała wiedza zeszła na mnie, kiedy dostałem Tempu Vastum. To potężna maszyna Draco, dobrze o tym wiesz. Znam dokładny czas, w którym powinniśmy się pojawić, aby zabić Rega Blavena...

- Blaise o czym ty mówisz?! – Spytał zmęczony ciągłą paplaniną blondyn.

- Wysłuchaj mnie do końca. Znam dokładny czas, w którym powinniśmy się pojawić, aby zabić Rega Blavena, który nigdy nie pojawiłby się w naszym życiu i nie zabiłby nikogo z naszych bliskich.

- Chcesz uśmiercić Dylana i Penelopę?

- Nie uśmiercimy ich. To wydarzenie daleko po ich urodzinach.

Draco oparł się o krzesło.

- Już dawno wyraziłem zdanie o tych twoich podróżach w czasie. Już dawno powinieneś to zniszczyć! – Blondyn podniósł ton i wstał z krzesła. – Wszystko teraz jest w porządku nie mieszajmy się w sprawy, o których nie mamy pojęcia.

- Ja mam pojęcie! Przecież ciągle ci mówię, że wiem co robić!

- Dość Blaise. – Draco odsunął się od stołu. – Wysłuchałem cię do końca i to moja ostateczna odpowiedź. Nie. – Chłopak odwrócił się na pięcie i odszedł, gdy Zabini krzyknął:

- A Hermiona? – Blondyn stanął i odwrócony plecami do przyjaciela słuchał. – Zobacz co mógłbyś dla niej zrobić. Nic przez co cierpiała, by się nie wydarzyło. Ani śmierć Rona, jej rodziców, Juliana. Te ciągłe walki z Blavenem. Nic. Tylko ona, sama i szczęśliwa bez tych wszystkich okropności. – Zabini wstał i podszedł powoli do przyjaciela, który odwrócił się w jego stronę. – Wiem o koszmarach, które dręczą Hermionę. Nieraz słyszę, jak krzyczy przez sen. Wiem, jak cierpi. Sam nie chcę jej bólu, ty tym bardziej. Pomyśl jaka byłaby szczęśliwa. Bez żadnej myśli, o tym mordercy...

Draco spojrzał w oczy Blaise'a, które emanowały szczerością i troską. Zabini chciał dobrze, tak jak wszyscy, ale prawda była taka, że tylko on miał moc cokolwiek zmienić.

- Wiesz, że Hermiona się nie zgodzi.

- To jej nie mów! – Mulat rozłożył ramiona w oczywistym stwierdzeniu. – Zrób jej prezent ślubny Draco. Podaruj jej spokój i szczęście.

Malfoy westchnął ciężko i pomasował się po głowie intensywnie myśląc. Zabini miał rację to fakt, Hermiona byłaby szczęśliwa, nie dręczyłyby ją te wszystkie przeszłe okropności. Wszyscy by żyli, a Reg byłby unicestwiony. Na zawsze.

Mógł ufać Zabiniemu w stu procentach. Był to przecież jego najlepszy przyjaciel, który zawsze go wpierał i chciał dla niego dobrze. Dlaczego nie miałby mieć racji?

- Opowiedz mi wszystko, jeszcze raz.

Dramione - Tempu Vastum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz