- Madzia – Marek wchodzi do pokoju córki delikatnie ją budząc. – Obudź się córuś.
- Tata?! – odpowiada zaspanym głosem dziewczynka zaświecając lampkę stojąca obok łóżka. – Coś się stało?!
- Potrzebuje twojej pomocy. Mama ma dziś urodziny...
- Tylko nie mów, że zapomniałeś! – przerywa mu zdenerwowana córka - Przecież ustalaliśmy wszystko w zeszłym tygodniu.
- Madzia, no co ty – uspokaja córkę. - O wielu rzeczach jestem w stanie zapomnieć ale nie o urodzinach mamy. Tylko, że muszę teraz jechać do firmy, zanim mama wstanie.
- Teraz? Tata, przecież jest dopiero piąta – mówi spoglądając na zegarek.
- Tak, teraz. Będę sam w biurze to na spokojnie zrobię co mam zrobić i postaram się wrócić przed południem.
- Mama znowu będzie smutna, że cię nie ma.
- Wiem. Dlatego potrzebuję twojej pomocy. Wiem, że tego dopilnujesz. Jak wstaniecie już z Kubą zejdziecie do garażu. Kwiaty zostawiłem na tylnym siedzeniu w samochodzie. Jest tam też tort, tak jak chcieliście, krówkowy. Nie będziecie czekać na mnie z życzeniami tylko sami złożycie, okej?
- A ty?
- A ja zostawię mamie list, że musiałem wcześniej wyjść i żeby nie szykowała obiadu bo zabieram was restauracji.
- Tylko napisz jej coś miłego w tym liście. Że ją kochasz, że jest piękna.
- Napisałem.
- Pokaż! – krzyczy entuzjastycznie młoda Dobrzańska.
- Cudzych listów się nie czyta – mówi pstrykając ją w nos. – A teraz jeszcze sobie pośpij kochanie. Pa – żegna się z córką całując ją w czoło.
- Pa tato – odpowiada gasząc lampkę.
***
- Magda. A świeczki? – pyta Kuba wypakowywując tort z pudełka.
- Przeciez miało być bez świeczek.
- Jak to bez świeczek? Tort urodzinowy bez świeczek?! Coś ty z trawnika spadłaś?!
- Nie krzycz tak, bo obudzisz mamę.
- Magda, ale świeczki muszą być. To ma być tort, a nie jakiś placek. Poczekaj, widziałem kiedyś w szafce na korytarzu stare świeczki z naszych tortów. Może będzie jakaś pasować.
Kuba wybiega do przedpokoju aby przeszukać szuflady w komodzie, a Magda w tym czasie przekłada tort na tacę.
- Została tylko ta – mówi pokazując delikatnie przypaloną cyfrę jeden. - Mama musiała wyrzucić tamte jak sprzątała.
- I co teraz? Przecież ona nie kończy roczku tylko trzydzieści cztery lata.
- To powiemy, że ta jedynka oznacza, że jest dla nas numerem jeden. Że kochamy ja najbardziej na świecie, że jest najcudowniejszą mamą na świecie.
- Okej. Wstawiaj ją tylko delikatnie i choć już, bo na pewno zaraz się sama obudzi.
Magda zabrała ze sobą bukiet kwiatów, które Marek nad ranem kupił w pobliskiej kwiaciarni i zostawił dla dzieci, a Kuba jako silny mężczyzna niósł dzielnie tacę z tortem i wstawioną świeczką. Magda zapukała delikatnie do sypialni rodziców i nie czekając na odzew, mając nadzieję że Ula jeszcze śpi weszła wraz z bratem do pokoju.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam – rozpoczęli najpierw spokojnie, ale z każdym kolejnym wersem coraz głośniej śpiewać - Sto lat, sto lat. Niech żyje, żyje nam, Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam. Niech żyje nam!
- A kto?! – zapytał wesoło Kuba, na co wraz z Magdą odpowiedział chóralnie – Mama!!!
Ula faktycznie jeszcze spała, ale gdy tylko usłyszała śpiew swych dzieci od razu otworzyła oczy i usiadła na łóżku przypatrując się swoim pociechom. Z każdym kolejnym przez nich wyśpiewanym słowem pojawiała się kolejna łza szczęścia i wzruszenia na jej twarzy.
- Dziękuję – powiedziała wycierając mokre policzki po czym utuliła swoje skarby. – Zrobiliście mi cudną niespodziankę. Sama zapomniałam o swoich urodzinach.
- Ale my nie! I z tatą wybraliśmy prezent dla ciebie – woła radośnie Kuba.
- Skarby, ale ja nie potrzebuję żadnych prezentów. Dla mnie najważniejsze jest to, że wy jesteście.
- Ale my zawsze coś od ciebie i taty dostajemy i od dziadków dlatego chcieliśmy ci tez coś dać. Ale to potem, jak tata wróci z pracy. Teraz powinnaś zdmuchnąć świeczkę...
- Magda! Przecież my jej nie zapaliliśmy! – woła przerażony Kuba.
- I bardzo dobrze. Mówiliśmy z tatą, że nie wolno wam bawić się zapałkami.
- Ale mamo! Przecież to jest tort urodzinowy. Musisz zdmuchnąć świeczkę i pomyśleć życzenie – odpowiada rozżalony Kuba.
- Dobrze Kubuś – uspokaja syna – ale pozwolisz, że ja ją zaświecę, dobrze?
- No dobrze.
Ula wyszła do kuchni po zapałki aby chwili wrócić i zapalić świeczkę na torcie. Dmuchając świeczkę marzyła o tym by kolejne trzydzieści cztery lata spędzić z nimi. Ze swoimi dziećmi i mężem. Mężem, który zniknął skoro świt z ich łóżka.
- A dlaczego taką świeczkę wstawiliście? Chcecie mnie odmłodzić?
- Bo miało nie być świeczek, więc tata nie kupował, ale Kuba się rano uparł i tylko taką znaleźliśmy.
- Ja znalazłem!
- Dobra ty znalazłeś – wzdycha Madzia przewracając oczy.
- I ta jedynka – kontynuuje Kuba – ma oznaczać, że jesteś jedyna w swoim rodzaju. Że jesteś najwspanialszą, najukochańszą, najcudowniejszą mamą na świecie i jesteś dla nas najważniejsza.
- I że bardzo, bardzo mocno cię kochamy – dopowiada Madzia i oboje rzucają się Uli na szyję niemal dusząc ją w swoich uściskach.
- Też was bardzo kocham. A tata już pojechał do pracy? – pyta Ula spoglądając ukradkiem na ich zdjęcie ślubne wiszące nad toaletką po drugiej stronie pokoju.
- Tak. Wyszedł chwile po piątej. Miał ci list zostawić.
- Patrz mamo, chyba tu ci zostawił – mówi Kuba sięgając na szafkę nocną po złożoną kartkę przykrytą kwiatem róży.
Ula rozkłada kartkę i zaczyna czytać.
Najukochańsza!
Wiem że chciałabyś obudzić się dziś u boku męża, ale nasze pierworodne dzieci także potrzebują ręki ojca. Mam nadzieję, że ze względu na nie wybaczysz mi tą poranną ucieczkę. Postaram się wrócić jeszcze przed południem, więc urodzinowy obiad jemy poza domem. Wieczór też będzie tylko nasz.
Pamiętaj, że jesteś najwspanialszą kobietą na Ziemi i do końca swych dni będę dziękował Bogu, że trzydzieści cztery lata temu pozwolił Ci się narodzić, a potem złączył nasze ścieżki w jedną wspólną drogę. Mam nadzieję, że chcesz spędzić ze mną, Madzią i Kubusiem kolejne szczęśliwe lata swego życia, bo my byśmy bardzo tego pragnęli. Żyj nam w zdrowiu długie lata.
Kocham Cię!
Ula przeczytała do końca list i po raz kolejny już tego dnia się rozpłakała.
- Mamo? Coś nie tak? – dopytuje Madzia widząc łzy matki płynące po policzku.
- Nie nic. Po prostu tata napisał, że mnie kocha. I się wzruszyłam – odpowiada wycierając po raz kolejny mokre policzki.
- Chodźcie, zjemy śniadanie i potem pokroję tort, żebyśmy nie zaczynali dnia od słodyczy, a jak się nie pospieszymy to tata na pewno zdąży wrócić z pracy a my będziemy jeszcze w piżamach.