~ 5 ~

1.2K 114 66
                                    

Po tym, jak Kageyama pomógł mi zejść z lodowiska i usiąść na ławce, zadzwoniłem do mamy, aby po mnie przyjechała. Niestety stłuczenie było na tyle poważne, że na ten moment ledwo byłem w stanie chodzić, więc nie mogłem sam wrócić do domu.

– Jesteś pewny, że sobie poradzisz? Mogę cię podwieźć do domu – proponował czarnowłosy chłopak. Byłem szczerze zaskoczony, że wyszedł z taką propozycją. Wyraz jego twarzy całkowicie się zmienił – z ponurej miny, jaką zwykle przyjmował, na jakby... zmartwioną? Nie chciałem jednak robić sobie nadziei i wmawiać, że obawiał się o moje samopoczucie, ponieważ pewnie obwiniał się, że w pewien sposób zawiódł jako instruktor, bo coś mi się stało.

– Nie trzeba, mama po mnie przyjedzie, więc bez obaw – uspokoiłem go, wywołując na swojej twarzy wymuszony uśmiech. Nie chciałem go niepokoić, ale kolano bolało okropnie. – Z resztą masz za niedługo następną lekcję – przypomniałem mu, bo zdawało się, że kompletnie o tym zapomniał.

– Masz rację – przyznał, jakby trochę niechętnie. 

Usiadł obok mnie na ławce i nie odstępował mnie nawet na krok, stale upewniając się, czy wszystko ze mną w porządku. Czekał razem ze mną aż do momentu, gdy przyjechała moja mama. Wtedy odetchnął z ulgą, czując się spokojniej, że jest ktoś, kto się mną zaopiekuje. 

Pożegnałem się z chłopakiem i w tym samym momencie, gdy kierowałem się z mamą do drzwi, na hale weszła pewna kobieta z dwójką dzieci. Dziewczynka i chłopiec od razu podbiegli do Kageyamy, radośnie się z nim witając. Chłopak przykucnął i uśmiechnął się serdecznie do dwójki szkrabów. Kto by pomyślał, że ten zimny jak lód chłopak może dobrze dogadywać się z dziećmi? Nie mogłem zaprzeczyć temu, że wyglądał z nimi naprawdę uroczo.

Nim wyszedłem, zobaczyłem, jak Kageyama posyła w moją stronę ostatnie spojrzenie. Tym razem nie mogłem się mylić – było to spojrzenie, przez które przemawiała troska. Uśmiechnąłem się do niego wesoło, pokazując kciuk w górę. Nie mogłem pozwolić, aby się martwił. 


~*~


– Ale z ciebie niezdara Shoyo – nabijał się ze mnie Nishinoya, rozwalając się przy tym na moim łóżku, jakby był u siebie. Chociaż można powiedzieć, że był wręcz jak członek rodziny, ponieważ przyjaźniliśmy się naprawdę długo, więc mógł zachowywać się u nas całkowicie swobodnie.

– Nie śmiej się ze mnie – burknąłem naburmuszony. – To okropne, co się stało, bo przez to nie będę mógł przez dwa tygodnie jeździć na łyżwach – wyjęczałem, zakrywając głowę miękką poduszką, aby ukryć przed przyjacielem swoją frustrację. 

– Ty naprawdę polubiłeś łyżwy – zauważył Yuu, przypatrując mi się.

– Tak... – powiedziałem rozmarzony, odsłaniając twarz. – Nie mogę się doczekać kolejnych zajęć – dodałem z uśmiechem, wpatrując się w sufit.

– Zajęć, czy spotkania z Kageyamą? – zapytał, przekomarzając się ze mną Nishinoya.

Doskonale znałem odpowiedź na to pytanie...

Przyjemny Chłód |KageHina|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz