10. Rozwiązanie problemu i brak czasu

279 13 1
                                    

Blaise obudził się i kiedy zdał sobie sprawę z tego, gdzie jest, otrząsnął się i wstał, tłukąc przy tym puste fiolki, które leżały na drewnianym stole. Szybko się ocknął i otarł zmęczony oczy. Dlaczego usnął? Nie powinien spać w takim miejscu, w dodatku, w tajnej skrytce, która była otwarta i każdy mógłby sobie tędy wejść. Przecież nie znał rzeczywistości, w której był dokładnie. Ktoś mógłby go przyłapać i narobiłby o wiele więcej szkód niż dotychczas. Ganiąc się za brak odpowiedzialności, zabrał potrzebne mu rzeczy, schował ostrożnie do torebeczki, a słój wziął w ręce. Zabrał się za ustawianie Tempu Vastum tak, aby dostać się od razu do domu Malfoya. Miał nadzieję, że spotka go tam i że nie będzie musiał go szukać. Teraz marnowanie przez nich czasu było najgorszym błędem, patrząc na to, że wiedzę mieli już odnalezioną. Zabini delikatnie przycisnął przycisk na zegarze i bardzo szybko znalazł się w ogrodzie Malfoyów. Położył ostrożnie słój na ziemi i pobiegł w stronę drzwi wejściowych prowadzących do kuchni. Wpadł jak strzała do środka i przebiegł wzdłuż długiego korytarza omijając pozamykane pomieszczenia. Wlazł do salonu i rozejrzał się. Na rozłożonym fotelu, pod grubym kocem, leżał Lucjusz Malfoy. Zabini delikatnie zamknął drzwi, kiedy wślizgnął się do środka.

- Przepraszam? Draco jest w domu?! – Za pierwszym razem zawahał się, bo nie mógł wyjść z podziwu, że Lucjusz Malfoy żył. Bał się go tak, jakby zobaczył przed sobą ducha albo straszną zjawę.

Kiedy Zabini podszedł bliżej, zauważył jaki Lucjusz jest blady i wychudły. Jego oczy całe załzawione i sine obserwowały go, ale były bliskie zamknięcia. Gruby koc opatulał jego trzęsące się od zimna ciało.

- Dracona...tutaj nie ma... - Wychrypiał Malfoy, krztusząc się własną śliną. Blaise obserwując go pomyślał o tym, czy rzeczywiście taki los spotkałby Lucjusza, gdyby ich rzeczywistość była taka, czy to miało jakieś konsekwencje jego czynu grzebania w czasie. Mając mętlik w głowie, przeprosił i szybko wyszedł z salonu. Zaczął się zastanawiać nad tym co zrobić. Szukać Draco czy zostać tutaj i czekać na niego? Nie wiedział przecież, gdzie blondyn teraz jest. Mógł być wszędzie wnioskując, iż stracił rozum, przez to, że Hermiona go nie rozpoznaje. Mulat miał tylko nadzieję, że Malfoy nic sobie nie zrobił.

****

Draco teleportował się do Hogwartu nie zwracając uwagi na to, że teleportowanie na terenie szkoły jest zabronione. Spojrzał na stare mury zamczyska i od razu w jego głowie kłębić się zaczęły wspomnienia związane z tym miejscem, a szczególnie ten ostatni rok wyzwań i cierpienia. Teraz, patrząc na młodych czarodziejów, którzy biegali i rozmawiali śmiejąc się, nie było widać, żeby ktokolwiek był smutny lub cierpiący. Wszyscy wydawali się być szczęśliwi. Z jednej strony nie dziwiło go to. Przecież nie spotkali nigdy na swojej drodze Rega Blavena, a czasy Voldemorta dawno już ustały.

Draco miał nadzieję, że dyrektorką Hogwartu nadal jest McGonagall. Z nią mógłby cokolwiek ustalić, bez używania na niej czarów. Szedł właśnie w stronę gabinetu dyrektora. Wszyscy uczniowie patrzyli na niego podejrzanie, zastanawiali się zapewne kim jest. Wchodząc po schodach z bijącym sercem podszedł do drewnianych drzwi. Zapukał energicznie i westchnął z ulgą, kiedy usłyszał głos Minerwy:

- Proszę.

Wszedł powoli do gabinetu i zamknął drzwi. Minerwa widząc go, zdziwiła się nieco i poprawiła się na siedzeniu. Patrzyła na niego uważnie i słysząc jego grzeczne powitanie jeszcze bardziej się zszokowała.

- Pan Malfoy?!

- Tak jest, witam. – Odparł i stanął przed biurkiem dyrektorki. Kobieta nie mogła wyjść z podziwu. Draco Malfoy, kulturalnie wszedł do gabinetu, przywitał się i stał? Po prostu stał?

- Usiądź proszę... - Usłuchał i zasiadł naprzeciwko niej, a ona zapytała. – W czym mogę służyć?

- Chciałem podzielić się pewną propozycją i mam nadzieję, że pomoże mi pani w realizacji mojego planu.

Wybałuszyła oczy i zakładając porządnie okulary przyjrzała się mu uważniej.

- A co to za plan panie Malfoy?

- Myślę, że dobrym pomysłem będzie, zorganizowanie Balu Absolwentów dla mojego rocznika.

Minerwa posłuchała go, odchrząknęła i odpowiedziała:

- To nie jest zły pomysł panie Malfoy, ale szczerze powiedziawszy, dziwi mnie fakt, że to właśnie pan wyszedł z tą inicjatywą.

- Jeszcze dużo rzeczy panią zadziwi pani McGonagall. Mnie też wiele rzeczy tu zadziwiło.

- Rozumiem... - Udała, że nie słyszała jego ostatnich słów i powiedziała. – Myślę, że Bal Absolwentów to dobry pomysł, patrząc nawet na to, że takie Bale zawsze organizowaliśmy... - Zajrzała do swoich notatek i znalazła kalendarz. - ...nie ma problemu z zorganizowaniem takiej „imprezy". Myślę, że za trzy miesiące spokojnie, wszystko będzie przygotowane i...

- Trzy miesiące?! – Przerwał jej Malfoy, zrezygnowany jej odpowiedzią.

- Panie Malfoy nie da się zorganizować Balu, w krótszym czasie nawet w świecie czarodziejów...

Otarł twarz i westchnąwszy zaczął błagać:

- Naprawdę nie da się tego przyspieszyć?! Jest pani pewna? To dla mnie bardzo ważne i... - Ugryzł się w język i odparł. – To dla nas absolwentów bardzo ważne i trzy miesiące to naprawdę dużo.

- Trzy miesiące to ostateczna odpowiedź. Szkoła to nie miejsce na imprezy panie Malfoy, ale skoro „wszyscy absolwenci" jak pan to ujął chcą tego balu, to bal odbędzie się w dogodnym dla szkoły czasie.

Malfoy nie mógł pozwolić sobie na tak długie czekanie. Wymyślił ten bal, aby choć trochę bardziej spróbować zbliżyć się do Hermiony i nie marnować czasu stojąc przed jej domem i pukając do drzwi. Wiedział, że nie powinien używać zaklęć, ale nie mógł na to pozwolić. Trzy miesiące to za dużo. A jeśli Blaise nie wróci, a jeśli niczego nie znajdzie? Nie wiadomo, ile to wszystko potrwa. Zdesperowany poczuł jak oczy mu wilgotnieją i wyjął szybko różdżkę.

- Panie Malfoy, co to ma znaczyć?!

- Imperio.

- Czy mogę jakoś pomóc panie Malfoy?

- Masz tydzień na zorganizowanie Balu Absolwentów. I każdy ma zostać zaproszony. Do roboty.

Dramione - Tempu Vastum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz