Quintus

23 6 2
                                    

       𝓒iemnowłosy mężczyzna leżał na ogromnym łożu wyściełanym jedwabiami, które były w odcieniu krwi. Był to bowiem ulubiony kolor naszego cesarza. W swoich ramionach trzymał drobną istotkę, która słodko spała, wtulona w jego klatkę piersiową. Była to młodsza siostra Quintusa, z którą wczoraj mężczyzna spędził upojną noc. Jedno musiał przyznać ─ dziewczyna była namiętną kochanką i żadna inna kobieta nie dawała mu tyle przyjemności, co właśnie ona. A trzeba przyznać, że nasz psychopata miał całkiem spory wachlarz porównań, gdyż przez jego łoże przemknęło się naprawdę wiele nałożnic. Sam Quintus nawet nie pamięta, ile ich dokładnie było. Większość po prostu pozapominał, bo nie były na tyle godne, aby zostawić po sobie ślad w pamięci cesarza. Julia jednak była. Och, ona była godna wszystkiego. Quinnie śnił o niej, odkąd tylko zobaczył ją po raz pierwszy. Dokładnie pamiętał tę chwilę, jak strażnicy prowadzili przestraszoną dziewczynę ulicami Rzymu. Specjalnie wyszedł z pałacu, aby zobaczyć ją wcześniej. Spodziewał się, że jego nowa siostra będzie wyglądać, jak zarośnięta dzikuska, której bliżej jest do mężczyzny, aniżeli kobiety. Chciał ją najzwyczajniej w świecie wyśmiać, jednak los spłatał mu figla. Julia bowiem była piękniejsza od samej Venus, którą swoją drogą nasz cesarz również miał okazję przelecieć. Córka Etain była inna od wszystkich kobiet, które miał okazję widzieć. Jej delikatna, alabastrowa skóra, pachnąca różanymi perfumami, które dziewczyna tak uwielbiała, w żadnym wypadku nie przypominała śniadych i wysmarowanych oliwkami ciał Rzymianek. Jej błękitne oczęta, przypominające wzbudzony ocean o poranku, w których wciąż tańczyły niebezpieczne ogniki, nie mogły się równać z nudnymi oczami innych przedstawicielek płci pięknej. Jej szczupła i pociągła twarz oraz delikatne rysy były po prostu perfekcyjne. Uwielbiał nawet sposób, w jaki się poruszała. A z kolei te wszystkie egzotyczne tatuaże i kolczyki na jej ciele sprawiały, że w jego oczach była jak istota nie z tego świata, czy bogini z obcej mitologii. Miała wszystko to, co powodowało, że nie można było przejść obok niej obojętnie. Jednak odkąd dziewczyna stała się obiektem obsesji Quintusa, jak i jego zboczonych fantazji, to wszyscy musieli tak właśnie robić. Każdy bowiem, kto w oczach cesarza, podrywał jego żonę, kończył martwy na dnie Tybetu. Wydawać by się mogło, że cesarz jest zakochany w swojej siostrze bez opamiętania. Och, to totalna bzdura. Quintus kocha wyłącznie siebie. To socjopata, nie zdolny do jakichkolwiek uczuć. Może poza złością, gniewem i nienawiścią. Oprócz tego ma narcystyczną osobowość. Uważa, że nie ma na świecie lepszej i piękniejszej osoby od jego samego. A Julia? Może i jest jedyną dziewczyną, dla której Quintus naraził swoją dobrą reputację, biorąc z nią ślub, bo nie oszukujmy się, dla Lukrecji nie sprzeciwiłby się powszechnie panującym obyczajom, wśród społeczeństwa, wprowadzając nowe prawo, które zezwalałoby na kazirodztwo. Zrobił to wszystko dla Julii, aby nie musieli, tak jak sekretni kochankowie, spotykać się z dala od ciekawskich oczu i utrzymywać swój związek w tajemnicy przed całym światem. On chciał, aby była jego królową i matką jego dzieci. A jak wiadomo, Quintus zawsze dostaje to, co chce. Ale nikt nie jest niezastąpiony — każdego da się wymienić na inny model. Tak było właśnie z Julią, chociaż w tym przypadku cesarz zdawał sobie sprawę, że mógłby ją wymienić wyłącznie na gorszy model. Jednak gdyby na szali stawiane było życie Quintusa i życie jego słodkiej siostrzyczki, mężczyzna bez wahania uratowałby siebie. Gdyby też przyszło mu wybierać pomiędzy władzą, a dziewczyną, wybór również był oczywisty. Władza, władza i tylko władza!


       𝓦yswobodził się z objęć dziewczyny, pozwalając, aby ta dalej spała. Sam wyszedł na balkon, nawet nie zaprzątając sobie myśli, aby się ubrać. Quintus uważał bowiem, że ma boskie ciało, które stworzone jest, aby na nie patrzeć i je podziwiać. Zatrzymał się na samym skraju tarasu, opierając dłonie o zimną, marmurową balustradę. Przed sobą miał widok na cały Rzym. To wszystko, co rozciągało się przed jego oczyma, należało do niego. Dla niego wciąż jednak to było za mało. Pragnął więcej i więcej. Chciał rządzić całym światem. Dlatego, gdy tylko igrzyska dobiegną końca, zamierzał zmobilizować armię i rozpocząć przygotowania planu inwazji na Sarmację Europejską. Zdawał jednak sobie sprawę, że po ciągłych zabawach, które trwać miały jeszcze trzy tygodnie, budżet państwa znacząco na tym ucierpi. Cesarz przewidział taki rozwój sytuacji, i na tę okoliczność zamierzał... podnieść podatki w państwie. Na samym podniesieniu procentu nie miało jednak się skończyć. Quintus zamierzał wprowadzić nową daninę od kapitałów miejskich i podatek od Senatorów, żeby przybić Senatowi jeszcze gwóźdź do trumny. Kiedy Senat będzie już tylko zgliszczami swojej dawnej potęgi, cesarz bezprecedensowo go rozwiąże. I oczywiście zrobi to widowiskowo, jak na Quintusa Marciusa Mektatora przystało. Rozmyślenia cesarza przerwał jednak doradca, który wszedł do komnaty, bez jakiegokolwiek zaanonsowania swojego przybycia. Co inni uznaliby za jawną zniewagę, dla imperatora nie było niczym nadzwyczajnym. Doradcą był bowiem Neron, najlepszy przyjaciel Quintusa. Jasnowłosy mężczyzna wyszedł na balkon, starając się przy tym nie obudzić kochanki władcy.

𝐖 Ś𝐖𝐈𝐄𝐂𝐈𝐄 𝐁𝐎𝐆𝐎𝐖 𝐈 𝐏𝐎𝐓𝐖𝐎𝐑𝐎𝐖.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz