Rozdział 2

13.9K 523 14
                                    

Nareszcie jest ranek i mogę iść do domu, najgorsze jest to sprzątanie. Nie podpisaliśmy ostatnio umowy z firmą, która się tym zajmuje i ciągle szukamy innej bo Foks, właściciel baru twierdzi, że nie ma zamiaru przepłacać. Trudno znaleźć kogoś porządnego i tym bardziej za małe pieniądze, więc na razie musimy sprzątać sami na koniec każdej zmiany.

Zastanawiam się co zrobić z tymi dwoma tygodniami wolnego które dostałam przymusowo, rzadko biorę wolne ostatnio tylko jak jadę do rodziców. I tak wiem, że przyjdę tu gdy tylko zajdzie taka potrzeba na co jak zawsze Foks będzie narzekał. Na początku wyganiał mnie wręcz siłą lecz teraz tylko wzdycha i chowa się w swoim biurze. 

Z drugiej strony tym razem będę mogła poświęcić czas na remont i przeprowadzkę. Zbieram rzeczy do plecaka i wychodzę na zimne poranne powietrze. Lena mnie dzisiaj przywiozła więc mogę drogę powrotną pokonać biegnąc. Nie mam daleko do kawalerki, raptem kilka przecznic. To zbyt mało by mnie zmęczyć i może jak zostawię swoje rzeczy w mieszkaniu przebiegnę jeszcze trzykrotnie taki dystans z nadzieją iż padnę ze zmęczenia. Zmianę w siłowni zaczynam dopiero o drugiej więc mam jeszcze dużo czasu do niej.

*****

Jak to nie żyje? Przecież ja żyję a on nie. Co się stało z Dominikiem? 

Moje dziecko. Co z dzieckiem? Mój synek, gdzie mój synek czy ktoś widział mojego synka. Niech ktoś spróbuje mi pomóc znaleźć mojego synka! 

Nikt mi nic nie chce powiedzieć. 

Wszystko mnie boli i nie mogę się ruszyć. 

Czy może mi ktoś wszystko wytłumaczyć? 

Nie mam siły się podnieść, moje ciało nie chce mnie słuchać. Wszystko boli, ale ten ból jestem w stanie znieść. Ból wewnątrz mnie nie, czuję że oni mi nie mówią wszystkiego. Czuję ten ból ale jeszcze nie potrafię go nazwać, brak czegoś, pustka chyba w sercu, jakby ktoś mi je rozdarł na miliony kawałków i wtedy już wiem czym się różni ten ból od fizycznego ten ból jest spowodowany utratą. 

Ja ich straciłam. Czuję to. Straciłam oboje. 

Nie to niemożliwe. 

NIE! 

Nie może to być prawdą. Niech ktoś powie, że to nie jest prawda! Proszę nie! Niech ktoś mnie obudzi z tego snu. Proszę, pomóżcie mi. 

Nie mogli mnie tu zostawić. 

Widzę martwe oczy Dominika. Patrzy na mnie oskarżycielskim wzrokiem.

-Ty nam to zrobiłaś.

-NIE! To nie prawda, ja nie chciałam. - szlocham.

-Udusiłaś go. Własnego syna! Ty to zrobiłaś! Udusiłaś go!

-Nie! – Mój krzyk rozniósł się po pustym pomieszczeniu. Znów to samo. Czy to się kiedyś skończy i kiedyś dostanę noc bez tych koszmarów. 

Patrzę na zegarek dopiero jest dziewiąta. Spałam zaledwie trzy godziny a moje ciało domaga się odpoczynku, którego nie potrafię mu dać. Przykładam głowę do poduszki z nadzieją, że może uda mi się jeszcze zasnąć. Od wypadku miewam koszmary, przeróżne ale zawsze kończą się tym samym oni giną z mojej ręki. Katherina próbowała wszystkich sposobów by mi pomóc. Jednak nie da się wyleczyć z koszmarów przeżytych na jawie. Jedyny sposób by zasnąć choć na chwilę to połknięcie leków. One dają mi gwarancję pięciu godzin nieprzerwanego snu. Często kładąc się spać zapominam o tabletkach i zawsze gdy budzę się żałuję tego.

Aleks Black Riders MC#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz