Marinette szła znów znaną już jej ulicą, którą z czasem pokochała. Jej oczom ukazał się Adrien Agreste. Jak zwykle ubrany w tę, samą białą koszulę. Uśmiechnął się do niej. Po chwili stała obok niego.
— Dziś czas byś zrobiła pierwszy krok — powiedział model.
— Nie wiem czy to już nie drugi krok.
— Być może.
Zbliżył się do niej. Ich spojrzenia się spotkały. On patrzył w jej fiołkowe tęczówki jak w święty przedmiot. Ona spoglądała na jego szmaragdowe tęczówki, których blasku nie była w stanie opisać. Pragnęła go. Chłopak nie był prawdziwy. Nie czuła tego, co na codzień do blondyna. Czuła coś innego, czego nie była w stanie opisać.
— Może pójdziemy na spacer? — zaproponował.
— Czemu nie — odpowiedziała wymachując rękami.
Szli wąskimi uliczkami. Co jakiś czas jechały jakieś samochody nie zwracając na nich najmniejszej uwagi. Można byłoby uważać, że jest prawie wieczór, choć tam nie można było tego stwierdzić. Z obu stron wyrastały co nowe kamieniczki z balkonami, które były zapełnione różnorodnymi roślinami. Dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć jaką ulicą szli.
— Nie będę pytał jak twoje sprawy sercowe, bo to nie ma sensu. Zwłaszcza, że wiem o tobie wszystko — uśmiechnął się w swoim nonszalanckim uśmiechu pokazując swoje śnieżno-białe zęby.
— Racja — przyznała zawstydzając się.
— Marinette — zwrócił się do niej bezpośrednio — nadszedł dzień, w którym musisz porozmawiać z Adrienem. Innych nie będzie.
Mina granatowowłosej zrzedła. Nie wiedziała co oznaczają słowa chłopaka. Czyżby on coś wiedział o Adrienie? Czy jej wyobraźnia łączy się lub komunikuje z wyobraźnią owego blondyna? Miała tyle pytań!
— Dlaczego? — spytała z łzami w oczach.
— Niestety, ale nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Jedynie to, to że dzisiejszy dzień, to idealny dzień na rozmowę na temat tamtego dnia, w którym powiedziałaś Adrienowi o swoich uczuciach. Powinnaś już dawno o tym z nim porozmawiać. Rozumiem, że się boisz ale nie masz czego. Nie ma już jego ojca. On ci go nie zabierze. Nie wiesz, co on do ciebie czuje ale mogłaś wywnioskować to z jego słów i rozmów z nim.
— Dla mnie to ciężki temat.
— Spróbuj ze mną. Mam jego twarz. Wyobraź sobie, że jestem Adrienem. Co byś zrobiła? Wymyśl swoją wypowiedź — zaproponował.
Przez chwilę fiołkowooka się zastanawiała. Jej twarz w tym momencie wyglądała dziwnie co nie przeszkadzało blondynowi. Spoglądał na nią z uśmiechem, który kradł jej serce.
— No dobrze, więc może zacznijmy.
— To będzie prawie taka terapia — odparł ze śmiechem.
— Racja — uśmiechnęła się do niego — Adrien, musimy porozmawiać.
— O czym? — zapytał.
— Pamiętasz jak zaczęliśmy rozmawiać o tamtym dniu — zaczęła.
— Tak. Ale nie chciałaś ze mną wtedy rozmawiać.
— Musiałam ochłonąć. Nadszedł czas byśmy w końcu porozmawiali. Tamtego dnia... Gdy... Gdy ci wyznałam uczucia. Czułam się jakoś lepiej i taka pewniejsza, ale gdy wyjechałeś poczułam jakby ktoś mi wyrwał serce i zawiesił na tablicy przypinając je szpilką. To było okropne, ale gdy wróciłeś poczułam, że to coś zniknęło i nie miałam pustki, która tkwiła we mnie, ale powróciło coś co zniknęło na cztery lata... — przerwała swój monolog.
— Marinette, wyszło ci świetnie ale przygotuj się na jego wszelkie odpowiedzi, bo może być różnie. Trochę ci już podpowiedziałem, ale nie mogę Ci więcej zdradzić.
Dziewczyna się zawiesiła. Nie zrozumiała ostatnich słów. Chciała już zapytać ale chłopak przeszkodził jej w dalszej konwersacji.
— Do zobaczenia wkrótce ukochana — pożegnał się całując ją w rękę.
Marinette otworzyła fiołkowe oczy budząc się z jakże cudownego snu, po którym zaczęła ją boleć głowa. Nie chciało jej się wstawać. Chciała zostać w tym śnie. Nie iść do pracy, gdyż nadszedł ten dzień, w którym należało zrobić następny krok.
Powolnymi ruchami ze zmuszaniem swoich części ciała wstała z łóżka. Usiadła na nim i spojrzała na zegarek. 7.15." Nie zdążę! " – pomyślała. Ten nawyk musiał z nią oczywiście zostać. Ten najgorszy! Szybkim jak na nią ruchem wstała i pobiegła do lustra. Wyglądała jak siedem nieszczęść tego niecnego świata. Włosy posplątywane.
Gdzieniegdzie wychodziły jakieś kosmyki. Oczy śnięte. Usta zdemolowane od jasnej szminki. Na twarzy ślady od poduszki. Wyglądała jak wrak człowieka.Szybko chwyciła z szafy białą koszulę z falbaną i długą spódnicę w kwiecisty wzór. Odkąd ujrzała te dwie rzeczy od razu wiedziała, że stworzą idealny zestaw czym się nie myliła. Pobiegła do łazienki. Po chwili miała na sobie już ubrania. Podkreśliła usta delikatną, jasną szminką. Rzęsy przeciągła tuszem. Nie zdążyła nawet dać pudru zważywszy na to, że była już 7.50. Pobiegła do kuchni, gdzie zastała już wypoczętą Alyę.
— Hej. Nie jest już czasem późno — odezwała się mulatka.
— Cześć, Alya. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest późno więc nie jem śniadania.
— Apropos śniadania. Zrobiłam ci naleśniki... Na wynos.
W fiołkowych oczach zaszkliły się łzy.
— Jesteś taką cudowną przyjaciółką, że nawet na ciebie nie zasługuję!
— Przestań! Wiem, że nie dałabyś sobie beze mnie rady ale ja też bym bez ciebie nie dała.
Po chwili były zamknięte w uścisku. 7.55. Marinette spojrzała na zegar. Poczuła ucisk w klatce piersiowej. Jej stary, okropny nawyk spóźniania się – co zazwyczaj zwalała na budzik, ale nie pomagało – ją dobijał.
— Przepraszam cię, Alya ale za chwilę się spóźnię. Pa.
— Do zobaczenia później.
7.57. Marinette znalazła się na miejscu. Na szczęście dom mody Agreste nie był na drugim końcu miasta. I największym szczęściem dziewczyny było to, że nie było żadnych korków, które były uciążliwe w stolicy miłości. Stała tuż przed drzwiami jednego z najpopularniejszego domu mody w Paryżu. Bała się. Nie tak jak ostatnio, ale że wszystko zepsuje. Zepsuje rozmowę z Adrienem. Zepsuje atmosferę w pracy. Zepsuje swoją przyszłość.
CZYTASZ
Always Together | Miraculous
RomanceUmiera Gabriel Agreste. Słynny projektant zostawia testament, w którym firmę zapisuje swojemu jedynemu synowi, najpopularniejszemu modelowi w stolicy miłości - Adrienowi Agreste. Plany chłopaka stają pod znakiem zapytania. Musi znów powrócić do rodz...