t r z y

1.9K 93 10
                                    

– Wstawać, niedojdy! – Ginny prawie w podskokach wpadła do sypialni chłopców. Dostała poduszką w twarz od swojego brata, na co zareagowała okrzykiem i rzuceniem się na niego z pięściami. Harry westchnął z uśmiechem, wciskając na nos swoje okulary i usiadł na łóżku. Hermiona rzuciła powitanie w powietrze i szybko przeszła do łazienki, żeby móc się pierwsza przygotować do podróży i rozpoczęcia szkoły.

Wzięła szybki prysznic i wykonała wszystkie poranne czynności, po czym ubrała sweter i czarne spodnie dla wygody w czasie jazdy pociągiem. Przejrzała się szybko w lustrze i skrzywiła usta na widok swoich włosów, które nie były w dobrym stanie - część była oklapnięta, natomiast druga sterczała jak druty. Z westchnieniem związała ją leżącą przy kranie gumką w luźnego kucyka i zwolniła łazienkę Ginny, która dobijała się do niej od dłuższego czasu.

– W końcu – warknęła, gdy z prędkością światła wskoczyła za Hermioną do łazienki. Ta zatrzymała się przy schodach, myśląc, co powinna zrobić. Nie była głodna, nie chciało się jej rozmawiać z nikim ani czekać na Ginny, więc postanowiła jeszcze raz sprawdzić swoją walizkę.

Wspięła się na górę i przeszła di sypialni. Przy drzwiach stał jej kufer, na którego górze znajdywała się klatka z niezadowolonym Ogonkiem. Na widok właścicielki zaczął bić łapą w pręty, wyrażając swoje zirytowanie. Hermiona posłała mu pokrzepiający uśmiech i rozejrzała się po wnętrzu, szukając zagubionych rzeczy. Oczywiście, nie znalazła niczego, więc oparła się o parapet i spojrzała w niebo. Pogoda była ładna, słońce grzało i nie widziała dużo chmur; idealna na długą drogę pociągiem. Wystawiła ucho w kierunku drzwi, ale gdy usłyszała, że woda w łazience, gdzie przebywała Ginny, wciąż się leje, ukradkiem wyciągnęła z kieszeni spodni wymiętą paczkę papierosów. Chowała się z tym nałogiem przed każdym, gdyż było jej nieco wstyd. Każdy zmagał się ze stresem w różny sposób, jej pomagała dawka nikotyny kilka razy w tygodniu.

Wychyliła się mocno przez okno i różdżką zapaliła papierosa. Zaciągnęła się lekko i wydmuchała jak najdalej od środka, żeby nic nie było można wyczuć. Nie chciała z tym wychodzić z domu, gdyż ktoś po drodze spytałby ją gdzie idzie, a nie była zbyt dobrym kłamcą. W swoim domu paliła tylko, gdy wychodziła na zakupy lub spacer, a przed powrotem żuła kilka gum - jej rodzice byli stomatologami i byli bardzo wyczuleni na ten zapach, w dodatku byliby na nią bardzo źli. Dostałaby godzinny wykład, że nałogi są źle, palenie niszczy zęby i nie tylko, skraca życie o kilka minut i tak dalej. Zaczęła palić zupełnie przypadkowo, gdyż na jednym ze spacerów, z czasu gdy spędzała wakacje po Bitwie w domu, spotkała dawną koleżankę, która zabrała ją na piwo. Hermiona, przyzwyczajona do słabego, kremowego piwa wstawiła się bardzo szybko i bez oporu przyjęła zaofiarowanego jej papierosa. Potem poszło łatwo, jednak nie kupowała ich w żadnym sklepie w zasięgu kilometra, gdyż z jakiegoś powodu każdy ekspedient znał jej rodziców.

Kończąc, przygasiła papierosa różdżką i wrzuciła go do kosza, ówcześnie zawijając w papierek po cukierku. Wrzuciła do ust gumę owocową, żeby zatuszować zapach i szybkim krokiem złapała kufer i klatkę, po czym mozolnie zaczęła znosić wszystko na dół. Ogonek miotał się wściekle po klatce, co powodowało uśmiech na twarzy dziewczyny, gdyż bardzo przypominał jej Krzywołapa, który zawsze był pełen energii.

– Dzień dobry Hermiono – odezwał się do niej ciepło pan Weasley zza stołu, gdzie pił herbatę. Prawdopodobnie przerwała mu czytanie gazety, bo leżała otwarta przed nim.

– Dzień dobry – uśmiechnęła się w odpowiedzi i oparła swoje bagaże o ścianę. Złapała jedną z kanapek leżącą na wielkim stosie i zatopiła w niej zęby.

– Usiądź normalnie kochana – pani Weasley weszła do domu głównymi drzwiami, trzymając w dłoni kilka świeżo wyciągniętych z ziemi ziemniaków. – I nawet mnie nie osłabiaj, zjedz więcej niż jedną – spojrzała na nią groźno, więc ta chcąc nie chcąc wykonała jej prośbę.

Ginny wbiegła do kuchni, porwała dwie kanapki, nakładając je na siebie w wróciła z powrotem zanim jej mama zdążyła otworzyć usta. Hermiona zachichotała na równi z Weasleyem, ale natychmiast ucichli, gdy spotkali się ze zdenerwowany wzrokiem rudej kobiety.

– Za pół godziny wyruszamy. Czy reszta już jest gotowa? – spytała dziewczynę, na co ta potrząsnęła głową.

– Myślę, że jeszcze trochę im to zajmie.

Pani Weasley sarknęła pod nosem i wróciła do krzątania się przy kuchni. Hermiona wbiła wzrok w swój ulubiony przedmiot w ich kuchni, czyli zegar wiszący na ścianie. W ostatnim czasie ze smutkiem wpatrywała się w kikut jednej ze wskazówek, która kiedyś należała do Freda - gdy po bitwie rodzina Weasleyów wróciła do Nory napotkali zwęgloną część leżącą na ziemi.

Wskazówka Georga była wiecznie na oznaczeniu "praca", gdyż chłopak starał się stłumić żałobę pracoholizmem. Proponował nawet posadę Ronowi, ale ten zdecydował się wrócić do szkoły, więc oczywiście byłoby to niemożliwe. Na jego miejsce George przyjął Lee Jordan, swojego dawnego przyjaciela ze szkoły, który bardzo zaangażował się w prowadzenie biznesu. Obok wskazówki bliźniaka, na tej samej pozycji, znajdowała się ta Percy'ego, co nie było niczym zaskakującym, gdyż ten chłopak od początku oddał się swojej pracy, którą kochał całym sercem. Hermiona wcześniej lubiła i szanowała go, co niestety zmieniło się przez całą sytuację z ministerstwem. Stracił w jej oczach i nic nie mogła na to poradzić.

– Hermionko – z zamyślenia wyrwał ją głos pani Weasley. – Czy to prawda, że zostałaś Prefektem Naczelnym? Ron mi coś napomknął, ale wolałam spytać cię osobiście.

Hermiona zaróżowiła się z radości na samo wspomnienie. Miłe było być zauważoną i nagrodzoną za swoje wysiłki, więc była przeszczęśliwa, gdy tydzień temu dostała sowę z informacją od dyrektorki. Było tam również napisane, że towarzyszyć jej będzie Pansy Parkinson, co nieco ją zdziwiło, gdyż w życiu nie połączyłaby tej Ślizgonki z dobrymi ocenami. Jedyne, czego była świadoma, to jej zamiłowanie to transmutacji, gdyż często musiała z nią rywalizować o najlepszy wynik.

– Tak, nie mogę się doczekać. Mam tylko nadzieję, że nowe obowiązki nie zabiorą mi czasu, który przeznaczałam na naukę – zmarszczyła nieco brwi.

– Jesteś zdolna, dasz sobie radę –Molly pokrzepiła ją uśmiechem, na co jej mąż z zapałem pokiwał głową.– Tylko nie przepracowuj się za bardzo, proszę cię, skarbie.

– Tego nie mogę obiecać, mam to we krwi... chce zdać OWUTemy na jak najwyższym poziomie, mimo, że jeszcze nie wiem, kim chciałabym zostać.

– W razie czego mogę pociągnąć kilka sznurków w Ministerstwie – mrugnął do niej pan Weasley, na co potrząsnęła głową.

– Na wszystko chcę zapracować sama.

– Na co, na co? – do kuchni wleciał Ron z nieco wilgotnymi włosami.

– Ty możesz na własny transport na dworzec, bo za piętnaście minut ruszamy – fuknęła na syna, na co ten zrobił głupią minę i znowu wbiegł na schody.

Hermiona poczuła skurcz w żołądku. Próbowała wmówić sobie, że za mało zjadła, ale dobrze znała prawdę - była zdenerwowana. Oczywiście, cieszyła się powrotem, lecz bała się wszystkiego. Było jej przykro na myśl o dzieleniu pokoju wyłącznie z Patil. Mimo, że nie nazwałaby się przyjaciółką Lavender, to miło było mieć koleżanki do niezobowiązujących pogaduszek. Spotkała kilka razy Pavarati przy odbudowie Hogwartu: dziewczyna była okropnie przygaszona i smutna, od razu było widać, że brakuje jej przyjaciółki. Wcześniej chodziły ze sobą wszędzie, ciągle rozmawiały, były typowym przykładem dziewczyn, nie rozstających się nawet przy wizytach do toalety. Przypomniała sobie martwe ciało blondynki, rozciągnięte na gruzach Hogwartu i wzdrygnęła się.

– Mionko – Pani Weasley dotknęła ją po ramieniu, przez co ocknęła się ze swoich rozmyślań. Spojrzała tępo na kobietę, a ta z uśmiechem podała jej czekoladową babeczkę.

– Na lepszy humor – puściła jej oko, na co Hermiona uśmiechnęła się wdzięcznie i zatopiła zęby w smakołyku.

Będzie dobrze.

Musi być.

---

od kolejnego się zaczyna poprawna akcja

Sztuka latania • DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz