Dean udał się prosto do drzwi swojej sypialni, aby tym razem wpuścić Castiela, i starannie je za nim zamknął. Na klucz. Nikogo innego nie było w domu, ale Dean za zamkniętymi drzwiami czuł się bezpieczniej.
Castiel był zdenerwowany i miał do tego prawo. Zwrócił się do Deana, ale nie patrzył mu równo w oczy.
- Dean, jesteś pewien, że to jest właściwe?
- Chcesz tego?
Castiel kiwnął głową, spuszczając wzrok.
- To straszne, wiem, ale tak. Może już koniec z nami oboma.
Dean poklepał go po ramieniu i ruszył w stronę łóżka, a ogon kołysał się za nim.
- Nie sądzę, że w ogóle mnie to obchodzi, wiesz? Nie sądzę, by parzenie się z dziewczyną mogło być kiedykolwiek tak ekscytujące.
- Dean, my nie będziemy się parzyć – powiedział stanowczo Castiel. – Nie możemy tego robić, to jest...
Dean urwał z ręką w połowie drogi do koszulki.
- Wiem – powiedział. – Nie będziemy. To tylko... gra. Nasza potajemna, mała... mała gra. Castiel parokrotnie skinął głową, usiłując przekonać samego siebie.
Dean upuścił koszulkę na podłogę, wzbijając kurz. Drobinki połyskiwały w złotym świetle słońca, które oświetlało część pokoju z łóżkiem, zalewając pościel swym kolorem.
- Cas, to tylko zabawa. Jesteśmy tylko dwoma facetami, którzy... no wiesz, czasami lubią się bawić.
- Walka dla zabawy – zgodził się Castiel, wreszcie wychodząc naprzód, szybko zdejmując swoją czarną koszulkę i rzucając ją na podłogę obok koszuli Deana. – Może moglibyśmy tylko... podniecić się nawzajem, a potem przestaniemy.
Dean nie miał pewności, czy się na to zgodzić.
- Cas, ja mam tego dość.
- Już dwa razy to zrobiliśmy. - Dean potaknął.
- O dwa razy za dużo. Jest zabawnie i w ogóle, podniecić się, gryźć i tak dalej, ale-
- Nie, mnie się to podoba – powiedział Castiel. – Lubię, kiedy doprowadzasz mnie do stójki, a potem przestajesz.
Dean zrzucił dżinsy i stanął nago, ciesząc się, że Castiel patrzył, ale nie zadowalało go samo patrzenie.
Castiel oddychał z drżeniem, przywierając wzrokiem do fiuta Deana, który zdawał się mieć ochotę zaczynać.
- Dobra – powiedział Castiel, oblizując się. – Dobra, tym razem idziemy na całość. - Dean westchnął z ulgą.