4 ~ "Te uczucie.. ono jest chore!!"

3.2K 199 274
                                    


Perspektywa Hawksa

Od ostatnich wydarzeń minął tydzień a ja? No co mam powiedzieć... Z każdym dniem czułem się coraz gorzej, nie chciałem nic jeść ani pić. Mój żołądek nie przepuszczał żadnego kęsu jedzenia.

Po prostu chyba już totalnie się zgubiłem w swoich myślach. W końcu po prawie czterech dniach na samych krakersach wyszedłem z pokoju.

Zszedłem do kuchni i zobaczyłem że na kuchence leży garnek z rosołem który osobiście uwielbiam. Nalałem go sobie do miski i obarłem się o blat, zacząłem jeść.

Ale coś zwróciło moją uwagę, nigdzie nie napotkałem Dabiego... Nie żeby mi go brakowało! Ale minąłem się już z Fuyumi i Endevadorem... Więc gdzie ten zjebus?

Zjadłem do końca mój pyszny i ciepły rosołek a miskę odstawiłem do mycia. Rozejrzałem się jeszcze przez barek po salonie ale no nie widziałem go, może jest u siebie?

Wiedziałem że to może skończyć się conajmniej gwałtem ale zacząłem się martwić. Wyszedłem z kuchni i ruszyłem na górę.

Gdy już szedłem przez korytarz minąłem się z przygnębioną Fuyumi, ciekawe co się stało... Zapukałem do pokoju Dabsona ale nie dawał znaku życia.

Wszedłem więc do jego pokoju i było w nim kompletnie ciemno. Zapaliłem światło ale go nie było! Gdzie on jest?! Czułem jak moje serce zaczyna nawalać trzy razy szybciej, po prostu bałem się o niego.

Ale czemu? Czemu tak bardzo mi na nim zależy? To uczucie... Ono jest chore!! Zobaczyłem kartkę na jego biurku.

"Drogi ptaszku~

Wiedziałem że jako jedyny wejdziesz do tego pokoju bez pukania więc em... Suprise? A teraz patrz, sprawa jest taka... Władowałem się w małe kłopoty i tak troche jakby mnie w tym momencie porywają? Ale są na tyle debilami że zostawili mnie i kazali siedzieć na łóżku a oni sami poszli czegoś szukać w pokoju obok no ale mniejsza, jak możesz to odbierz mnie w czwartek około godziny 23:30 z ul.(xxxxxx)
Wytłumacze ci potem ale musze się od nich wyrwać, będe czekać na miejscu bo widze że do tych "porwań" To oni talentu nie mają.

Twój Dabiś~"


Gdy tak to czytałem powstrzymywałem się by nie parstchnąć śmiechem. Widocznie ma naprawdę zajebistych porywaczy. Wiem że czwartek jest dzisiaj ale która godzina?

Spojrzałem na zegarek i... O fuck! Już jest 23:03! Wyleciałem przez okno i poleciałem na wskazany adres, od razu ukazała mi się czarna czupryna stojąca pod latarnią, wylądowałem przed nim i popatrzyłem na jego rozciętą brew i warge...

Miał podarte ciuchy i siniaki na ciele... A do tego padało a ten geniusz stał pod latarnią. Zbliżyłem się do niego. -boże myślałem że to jakiś żart z tym porwaniem...- mruknąłem lekko spłoszony.

On jedynie na mnie popatrzył ze słabym uśmiechem. -spokojnie ptaszku, nic mi nie jest- powiedział brunet ale ugh! Czy tak ciężko zapamiętać moje imie?!

-jestem Keigo a nie ptaszek- burknąłem.

-ale ptaszek tak uroczo brzmi, prawie tak uroczo jak ty wyglądasz- powiedział a jego włosy przez deszcz opadały mu powoli na twarz, z resztą tak jak mnie moje.

-to nie brzmi wcale uroczo!- powiedziałem obrażony niczym trzynastolatka z okresem.

Dabi jedynie zaśmiał się pod nosem i złapał mnie w talii na co się lekko zaczerwieniłem. -ale jednak po mnie przyszedłeś ptaszku- powiedział mi prawie że przy uchu.. No czy on musi mi to robić?!

-n-no bo cie porwano debilu- powiedziałem pod nosem i popatrzyłem w chodnik ale poczułem jak uniusł jednym palcem moją głowę ku górze tak bym spojrzał mu w oczy... Mimo że był cały zakrwawiony nadal był przystojny... Cholernie przystojny...

Ale ogarnąłem sie w końcu i odepchnąłem go od siebie.
-mimo wszystko dzięki- usłyszałem jego głos. -nie ma sprawy- odpowiedziałem krótko.

-zadzwonie dla nas po takse, nie będziemy moknąć- powiedział brunet i tak też zrobił... Nie sprzeciwiałem się bo co moglo pójść nie tak? A i tak musze mu to jak najszybciej ogarnąć by sie nie wdało zakażenie.

Taksówka przyjechała po nas już po około dziesięciu minutach. Obaj do niej wsiedliśmy a ja popatrzyłem na niego. -powiesz mi jak do tego doszło?- zapytałem po tym jak podałem taksówkarzowi na jaki adres ma jechać.

Brunet jedynie westchnął. -aby wyjść z paki... Musiałem wydać jedną osobę no i to zrobiłem, ale będą się mścić- powiedział poważnie po czym się zaśmiał. -no ale jak sam widzisz są w tym ułomni- powiedział przez cichy śmiech a ja lekko się uśmiechnąłem.

Prawda jest taka że cieszyłem się że temu debilowi prawie nic nie jest..

Gdy już wróciliśmy do domu to Dabi zapłacił za takse mimo moich licznych sprzeciwów. Poszliśmy razem do łazienki, ale nie zrobiliśmy tam nic złego! No prawie....

Gdy już byliśmy w łazience kazałem mu usiąść na rogu wanny i zaczekać. Odwróciłem się do niego tyłem w poszukiwaniu wacików i wody utlenionej.

-masz fajny tyłek- usłyszałem głos bruneta ale od razu się zaburaczyłem.

-przypominam ci że ten tyłek należy do twojego ojca- powiedziałem poważnie.

-jeszcze- usłyszałem głos dabiego.

-CO?-

-co?- okej... To było dziwne ale spokojnie Keigo, nie daj mu się... Jesteś z jego ojcem i pamiętaj o tym!

Podszedłem do niego i nalałem wodę utlwnioną na wacik. -może szczypać- powiedziałem i zacząłem oczyszczać jego rany, co jakiś czas słyszałem ciche syknięcie.

Po jakiejś pół godzinie ogarniania jego ran odłożyłem wszystko na swoje miejsce. Poczułem jak coś łapie mnie w tali... Był to tak przyjemny dotyk, ciepłe dłonie... Przyjazny dotyk którego tak dawno nie czułem...

Zostałem przysunięty do jego ciała a on nadal miał dłonie w mojej talii... Przez zmęczenie nie miałem siły na sprzeciw, a może po prostu nie chciałem tego robić? Oparłem się lekko o niego bo był tak ciepły... A przez to że zaczął gładzić moją talie przeszedł mnie dreszcz..

-D-Dabi my nie może-- agh!- moją wypowiedź przerwało lekkie ugryzienie w szyję.. Boże dlaczego on mi to robi?!

-Dabi przestań!- powiedziałem i mu się wyrwałem. Popatrzyłem na niego wkurozny ale jednocześnie bardzo chciałem czuć jego dotyk na sobie. Ale nie moge no! To nie etyczne!

-oj Ptaszku... Spokojnie, ja zaczekam- powiedział dość tajemniczo.

-co? O czym ty do cholery jasnej mówisz?!- zapytałem ale on już wyszedł zostawiając mnie w osłupieniu.. "Zaczeka"? Na co on chce czekać... Muszę się położyć...
.
.
.
Słowa: 1003
.
.
.
.
.
.
.
Hejooo
Z tej strony autorka ^^
Wiem że dość długo mnie nie było ale obiecuję lepszą aktywność 😅
Możecie napisać co sądzicie o tej książce oraz jak myślicie co stanie się w następnym rozdziale? Chętnie poczytam wasze teorie spiskowe dotyczące:

1. Kto porwał dabiego?
2. Co będzie dalej?

Jestem ciekawa co wymyślicie ^^
A ja na ten moment się z wami żegnam

Bayouuu~

𝐳𝐝𝐫𝐚𝐝𝐚; ᴅᴀʙɪʜᴀᴡᴋsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz