Rozdział 5

1.1K 37 2
                                    

Właśnie siedzę w komnacie i omawiam ostatni raz plan działania. Cała się trzęsę z nerwów.
Boje się o Kaspiana i rodzeństwo.

- Wszyscy gotowi?

Nie. Zdecydowanie nie. Czemu nie mogę mieć innego życia?

Wszyscy oprócz mnie zgodnie potrząsnęli głowami. Gdy wszyscy się rozeszli podbiegłam do brata.

-Uważaj na siebie- powiedział przytulając go mocno, szybko oddał uścisk. Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem po czym odszedł w stronę Piotra. Wzrokiem znalazłam Zuzannę. Bez słowa podbiegłam i szybko ją przytuliłam po czym odeszłam w stronę Edmunda.

Odwróciłam się i zobaczyłam troskliwy wzrok Piotra. Uśmiechnęłam się delikatnie. Mimo że Piotr i Kaspian za sobą nie przepadali łączyło i napewno jedno. Oboje mają młodsze rodzeństwo za które czują odpowiedzialność.
Już po chwili usłyszeliśmy rozkaz, że mamy ruszać. Szybko wsiadłam na gryfa i mocno złapałam Edmunda w pasie. Zawsze trochę bałam się wysokości. Gdy wznieśliśmy się w górę, zrobiłam najgłupsza rzecz jaką mogłam zrobić. Spojrzałam w dół. Momentalnie ogarnęło mnie przerażenie wiec zamknęłam oczy i mocniej ściągnęłam Edmunda w pasie.

- Boisz się?- zapytał, speszona poluźniłam uścisk

-Wiesz... Nie wiem jak ty ale ja pierwszy raz lecę na gryfie- odpowiedziałam z ironią, odpowiedział mi jego krótki śmiech, nie wiem co w tym śmiesznego, lecimy na wojnę z Telmarami.

*****

Właśnie wylądowaliśmy na czubku wieży. Natomiast na niej stał Telmar. Gryf po chwili pochwycił żołnierza, a ja z Edmundem zeskoczyliśmy na posadzkę. Podeszliśmy do murów i rozejrzeliśmy się. Gdy nie zobaczyliśmy żadnego strażnika Edmund dał znak latarką. Od razu po znaku zleciały się inne gryfy z Narnijczykami gotowymi do walki. Narnijczycy z ziemi pewnie też już ruszyli w stronę zamku Miraza. Edmund nadal świecił latarką, dopiero gdy obok nas przeleciał na gryfach Piotr i Kaspian przestał. Walka się zaczęła, bacznie obserwowałam jak Telmarscy żołnierze giną, jeszcze walka była po cichu.

- Wszystko będzie dobrze. Plan Piotra jest dobrze dopracowany- usłyszałam głos na uchem

- Mam nadzieję- odpowiedziałam nadal patrząc na cichą walkę- Boje się ile Narnijczyków straci życie. Boje się o Kaspiana, o Zuzę i Piotra. O każdego Narnijczyka- dodałam czując łzy zbierające mi się pod powiekami- O ciebie..- powiedziałam ciszej spuszczając głowę. Nigdy nie lubiłam rozmawiać o własnych uczuciach, zbyt bardzo bałam się odrzucenia. Po chwili ciszy poczułam czyjeś rękę na tali, poczułam się ktoś obraca mnie w swoją stronę. Po chwili stałam już przodem do Edmunda, przez chwilę patrzyłam w jego czekoladowe oczy, ale późnej znowu mój wzrok spoczął  na moich butach. Edmund delikatnie przyłożył palce do mojej brody po czym uniósł ją do góry. Znowu mój wzrok napotkał jego brązowe tęczówki.

- A ja o ciebie. Ale wierzę, że nam się uda.- powiedział uśmiechając się delikatnie.
Wtedy na wieżę weszło dwóch Telmarów. Niewiele myśląc zaczęłam walczyć z jedynym z nich. Katem oka zobaczyłam, że Edmund walczy z drugim. Już po chwili obaj leżeli przed nami martwi. Z niepokojem czekałam na otwarcie bramy. Już powinni ją otworzyć. Coś jest na tak. Ze strachem spojrzałam na Edmunda.

-Poradzę sobie. Możesz iść sprawdzić czy wszystko w porządku- powiedział jakby czytając mi w myślach. Kiwnęłam głową po czym zbiegłam po schodach. Coś mnie kierowało w stronę komnaty Miraza. Gdy byłam już pod drzwiami słyszałam niepokojącą rozmowę. W komnacie na pewno był mój brat. Kopnęłam w drzwi otwierając je, szybko weszłam do środka z mieczem skierowanym przed siebie. Z przerażeniem zobaczyłam Kaspiana trzymającego miecz przy szyji naszego wuja, jego żonę celującą w mojego brata i jakby tego było mało w komnacie był jeszcze Piotr i Zuzanna, Zuza celowała w żonę Miraza.

- A zapukać to nie łaska?- zapytał wuj z kpina gdy tylko mnie ujrzał, spojrzałam na niego wściekłe, nie taki był plan

- Czy ty zwariowałeś?! Według planu powinieneś iść otworzyć bramę!- krzyknęłam wściekała do brata

- Musiałem tu przyjść po tym co powiedział mi profesor- odpowiedział z jadem, nawet na mnie nie patrząc

-Czego się dowiedziałeś?!- dodałam ciszej, sądząc po wściekłości to nie było nic dobrego

- To on zabił naszego ojca!- odpowiedział mocniej przyciskając miecz do szyi wuja, na tyle mocno że po jego szyi poleciała krew.

W moich oczach zebrały się łzy, nie potrafiłam ich powstrzymać. Ciekły strużkami po moich polikach. Mój miecz z hukiem spadał na posadzkę, chwile po nim osunęłam się na ziemie. Żadne słowa do mnie nie docierały. Poczułam jak ktoś kładzie moją głowę na swoich kolanach. Nic do mnie nie docierało. Oprzytomniałam dopiero wtedy gdy usłyszałam wstrzał. Szybko podniosłam się szukając wzrokiem rannych. Żona Miraza leżała postrzelona, a obok mnie stał oparty o ścianę Kaspian ze strzałą wbitą w ramię. Szybko podbiegłam do brata, oceniając czy rana jest poważna. Na szczęście nie była. Nagle usłyszeliśmy dzwon. Porozumiewawczo spojrzałam na rodzeństwo, oni z Kaspianem wybiegli walczyć za Narnie, za to ja podbiegłam do leżącej ciotki. Przewróciłam ją na plecy szukając strzały, była wbita w brzuch. Zuza specjalnie trafiła w miejsce gdzie strzała po wbiciu nie przebije żadnego narządu wewnętrznego.

- Clara...- zaczęła ciotka patrząc mi w oczy- Gdybym wiedziała...- syknęła z bólu, w jej oczach ujrzałam łzy. Była dla mnie jak druga matka. Po śmierci rodziców ona się mną zajęła. Codziennie przychodziła i rozmawiała ze mną kilka godzin. Oczywiście bez wiedzy wuja. Jakby się dowiedział, byłaby w stanie zabić i mnie i ją.

- Spokojnie- odpowiedziałam- Teraz wyciągnę strzale, będzie boleć ale późnej będzie ulga- dodałam, powoli zaczęłam wyciągać strzałę z jej brzucha. Krzyknęła, łapiąc mnie za rękę. Gdy już ją wyjęłam zatamowałam krwawienie.

- Uciekaj dziecko, uciekaj zanim cię złapią- powiedziała półprzytomna ciotka- Poradzę sobie- dodała widząc że chce protestować. Spojrzałam ostatni raz na jej twarz po czym wybiegła z komnaty. Gdy wybiegłam w pałacu zobaczyłam zacięta walkę.

- Odwrót!- usłyszałam krzyk Piotra. Już miałam biec w stronę bramy, ale nagle stanęłam jak wyryta. Edmund...

- Clara wsiadaj!- usłyszałam kolejny krzyk, tym razem Kaspiana. Spojrzałam mu w oczy po czym bez zastanowienia rzuciłam się biegiem w stronę, w której powinien być Edmund.

Zdyszana wbiegłam na wieże, gdy tylko ujrzałam Edmunda od razu podbiegłam i rzuciłam mu się na szyje.

Stay with me forever EdmundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz