- Zatem – powiedział Bobby, rzucając kolejną książkę na stertę – wyciągam strzelbę i wycelowuję ją w głowę tego dupka, po czym pociągam za spust nawet bez strzału ostrzegawczego-
Uwagę Deana przykuwały wyłącznie słowa Bobby'ego, nie zaś książki. Nie słyszał niczego równie interesującego od czasu opowieści Sama o żabie i spaghetti.
- A po tym wszystkim, na co mnie naraził-
- Dean – powiedział Castiel, zagłuszając głos Bobby'ego. Dean odwrócił się do niego i ujrzał jego piękne niebieskie oczy lśniące w popołudniowym słońcu padającym przez okno biblioteki oraz uszy bardziej sterczące, niż poprzedniego dnia.
- O co chodzi, Cas? – zapytał, zerkając na Bobby'ego, kiedy zobaczył, że starszy mężczyzna przestał mówić, a jego szare uszy skierowały się w jego stronę.
Castiel bawił się krawędzią koszulki Deana, wbijając wzrok w jego ramię.
- Chcę się pobawić.
Dean przełknął ślinę. Nowe zboczenie: niewinnie wyglądający anioł mówiący niewinne rzeczy, które tak naprawdę oznaczały całkowite bezeceństwa.
- Teraz?
- Tak.
Dean zagryzł sobie wargę, patrząc na Bobby'ego i wiedząc, że starszy człowiek usłyszał cichą wypowiedź Castiela.
- Uch, c-czy to by mogło trochę poczekać? Bobby właśnie mi coś opowiadał. Castiel odetchnął nieznacznie.
- Ja... Nie, ja muszę teraz. Naprawdę... nie mogłem się tego doczekać. I muszę pobawić się teraz. Nie mógł się doczekać...? Ach. Dżinsy Castiela wydymały się jak jakiś cholerny namiot. Dean nieco ciaśniej objął kolana swoimi spoconymi dłońmi.
- Może tak być? – zapytał Bobby'ego głośniej. Bobby burknął.
- Ty się idź zajmij swoim zwierzaczkiem, ja mam co innego do roboty.
- Przekładamy tę opowieść na kiedy indziej? – Bobby ostro kiwnął głową, a Dean wyszczerzył się do niego. – Bobby, jesteś najlepszy. To ja, um, zaraz wracam. Może za jakiś czas – odchrząknął i wymknął się z pokoju z Castielem ciągnącym go za tył koszuli.
Pobiegli do łazienki, a Castiel zatrzasnął za nimi drzwi, posyłając Deana na ścianę. Obaj warknęli donośnie, a Castiel gwałtownie wziął ucho Deana do ust, przygryzając je; jedną ręką chwycił twarz Deana, a drugą wsunął pod jego koszulkę.
- Nie mogłeś... - rzucił Dean, przyłapany na nieuwadze, kiedy Castiel zmienił strony i przejechał siekaczami po jego szczęce w drodze do złapania jego ucha między zęby – nie mogłeś się opanować?
