I

11 1 0
                                    

"Jednocześnie moja lepsza oraz gorsza połowa"

Dźwięk messengera

Ciocia: No pewnie przyjeżdżaj  kiedy chcesz.

Widząc tą wiadomość uśmiechnęłam się sama do siebie. Na reszcie jakaś dobra informacja w tym ciężkim dla mnie czasie. Od razu podniosłam się z łóżka i udałam do rodziców.

- Pisałam z ciocią i powiedziała że mogę przyjechać kiedy chcę.

- To kiedy chcesz jechać?- Zapytała mama stojąc w kuchni przy zlewie i wycierając mokre ręce w ściereczkę.

- Mogła bym dziś?- Zapytałam z nadzieją w głosie.

- Dziś już nie. Muszę się wyspać przed nocką.- Powiedział tata. Widząc że smutnieję odezwał się znowu z uśmiechem na twarzy.- Ale spakuj się wieczorem to jutro cię zawiozę.

- Dobrze. Dziękuję.

Z uśmiechem na twarzy już chciałam wybiec z pomieszczenia ale zatrzymały mnie słowa mamy.

- A kiedy chcesz wrócić?

- No nie wiem. W sobotę?

- Dobrze.

Na mojej twarzy znowu pojawił się uśmiech i tym razem już wyszłam z pomieszczenia i udałam się do mojego pokoju. Była godzina 17:00 a ja biegałam po pokoju i szukałam rzeczy potrzebnych na najbliższy tydzień który spędzę na mieście. 

Muszę wyjechać z mojej miejscowości na jakiś czas. Nie wytrzymam tu dłużej. Moją głowę zaprząta tylko mój chłopak/były chłopak. Sama nie wiem na jakim etapie jest nasz związek. Mateusz bardzo mnie skrzywdził ale nie wiem czy dać mu szansę czy jednak on myśli że to tylko kłótnia. Sama nie wiem co myśleć i co robić. Muszę wyjechać przemyśleć, odpocząć nie tylko od myśli o tym wszystkim ale też od codzienności.

Cały wieczór w mojej głowie była myśl że na reszcie pojadę do mojej cioci u której dawno nie byłam. Do 8/9 roku życia jeździłam do niej co roku na prawie całe wakacje. W kolejnych latach było to tylko kilka tygodni a w jeszcze późniejszych latach weekendy aż ostatnie kilka lat wcale nie jeździłam do niej na noclegi tylko raz na jakiś czas w odwiedziny z siostrą albo rodzicami czy dziadkami. 

Następnego ranka obudziłam się już o 8:00 rano co zdarza się bardzo rzadko u nastolatki w okresie wakacyjnym. W mojej głowie tkwiła tylko myśli o dzisiejszym wyjeździe. Wstałam z łóżka, ogarnęłam włosy i w piżamie udałam się do kuchni. W pomieszczeniu  siedzieli już rodzice popijając poranną kawę.

- Hej.- Przywitałam się z nimi.

- Dzień dobry.- Odpowiedział tata a mama za raz za nim.

- Robisz kawę?- Zapytała mama.

Zawsze zadaje mi to samo pytanie i uzyskuje tą samą odpowiedź. 

- Nie. Wiesz że nie lubię kawy.- Według niej powinnam pić kawę jak każda nastolatka.

- Zjedz chociaż śniadanie.- Powiedział tata.

Nie miałam ochoty ani na nic do picia ani na poranny posiłek. Otworzyłam tylko lodówkę wyciągnęłam z niej batona i wyszłam z kuchni. Moi rodzice nie popierają słodyczy na rozpoczęcie dnia ale już chyba przywykli bo od jakiegoś czasu nie upominają mnie słowami "Czekolada to nie śniadanie". Będąc już w moim pokoju spojrzałam na gotową torbę którą wczoraj pakowałam. Jeszcze raz przeanalizowałam czy spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Dopakowałam jeszcze kilka potrzebnych drobiazgów oraz pieniądze na "drobne wydatki" od rodziców. Byłam już gotowa i z niecierpliwością czekałam na hasło.  Trochę na nie czekałam ponieważ tata powiedział przed obiadem że po nim jedziemy. Posiłek zjadłam chyba najszybciej w moim życiu. Już nie mogłam się doczekać spotkania z ciocią, zwiedzenia starych kątów i powrotu do wspomnień. Po objedzie ogarnęliśmy się i poszliśmy do samochodu. Podczas podróży nie długiej bo nie było to bardzo daleko patrzyłam w dal i rozmyślałam o moim życiu. Jechałam tam po to aby nie myśleć o Mateuszu a właśnie teraz miałam go  głowie. Chyba do siebie nie pasowaliśmy ale oboje tego nie widzieliśmy i brnęliśmy w to dalej niszcząc siebie nawzajem.

- Jesteśmy.

Z rozmyśleń wyrwał mnie głos ojca. Rozejrzałam się jak bym dopiero co się obudziła i zobaczyłam znajome miejsce. Blok na osiedlu Piastów Śląskich. Od razu wysiadłam z samochodu a rodziciel zaraz za mną. Pomógł wyciągnąć mi torby z bagażnika a ja miałam zamiar już iść ale powiedział do mnie.

- Odzywaj się czasem.

- Będę.- Powiedziałam z uśmiechem.

- Miłego weekendu. 

Oboje zaśmialiśmy się z tego co powiedział ponieważ wiedzieliśmy że będę tu tydzień a nie weekend.

- Miłego weekendu. 

Powiedziałam na odchodne ze śmiechem w głosie. 

Moje (nie) idealne życie z nimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz