t r z y d z i e ś c i t r z y

1.7K 110 93
                                    

Pansy podniosła się pierwsza, otrzepała spodnie i podciągnęła skamieniałą Hermionę do góry. Ron i Parvati bez słowa wpatrywali się w Gryfonkę, nie bez odrobiny strachu w oczach.

– Granger – rzuciła Ślizgonka, zarzucając swoją rękę na ramię koleżanki. – Jesteśmy takie niezdarne, że wywróciłyśmy się o śmieci, wyobrażasz to sobie?

Gryfon poczerwieniał i otworzył usta, ale Patil przycisnęła jego rękę, dając mu niemy znak, by siedział cicho. Jej ciemne oczy uciekały przed szyderczym wzrokiem Parkinson. Nic dziwnego; roztaczała wokół siebie śmiertelną aurę. Hermiona też to odczuwała, ale w przyjemny sposób. Czuła się silniejsza, gdy miała przy sobie sojuszniczkę, nawet tak niespodziewaną.

– Tak, mam nadzieję, że nie przesiąkniemy smrodem – wymyśliła prędko, teatralnie zatykając nos. Szaleńską satysfakcję sprawiło jej zdziwione spojrzenie jej byłej miłości. Musiał być bardzo zdezorientowany... gdyby Hermiona spotkała ich sama, to uciekłaby jak najszybciej do łazienki i przeczekała tam kilka minut, aż byłoby bezpiecznie. W tej sytuacji Pansy dodawała jej siły. Stanęła piętą na rozłożone na ziemi palce Rona, przez co zawył z bólu, bo było muzyką dla jej uszu. Ślizgonka klasnęła w dłonie, rozbawiona.

– Przestań! – krzyknęła nagle Parvati, zrywając się z podłogi. – Możesz sobie płakać po nocach, że wybrał mnie ponad tobą, ale się na nim nie wyżywaj! Przyjmij porażkę!

– Porażkę? – warknęła Hermiona, rozwścieczona głupimi słowami koleżanki. – Porażką jest to, że zostałam zdradzona? Bo mu nie odpowiadałam? Byłam zbyt zimna, nie dałam mu dupy? Gdyby umiał podniecić kobietę w najmniejszym stopniu, to może bym dała! I z czego ty jesteś taka zadowolona, Patil? Bo masz chłopaka, który jest patszywą, zdradziecką świnią? Myślisz, że ty będziesz inna? Że ciebie nie zdradzi? Jeśli tak, to jesteś głupsza niż myślałam, więc jesteście siebie warci. Zdrajca i debilka... będą z tego świetne dzieci! – wrzasnęła jej w twarz, przez co Parvati odsunęła się z rozszerzonymi źrenicami.

– Ty... – zaczęła, ale Pansy zasłoniła Hermionie uszy swoimi dłońmi.

– Weź po prostu wypierdalaj, bo jak się jeszcze bardziej zdenerwuję, to sprawię, że twój nos będzie jeszcze brzydszy. A twojej mordy to nawet mamuśka nie pozna, Wieprzlej – syknęła, opierając swoją głowę o głowę Gryfonki. Po chwili wymiany spojrzeń przez ich czwórkę Ron podniósł się, złapał Patil pod ramię i szybko odmaszerowali tam, skąd przyszli. Hermiona oparła się o ścianę korytarza, wypuszczając powietrze. Ta dosłownie trzyminutowa sytuacja zszargała jej nerwy.

– Jeśli będziesz taka drapieżna częściej, to zacznę cię lubić – rzuciła jej uśmiech Parkinson.

– Nie udawaj, że już tego nie robisz...

– Utkaj, bo zaraz tobie poluzuję nosek. To jak, idziemy palić?

– O tak – nagle zszargane nerwy Gryfonki zamarzyły o nikotynie jak nigdy wcześniej.

– To chodź – Parkinson złapała ją za materiał swetra i zaczęła prowadzić w kierunku wyjścia z zamku.

– Co to za miejsce? – spytała Hermiona, próbując odegnać swoje myśli od nieprzyjemnej sytuacji, która się właśnie wydarzyła.

– Odkryłam je na początku piątego roku – odparła, kierując się w stronę szklarni. – Była wtedy napięta sytuacja w naszym Domu, trudno było mi wytrzymać tą atmosferę, więc dużo się wałęsałam po błoniach i okolicach szkoły... zaczęłam też wtedy palić. Nie chciałam, żeby ktokolwiek z naszych się o tym dowiedział, bo jak to, mugolski wynalazek? Kiedyś kryłam się za szklarniami, ale któryś nauczyciel znalazł niedopałki, więc musiałam znaleźć nowe miejsce... no i kiedyś usiadłam tu – zatrzymała się przy najbardziej oddalonej, starej szklarni. Wskazała na omszały kamień.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 17, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sztuka latania • DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz