Rozdział 8/s2+ zawieszenie

618 22 14
                                    

Siedziałam właśnie w kajucie. Tak właściwie to leżałam i patrzyłam się w sufit, totalnie się przy tym nudząc. Kaspian szczegółowo opracowywał plan, Łucja, w sumie nie wiem co robiła ale była zajęta, a Edmund skubał miecz ze rdzy. Nawet ten przygłup, Eustachy, miał zajęcie. Pisał pamiętnik czy coś takiego. Nie wiem i interesuje mnie to.

I w ten oto sposób wylądowałam sama w kajucie, leżąc od godziny i patrząc w sufit. Niby mogłabym poczytać książkę, ale problem w tym że wszystkie, które ze sobą wzięłam już przeczytałam.

Zamknęłam oczy i zaczęłam cicho nucić wymyślona przeze mnie w tym momencie melodię. Mój mały koncert przerwały okrzyki i śmiechy. Spojrzałam na drzwi marszcząc brwi. Podniosłam tułów i siadłam na łóżku. Przymknęłam powieki i westchnęłam. Mam jakiegoś lenia. Nic mi się nie chce. Po chwili opuściłam bose stopy na drewniana podłogę i wstałam. Na nogi szybko wysunęłam moje czarne, mocno zabudowane buty na grubym i wysokim obcasie. Niby wydaje się niewygodnie, ale od dziecka uczyłam się chodzić w wysokich butach. Mogę w nich chodzić, biegać a nawet skakać.

Wyszłam z mojej kajuty i skierowałam się w stronę śmiechów. Udałam się w stronę śmiechów. Na moja smętna i znudzona twarzy wkradł się od razu uśmiech jak zobaczyłam to co się dzieje. A mianowicie nasz kochany Eustachy walczył z Ryczypiskiem. Blondyn nieudolnie próbował atakować mysz. Przegrywał oczywiście. Ryczypisk cały czas pogrywał z chłopakiem, zwinnie przeskakując wokół niego.

Ryczypisk po chwili udał ze spada do morza. Kiedy chłopak podbiegł przerażony wybuchłam śmiechem. Spojrzał na mnie totalnie zdezorientowany. Proszę was. Ryczypisk i niezdarność? No chyba nie. Mysz stanęła za nim i popchnęła go na ziemie. No i mamy zwycięzcę. Nie będę ukrywać, każdy go znał.

Chłopak upadł na koszyk. Coś się w nim poruszyło. Podeszłam powoli do niego i zobaczyłam wystająca małą rączkę. Uklękłam przy nim i pomogłam wyjść z niego tej małej osóbce.

-Hej, co ty tutaj robisz?- powiedziałam cicho do dziewczynki. Skądś ja kojarzę. To ta dziewczynka której zabrali mamę. Prawdopodobnie poszła za tatą. Mała nie odpowiedziała tylko spojrzała na mnie ze strachem. - Spokojnie. Nic ci nie zrobię- dodałam z delikatnym uśmiechem. Chciałam jej tym pokazać że nie mam złych zamiarów. Chyba zadziałało bo na jej buzi pojawił się również delikatny uśmiech.

-Gael?- zapytał jej ojciec podchodząc do niej. Wstałam i odsunęłam się. Mężczyzna podszedł i przytulił ją. Kapitan podszedł do nich i spojrzał na małą. Ona zdenerwowana stanęła za tatą.

- Dobrych marynarzy nigdy za wiele- powiedział z uśmiechem.

**************

Kochani,

Taki króciutki rozdział dzisiaj. Książkę zawieszam. Wrócę napewno do niej i kiedyś ją skończę. Chce się skupić na mojej drugiej, ważniejszej dla mnie opowieści. Dziękuje wszystkim którzy wytrwali do tego momentu. Ta książka jest dla mnie bardzo ważna. Jest moją pierwsza w życiu. Napewno do niej wrócę i dokonam korekty.

Kocham was wszystkim mocno i dziekujeee❤️

Stay with me forever EdmundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz