Od kiedy spotykam się Wakatoshi'm minął już miesiąc, nie wyobrażam sobie teraz dnia bez rozmów, wspólnej herbaty po treningu...albo naszych samotnych słoneczników w wiadomościach.
Szedłem spokojnie przez miasto mając jego szalik na sobie, no już w sumie jest mój. Nagle obok mnie zauważyłem Czerwone włosy, Tendou... Zmarszyłem brwi i spojrzałem na przyjaciela mojego ...mojego chłopaka...to nadal zawstydzające, Ale teraz nie o tym!
W sumie nawet nie wiem co on mógł chcieć...nie gadałem ani z nim ani innymi znajomymi Wakatoshi'ego.- nadal się w to bawi?- zapytał a ja nie wiedziałem o co mu chodzi, skrzyżowałem poważny ręce i spojrzałem na niego marszcząc brwi.
- czego chcesz? nie mam na Ciebie czasu- warkłem poprawiając okulary
- Wakatoshi nadal bawi się w ten zakład?- uniósł brwi i złapał mój szalik... Uderzyłem go w dłoń
- jaki zakład? O czym ty gadasz- zapytałem patrząc na niego z góry...naprawdę nie rozumiałem o co mu chodzi...jaki kurwa zakład?!
- no ten zakład o uwiedzeniu ciebie kruczku... Wakatoshi na jednym z naszych spotkań mówił o swojej wielkiej dziecięcej miłości, więc z chłopakami kazaliśmy mu jako jeden z zakładów uwiedzenie twojej osóbki, bo bardzo przypominasz jego miłość... Miał Cię po krótkim czasie rzucić w publicznym miejscu by Cię dobić. A Twój numer dorwał od Terushimy...- mówiąc to miał wredny uśmiech na twarzy a ja czułem wielki ból ale nie chciałem tego pokazać...byłem tylko jakimś jebanym zakładem?
Ja właśnie miałem się spotkać z nim w naszej ulubionej Herbaciarni, zmarszyłem brwi i obróciłem się na pięcie, ruszyłem w stronę parku... Zaciskałem ręce w pięść wściekły, smutny...i załamny... Jak on tak mógł. Ja wiem jestem dupkiem ale nawet ja bym tak nie zrobił, usiadłem na ławce i zablokowałem jego numer. Spojrzałem na moją tapetę, ten idiota uśmiechał się przytulając mnie... Jebane kłamstwo, załamany zakryłem twarz i łzy same wylewały mi się z oczu. Jego przyjaciel przecież nie okłamałby mnie w takiej sprawie...
Zdjąłem z siebie szalik i pociągłem nosem, czułem się jak najgorsze gówno... Siedziałem tak z godzine kiedy usłyszałam kroki, odsłoniłem twarz i ujrzałem tego drania...no tak, często chodziliśmy tu na spacer więc szybko mnie znalazł...
Zanosząc się łzami uderzyłem go z otwartej dłoni w twarz, widziałem zaskoczenie na jego twarzy ale nic nie powiedział... Chciałem znów go uderzyć ale on złapał mój nadgarstek
- Kei co się stało?- przytulił mnie a ja starałem się go odsunąć. Nie przejmowałem się tym, że byliśmy przy ludziach... Nie mogłem się uspokoić
- b-byłem tylko-o zak-kładem? N-nigdy mnie nie ko-ochałeś?- spojrzałem na niego a on widocznie zdziwiony spojrzał mi w oczy, złapał mnie za policzki
- Kei jaki zakład ? O czym ty mówisz...-zmarszył brwi a ja wytarłem policzki
- no...no Tendou powiedział, że byłem tylko zakładem... To twój przyjaciel chyba by mnie nie kłamał - Wakatoshi oparł czoło o moje i pogłaskał mnie po policzku kciukiem
- Kei nigdy bym Cię nie wykorzystał...ostatnio Tendou chciał bym się z nim umówił ale odmówiłem- od razu zrobiło mi się lżej ale za razem gorzej, że podejrzewałem go o takie coś...
Odwróciłem wzrok
- przepraszam za tą scenę ja po prostu nie chciałem by to była prawda ...i na szczęście to nie prawda...- Wakatoshi uspokoił mnie do końca i poszedł ze mną do domu, leżałem z nim na łóżku i bawiłem się jego palcami. Uśmiechnąłem się pod nosem, wziąłem telefon . Uśmiechnąłem się wrednie i zrobiłem sobie zdjęcie z MOIM chłopakiem i wysłałem temu dupkowi z podpisem cytuję " nie uda ci się nas rozdzielić suko 😇"
Wakatoshi poprawił mi włosy i nic nie mówił...on chyba też był zły na Tendou za tą próbę zniszczenia naszego związku. No nie dziwię się!
CZYTASZ
Słoneczniki
FanfictionPewnego popołudnia Tsukishima dostaję niby przez pomyłke wiadomość...i tak zaczyna się jego wielka walka z uczuciami...