Rozdział 4/s2

772 25 1
                                    

-Moment. Jeżeli nie toczy się tu żadna wojna i wszystko jest w porządku to po co nas tu wezwano?- zapytał Edmund przerywając jednocześnie ta cudowną chwilę. Wiecie, kiedy wszyscy na których wam zależy się szczerze się śmieją. Cudowne uczucie.

-Dobre pytanie- westchnął Kaspian- Szczerze to nie mam pojęcia- dokończył, po tym zapadła cisza

-A dokąd właściwie płyniecie?- zapytał brunet przerywając tą niezręczna ciszę.

-Nim pozbawiliśmy wuja korony, próbował jeszcze zabić najwierniejszych przyjaciół i popleczników naszego ojca- odpowiedziałam mu odwracając się w stronę tablicy, do której były poprzyczepiane portrety wspomnianych wcześniej mężczyzn.- 7 lordów Telamru- dodałam z głębokim westchnięciem

-Uciekli na samotne wyspy- kontynuował za mnie Kaspian i wskazał palcem na mapie miejsce dokąd dopłynęli- I słuch po nich zaginął

-Podejrzewacie że coś im się stało?- zapytał brunet bacznie obserwując ich portrety.

-Niewykluczone- odparłam- Mamy obowiązek to wyjaśnić- rzekłam zerkając na brata

- A co jest na wschód od samotnych wysp?- zapytała Łucja która nadal stała przy mapie

-Wielka biała plama. Rzeczy, które trudno sobie wyobrazić. Słyszałem o wężach morskich- powiedział Drinian

-O wężach morskich?- zapytał śmiejąc się Edmund, z 10km można by było wyczuć w tym śmiechu przerażenie. Nie powiem. Trochę mnie to rozbawiło.

-Dobrze Kapitanie. Nie czas na żeglarskie legendy- zaśmiałam się patrząc z rozbawieniem na przerażonego Edmunda.

********

Właśnie przyglądam się walce Kaspiana i Edmunda. W sumie nie tylko ja. Cała załoga zebrała się aby obejrzeć ich pojedynek. Wszyscy wokół mnie klaszczą. Ja natomiast jestem zbyt skupiona na ruchach Edmunda. Pewnie myślicie że jestem jakaś psychiczna, ale nie. Trenowałam dużo przez czas kiedy go nie było.

Co chce zrobić? To proste. Wygrać z nim.

Jeszcze pare ruchów i w tym samym momencie przyłożyli sobie miecze do gardeł.

-Nabrałeś krzepy mój drogi- rzekł Kaspian zerkając na mnie. Przedstawienie czas zacząć.- Tak samo jak ona!- krzyknął rzucać mi miecz.

Sprawnym ruchem złapałam go i momentalnie stanęłam naprzeciwko bruneta. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami, uśmiechnęłam się chytrze i zrobiłam zamach w jego stronę. Sprawnie ale z lekkim zdziwieniem odbił cios. Uśmiechnęłam się ponownie i zaczęłam szybko zadawać kolejne ciosy, odbijał je, jednak było widać po jakimś czasie że zaczyna mu to sprawiać problem. Co się dziwić. Zadawałam najszybciej i najmocniej jak tylko mogłam.

Jednak brunet był sprytniejszy niż myślałam. Nagle znalazł się za moimi plecami i złapał wolna ręką w tali, zbijając mnie chwilowo z tropu. Wykorzystując chwile mojego zdezorientowania delikatnie kopnął mnie w zgięcie kolan. To wystarczyło abym z hukiem runęła na ziemie.

Wszyscy wokół zaczęli klaskać. Myśleli że się tak szybo poddam? Nie ma tak łatwo. Zwinnie przekręciłam się na drugi bok jednocześnie jedna nogą przejeżdżając po jego kostkach, dzięki czemu chłopak upadł na plecy. Szybko wstałam chwytając mój miecz, po czym stanęłam nad nim, przykładając mu miecz do krtani.

-Mogłem się spodziewać że się tak łatwo nie poddasz- powiedział patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami, uśmiechnęłam się do niego triumfalnie- Nigdy się nie poddawałaś, to w tobie lubiłem-dodał szeptem, abym tylko ja to usłyszała, zaśmiałam się cicho.

- No dobrze! Wracać do pracy!- krzyknął kapitan patrząc na to wydarzenie z uśmiechem

*********
-Myślicie że gdym wciąż trzymać kurs na wschód to dopłynęło by się na koniec świata?- zapytała nas Łucja gdy do niej podeszliśmy

-Nie przejmuj się. To kawał drogi stad- odparłam

-A ci znowu swoje. Jak zwykle gadają bzdury- powiedział ten no.. Eustachy czy jak mu tam. W każdym razie chodzi mi o tego drącego japę blondyna

-O to ty.- westchnęłam- Czujesz się trochę lepiej?- zapytałam go z udawana troska

- Tak ale to nie wasza zasługa. Całe szczęście że mam stalowe nerwy.- odparł niczym obrażona księżniczka

- No proszę! Wstało nasze słoneczko!- z nikąd pojawił się Ryczypisk- Polubiłeś już morze?- dodał

- Zawsze je kochałem. To zrozumiałe że byłem zaskoczony.- zaczął, a każdy spojrzał się na niego z irytacja wymalowaną na twarzy- Mówi że jestem wybitnie wrażliwy, jak te jednostki wybitne- Na te słowa Edmund stający obok mnie zakrztusił się piciem, które niestety wtedy pił

- A w każdym razie wybitnie irytujący- mruknęłam pod nosem na co reszta cicho się zaśmiała. Wszyscy oprócz oczywiście naszej królewny. On to mnie zabijał wzrokiem w tym momencie.

***********
Uwaga!

Szykujcie się na mój wielki powrót! Tak wiem. Strasznie długo mnie tu nie było.

Ale teraz już wreszcie ustabilizowałam swoje sprawy i spokojnie mogę powrócić. W ramach rekompensaty będę wstawiać rozdziały o wiele częściej.

Love u :*

Stay with me forever EdmundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz