Rozdział 4

196 17 0
                                    


- Zatem – powiedział Bobby, rzucając kolejną książkę na stertę – wyciągam strzelbę i wycelowuję ją w głowę tego dupka, po czym pociągam za spust nawet bez strzału ostrzegawczego-

Uwagę Deana przykuwały wyłącznie słowa Bobby'ego, nie zaś książki. Nie słyszał niczego równie interesującego od czasu opowieści Sama o żabie i spaghetti.

- A po tym wszystkim, na co mnie naraził-

- Dean – powiedział Castiel, zagłuszając głos Bobby'ego. Dean odwrócił się do niego i ujrzał jego piękne niebieskie oczy lśniące w popołudniowym słońcu padającym przez okno biblioteki oraz uszy bardziej sterczące, niż poprzedniego dnia.

- O co chodzi, Cas? – zapytał, zerkając na Bobby'ego, kiedy zobaczył, że starszy mężczyzna przestał mówić, a jego szare uszy skierowały się w jego stronę.

Castiel bawił się krawędzią koszulki Deana, wbijając wzrok w jego ramię.

- Chcę się pobawić.

Dean przełknął ślinę. Nowe zboczenie: niewinnie wyglądający anioł mówiący niewinne rzeczy, które tak naprawdę oznaczały całkowite bezeceństwa.

- Teraz?

- Tak.

Dean zagryzł sobie wargę, patrząc na Bobby'ego i wiedząc, że starszy człowiek usłyszał cichą wypowiedź Castiela.

- Uch, c-czy to by mogło trochę poczekać? Bobby właśnie mi coś opowiadał. Castiel odetchnął nieznacznie.

- Ja... Nie, ja muszę teraz. Naprawdę... nie mogłem się tego doczekać. I muszę pobawić się teraz. Nie mógł się doczekać...? Ach. Dżinsy Castiela wydymały się jak jakiś cholerny namiot. Dean nieco ciaśniej objął kolana swoimi spoconymi dłońmi.

- Może tak być? – zapytał Bobby'ego głośniej. Bobby burknął.

- Ty się idź zajmij swoim zwierzaczkiem, ja mam co innego do roboty.

- Przekładamy tę opowieść na kiedy indziej? – Bobby ostro kiwnął głową, a Dean wyszczerzył się do niego. – Bobby, jesteś najlepszy. To ja, um, zaraz wracam. Może za jakiś czas – odchrząknął i wymknął się z pokoju z Castielem ciągnącym go za tył koszuli.

Pobiegli do łazienki, a Castiel zatrzasnął za nimi drzwi, posyłając Deana na ścianę. Obaj warknęli donośnie, a Castiel gwałtownie wziął ucho Deana do ust, przygryzając je; jedną ręką chwycił twarz Deana, a drugą wsunął pod jego koszulkę.

- Nie mogłeś... - rzucił Dean, przyłapany na nieuwadze, kiedy Castiel zmienił strony i przejechał siekaczami po jego szczęce w drodze do złapania jego ucha między zęby – nie mogłeś się opanować?

Bawić się z TobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz