Rozdział 3/s2

820 34 5
                                    


Blond włosy chłopiec nadal krzyczał.

-Proponuje zwrócić go morzu- westchnęła mysz. Z uniesionymi brwiami na Edmunda, którego mina wyraźnie wskazywała że chłopak wyraźnie zastanawia się nad ta propozycja. Nie tylko ja to zauważyłam, ponieważ od razu dostał w ramie od siostry, która przypatrywała mu się z lekkim oburzeniem i rozbawieniem jednocześnie. Na widok bruneta pociągającego z grymasem uderzone miejsce parsknęłam cichym śmiechem.

-Gdzie ja jestem? Żądam natychmiastowej odpowiedzi!

-Na pokładzie flagowego okrętu Narnijskiej floty- odpowiedział dumnym głosem minotaur.
Na jego widok chłopak momentalnie zbladł a później bezwładnie osunął się na ziemie. No tak, w tej Anglii takich postaci nie ma.

-Coś powiedziałem nie tak?- zapytał z dezorientacja podchodzącego do niego Kaspiana

-Zajmij się nim- mruknął kręcąc z rozbawienia głową. Minotaur kiwnął głowa i chwycił leżącego chłopaka przerzucając go sobie przez ramie. Już po chwili nie było po nich śladu. Kaspian chwycił mnie za dłoń i wszedł na schody.

-Uwaga! Pokłońcie się naszym rozbitkom!- zaczął przemawiać- To Edmund Sprawiedliwy i Łucja Waleczna czyli prawowici władcy Narnii!- na jego słowa wszyscy jak jeden mąż się pokłonili.

Z uśmiecham patrzyłam na załogę. Jednak po chwili mój wzrok pokierowałam na Edmunda, ku mojemu zaskoczeniu on bacznie mi się przyglądał. Czułam się dziwnie. Zważając na okoliczności mogłam się tak czuć, ponieważ patrzy na mnie sam legendarny władca Narnii, ale to było inne uczucie. Jakbym patrzyła na kogoś bliskiego mojemu sercu, bardzo bliskiego, aż za bliskiego. Żeby odwrócić myśli delikatnie dygnęłam w jego stronę. Na mój gest chłopak od razu odwrócił wzrok, od razu po tym poczułam coś w rodzaju pustki.

******

Razem z Kaspianem i rodzeństwem weszliśmy do kajuty. Na ich twarzach było widać zaskoczenie i zachwyt. Co tu się dziwić, w tej kajucie znajdowały się największe a zarazem najważniejsze dla mieszkańców Narnii skarby.

-Aslan- westchnęła Łucja przyglądając się złotej tarczy z wizerunkiem Wielkiego Lwa, powieszonej na ścianie. Przejechała ręka po niej uśmiechając się pod nosem. - Patrz to łuk i strzały Zuzanny!- dodała z entuzjazmem podchodząc do półki na której leżały te przedmioty.

-Łucjo- zaczęłam oficjalnie wyjmując z szafy pewne pudełko.- Zachowałam coś dla ciebie- zaśmiałam się unosząc pudełeczko nad głowę.

-Mój leczniczy kordiał i sztylet!- wykrzyknęła z entuzjazmem podbiegając do mnie. Z uśmiechem podałam jej, jej własność.

-I miecz Piotra- wtrącił Edmund pochodząc do nas

-Strzegłem go jak obiecałem- odpowiedział Kaspian chwytając miecz w dłonie- Proszę, możesz go wziąć- dodał podając go brunetowi

-Nie, nie. Jest twój. Przecież ci go dał- odpowiedział pospiesznie Edmund z zakłopotaniem.

-Dla ciebie tez coś zachowałem- zaśmiał się mój brat, wyjmując z szafki latarkę. Gdy tylko ja ujrzałam parsknęłam śmiechem. Przez tą latarkę prawie zginęliśmy, można powiedzieć że w jakimś stopniu ten niby nic nie znaczący przedmiot nas do siebie zbliżył. Brunet spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Z udawanym entuzjazmem chwycił ją w swoje dłonie.

Patrząc na nią uśmiechnął się pod nosem. Wyglądał jakby właśnie przed oczami przeleciało mu jakieś miłe wspomnienie. Być może to co mi.

*******

-W krotce po waszym odejściu Giganci z Północy złożyli broń, w bitwie na pustyni pokonaliśmy też armię Kalormenu. Pokój panuje w całej Narnii.- mówiłam wodząc palcem po mapie - Wystarczyły trzy lata.- zakończyłam przygrywając wargę.

-Zdążyłeś też w tym czasie znaleźć sobie królową?- zapytała Łucja zakładając włosy za ucho. Gdy wypowiedziała te słowa spojrzałam się na nią z szokiem. Czyżby ktoś tu chciał miłości mojego kochanego braciszka? Wróć. To dziwne i bez sensu. Widzę jej wzrok. Oznacza tylko jedno. Moja mała Łucja już nie jest taka mała i chciałaby się zakochać. Ah. Ja to jednak znam się na ludziach.

-Niestety, nie ma tak pięknej jak twoja siostra- westchnął

-Słucham?!- wykrzyknęłam oburzona tupiąc nogą w podłoże niczym taka mała obrażona dziewczynka.

-I tak pięknej jak moja siostra- odpowiedział lekko przerażony moim nagłym wybuchem. Katem oka widziałam jak wszyscy wokoło próbują powstrzymać śmiech.

-Dobrze- powiedziałam nadal patrząc na niego spod przymrużonych powiek.

-Kobiety to najniebezpieczniejszy gatunek chodzący po tej planecie- westchnął pod nosem

-Słucham?!- ponowiłam pytanie jeszcze głośniej niż poprzednio. Tym razem nikt nie wytrzymał. Wszyscy zgromadzeni wokoło nas wybuchają gromkim śmiechem.

****************

Od autorki

Kochani bardzo przepraszam za nie wstawianie rozdziałów i za taka przerwę
Moje problemy ze zdrowiem nie pozwoliły na regularne wstawianie. Ale obiecuje że póki mogę będę wstawiać rozdziały najczęściej jak mogę. Obiecuje🙏

Kocham was i OMG nie mogę uwierzyć ze jesteśmy już tak blisko 1,5 tys wyświetleń. To dla mnie ogromna motywacja. Dziękuje i kocham was!

Stay with me forever EdmundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz