ROZDZIAL VI

9.4K 97 18
                                    

Poczułam szarpnięcie od tyłu. Jakiś człowiek unieruchomił mnie, a usta zakrył, więc krzyki nie pomagały. Wierzgałam się, próbowałam wyrwać, ale to tylko pogarszało sytuację. Czułam jej oddech na  karku. Serce zaczęło mocniej bić. Byłam przerażona. Człowiek, który mnie zaatakował, bez słowa ciągnął mnie na tyły klubu.

- A teraz, dziwko, powiesz mi, co cię łączy z Jonsonem! - krzyczał na mnie obcy facet.

I co ja mam zrobić? Przyrzekłam sobie w duchu, że choćby mi coś zrobił, nie pisnę słówka.

- Słyszysz co do ciebie mówię szmato?! - co raz bardziej się denerwował - Może to cię przekona?

W jego dłoni zobaczyłam mały nóż. "Cholera, co teraz, myśl, laska, myśl!"

- Posłuchaj - głos mi bardzo drżał - nie mam pojęcia do cholery kim jesteś i po cholerę na mnie napadasz - coraz bardziej panikowałam - ale nic mnie z nim nie łączy, więc łaskawie mnie puść!

Ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Nogi miałam jak z waty. Nóż niebezpiecznie szybko przybliżał się do mojego ciała. Nie chciałam nawet myśleć co się zaraz wydarzy.

- Ślicznotko - wyszeptał mi do ucha - nie zrobię ci krzywdy, jeśli powiesz mi, co robisz z Jonsonem!

Robiło się coraz groźniej, mężczyzna sapał mi w szyję, był obrzydliwy. Jego dłoń znajdował się zdecydowanie za blisko moich piersi. Strach mnie sparaliżował nie mogłam się ruszyć. Zaszkliły mi się oczy. Tak bardzo zaczęłam żałować decycji o przyjeździe tutaj.

- Błagam.. uwolnij mnie. Nikomu nie powiem o tym. Błagam. Obiecuję..

- O tak, nikomu nie powiesz, już nic nigdy nikomu nie powiesz. Nikt nie usłyszu twojego głosu - zaśmiał się szyderczo napastnik.

- Zamknij się śmieciu! - krzyknął mężczyzna, który szedł w naszą stronę. Kamień spadł mi z serca. To był Chris.

Mój oprawca wzdrygnął się, zaklnął, a później rzucił mnie na ziemie. Nie ucieszyło mnie to ani trochę. Przecież powinni go zamknąć. Co jeśli ponownie mnie zaatakuje, co jeśli dobierze się do rodziny Chrisa? Facet ma już wystarczająco zmartwień na głowie.

- Kate, mój boże, tak się cieszę, że nic ci nie jest.

Christopher podniósł mnie, a ja wtuliłam się w niego. Czułam się teraz bezpiecznie kiedy był tak blisko.

- Już cię nie zostawię samej, obiecuję. Tak bardzo mi przykro, przepraszam - szeptał uspokajająco.

- Czego on od ciebie chciał? Co jeśli wróci? Co jeśli coś ci zrobi? Tak bardzo się boję..

- Nie martw się, nie wróci. Zadbam o twoje bezpieczeństwo i staraj się zapomnieć o tym człowieku.

Zapomnieć? Jak mam zapomnieć o kimś kto chciał mi zrobić krzywdę? Jak? Pytam się jak? Ale spróbuję. Nie powinnam mu dokładać więcej problemów. Przytaknęłam tylko i ruszyliśmy w stronę domu.

- A co z twoimi znajomymi?
- Dałem znać, że musieliśmy wrócić.
- Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
- Nie wiedziałem, po prostu instynkt mną kierował. Czemu napisałaś, że źle się czujesz?
- Szczerze mówiac nie kręci mnie towarzystwo napompowanych lasek, mam nadzieję, że to Cię nie uraziło.
- Nie, coś ty, poszliśmy tam tylko ze względu na moich partnerów biznesowych. To oni mają takie upodobania, ale jak to mówią, o gustach się nie dyskutuje.

- Hahah, tak, masz rację. Kurczę szkoda, że nie zabrałam czegoś cieplejszego.

- Zimno Ci? Poczekaj.

Chris ściągnął marynarkę i zarzucił mi na ramiona. Chciałam ją zrzucić, ale przytrzymał ją:

- Hej, nie musisz mi oddawać swojej marynarki, teraz tobie będzie zimno.

- Muszę, wymaga tego kultura i koniec dyskusji.

- Dziękuję.

Może nie było za ciepło, ale niebo tej nocy wyglądało przepięknie.  Księżyc w pełni, gwiazdy. Jeszcze brakowało nastrojowej muzyki.

W niedługim czasie, spacerem dotarliśmy do domu. Chris całą drogę mnię uspokajał i upewniał, że nic mi nie grozi. Powoli dochodziłam do siebie. Postanowiłam różnież nie martwić rodziny i znajomych z Polski. Dam radę!

Tej nocy spałam jak zabita, chociaż w tej chwili może to niewłaściwe określenie. Dzień pełen wrażeń, ale dlaczego ja? I kim był ten facet? Mam nadzieję, że nigdy się tego nie dowiem.

Call me daddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz