słońce wśród kwiatów
— Kochanie, mógłbyś to zanieść sąsiadom? — zapytała, wskazując na leżące na stole jajka. On tylko pokiwał głową i od razu zabrał się za wykonanie zadania. Włożył buty i wyszedł na zewnątrz.
Drzwi otworzyła mu mama Beomgyu. Kobieta od razu domyśliła się, kim on był, dlatego powitała go z ciepłym uśmiechem. Podziękowała za jajka, a następnie zaczęła wypytywać chłopaka o różne rzeczy, jednak nie trzymała go długo. Taehyun ukłonił się i pożegnał czym prędzej. Kiedy odchodził, jego uwagę przykuł niezwykle kolorowy, zadbany ogród. Dostrzegł w nim kogoś i był prawie pewny, że tą osobą był Beomgyu. Podszedł bliżej, zerkając przez furtkę prowadzącą do środka. Wcale się nie mylił. Powoli złapał za klamkę, naciskając ją delikatnie. Kiedy rozległ się dość głośny pisk, natychmiast ją puścił. Blondyn jednak nie usłyszał go i dalej odwrócony do niego plecami zajmował się podlewaniem kwiatów.
— Cześć — przywitał się nieśmiało ciemnowłosy.
Beomgyu dalej się nie odwracał. Pochłonięty był swoim zajęciem. Nawet nie zauważył, że ktoś właśnie mu się przyglądał, czekając na jego odpowiedź, lecz on dalej kucał nad jakimiś fioletowymi kwiatkami, których nazwy Taehyun nigdy by nie odgadł.
Brunet po chwili dostrzegł słuchawki w uszach jasnowłosego. Ruszył ostrożnie w jego stronę, starając się nie nadepnąć na rośliny, których wszędzie było od groma. Zbliżył się do chłopaka, schylił się i lekko szturchnął go w ramię. Ten odskoczył, o mało co nie przewracając się na kwiaty. Od razu się wyprostował, natychmiastowo wyciągając z kieszeni spodni telefon i wyłączając muzykę.
— To tylko ty — odetchnął z ulgą. — Przestraszyłeś mnie. To nic. — Machnął ręką.
Taehyun po raz kolejny rozejrzał się dookoła. Podczas wczorajszej przejażdżki rowerowej jasnowłosy opowiadał mu o swym wielkim zainteresowaniu, jednak nie sądził, że aż tak oddawał się pielęgnacji roślin. Wywołało to niemałe wrażenie na brunecie, co Beomgyu od razu zauważył.
— Super, prawda? Nawet nie wiesz, ile pracy włożyłem w to wszystko, ale naprawdę było warto. Czyż to nie wygląda cudownie? — zapytał, uśmiechając się szeroko. — Koniecznie musisz zobaczyć wszystko.
I w tym momencie blondyn złapał jego dłoń, ciągnąc go w głąb ogródka. Przeszli pod łukami porośniętymi jakimiś różowymi kwiatkami.
Beomgyu poprosił ciemnowłosego, aby usiadł na małej, brązowej ławeczce, a sam ustał tuż przed nim, zasłaniając mu cały widok.
— To moja ulubiona część ogrodu — powiedział, odsuwając się na bok. — Podoba ci się?
Taehyun zaczął przyglądać się kolejno wszystkiemu dookoła. Widząc idealnie zgrane kolorystycznie kwiaty, posadzone nie byle jak, lecz w uporządkowany, przemyślany sposób, poczuł spokój. Aż sam się zdziwił, kiedy to sobie uświadomił. Nie chciał trzymać jasnowłosego w napięciu i od razu pokazał swój zachwyt, chwaląc ciężką pracę chłopaka. Tamten jeszcze bardziej się rozweselił, zaczynając przedstawianie historii ogródka.
Dopiero teraz Taehyun zwrócił uwagę na brudną od ziemi koszulkę blondyna, jednak nie przejął się tym zbytnio. Według niego uroda jasnowłosego totalnie maskowała zaschniętą, brązową masę. Taehyun pomyślał o Beomgyu, jak o radosnym, pięknym słoneczku pozwalającym wszystkim kwiatkom kapać się w jego cudownym blasku. Ciemnowłosy pragnął zaczerpnąć jak najwięcej padających wprost na niego niewidzialnych promieni. Marzył o dotknięciu blondyna, lecz jednocześnie bał się, że przez to zgasi jego blask. Czuł, jakby ten jeden kontakt fizyczny mógł zranić tak delikatnego chłopaka.
Siedząc na ławce i przyglądając się jasnowłosemu, poczuł mocne bicie serca oraz rumieniec wkradający się na jego policzki. Nie mógł pozwolić, aby Beomgyu to zauważył, więc szybko wymyślił powód, aby wydostać się stamtąd. Oczywiście wypowiedział wszystko bez ładu i składu, jąkając się przy tym i mówiąc to zbyt szybko. Równie prędko czmychnął z ogródka i pognał w stronę domu dziadków.
— Taehyun, mógłbyś iść podlać kwiatki? Ja już kończę robić obiad. Jak przyjdziesz, wszystko będzie gotowe. Konewka jest w ogrodzie.
Ledwie uspokoił emocje i znów musiał wyjść na zewnątrz, pójść do ogrodu i zbliżyć się na niebezpieczną odległość do ogrodzenia oddzielającego dwie posesje. Miał nadzieję, że uda mu się wykonać wszystko niezauważalnie i że Beomgyu już dawno wrócił do domu lub z powrotem zajął się pielęgnowaniem kwiatów.
Znalazł konewkę, a następnie podszedł do kranu znajdującego się na ścianie domu i napełnił ją do pełna. Teraz chodził w te wewte, schylając się przy tym, by nie wystawać zza płotu. Robił wszystko sprawnie, lecz troszkę niedokładnie.
Nagle usłyszał szczekanie psa. Rozejrzał się dookoła, lecz niczego podejrzanego nie dostrzegł. Wzruszył ramionami i już miał odłożyć konewkę na miejsce, kiedy po raz kolejny usłyszał ten sam dźwięk, a następnie męski, głęboki głos. Od razu rozpoznał, do kogo on należał.
Pośpiesznie podszedł do płotu. Delikatnie się wychylił, by móc objąć spojrzeniem podwórko sąsiadów. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, był siedzący na kostce jasnowłosy chłopak. Grzebał w telefonie, jednocześnie rzucając piłkę małemu kundelkowi, a ten posłusznie ją przynosił. Wyglądało to, jakby blondyn musiał to robić za karę.
Taehyun położył ręce na płocie i oparł głowę na przedramionach. Po raz kolejny miał szansę na bezkarne przyglądanie się niezwracającemu na nic uwagi Beomgyu. Serce ciemnowłosego nie mogło wytrzymać widoku, kiedy piesek zaczął ciągnąć chłopaka za koszulkę, aby ten w końcu wstał i należycie się z nim pobawił. Ostatecznie tamten podniósł się z głośnym westchnieniem. Jednak nie zaczął biegać i wygłupiać się z psem, bo jego spojrzenie natrafiło na kogoś, kto właśnie mu się przyglądał. Taehyun przestraszył się i to nie na żarty, chciał uciec, wycofać się, lecz było już za późno. Jasnowłosy zbliżał się w jego stronę.
— Podglądasz mnie? — zapytał zadziornie.
Taehyun poczuł, że zaraz padnie na zawał.
— Żartuję tylko! — zaśmiał się Beomgyu. — Idźmy jutro na spacer.
— Co? — Taehyun zamrugał z niedowierzaniem, jakby nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy podobne słowa.
— Chłopcy! — usłyszeli. Obaj spojrzeli w tamtą stronę. To była babcia Taehyuna. — Myślałam, że już nigdy nie przyjdziesz. Obiad gotowy od dawna. Jednak widzę, że miałeś również co innego do roboty. — Uśmiechnęła się radośnie. — Powinniście zrobić nocowanie, skoro tak się dogadujecie.
— Dobry plan. — Beomgyu klasnął w dłonie. — Na pewno coś zorganizujemy, co nie?
Brunet tylko pokiwał głową na znak, że się zgadza.
— Jednakże musimy już iść. Do widzenia, Beomgyu! — Staruszka pomachała mu na pożegnanie, a następnie wzięła wnuczka pod rękę i zaprowadziła do domu.
Nie mógł skupić się na posiłku. Cały czas myślał o propozycji chłopaka, na którą bez namysłu się zgodził. Siedział i głowił się, o czym mógłby rozmawiać z blondynem, jak go zaciekawić, jak przekonać do siebie, jak sprawić, aby jeszcze bardziej go polubił.
Muszę dać spokój, podoba mi się tylko jego wygląd, pomyślał. Był zły za to na siebie, jednak faktycznie znał Beomgyu zaledwie drugi dzień. Do tego czasu zdążył dowiedzieć się o nim naprawdę wiele – w końcu buzia jasnowłosego nie zamykała się ani na chwilę. Poznał również jego charakter, jednak nie chciał oceniać go powierzchownie, kto wie, może jasnowłosy skrywał swoje prawdziwe ja?
CZYTASZ
Too Close - taegyu; txt
Fanfic[zakończone] Historia lubi się powtarzać. Uwagi¡¡ 1. Wiek idoli i inne personalia zostały zmienione na potrzeby pracy. 2. Książka nie ma na celu obrażenia żadnego artysty. 3. Wszelkie błędy i niejasności proszę zgłaszać autorowi. 4. W opowiadaniu w...