Rozdział 8

39 4 4
                                    

Parę dni później

Na dobrą sprawę przez ostatnie parę dni nic się nie działo. Nawet stosunki moje oraz Blása i Any wróciły do normy. A przynajmniej tak innym się wydaje. Nie muszą wiedzieć, że tak oboje próbujemy się rozgryźć. Ja razem z Sanją, Ivaną i Kseniją próbujemy się czegoś dowiedzieć o nich, a oni chcą się dowiedzieć, ile my wiemy. Logiczne, c'nie?

Najgorsze jest to, że utknęliśmy w martwym punkcie. Blás i Ana nic nie robią, a przez to my nie możemy ruszyć dochodzenia.

Często w książkach (i w życiu) jest tak, że przed jakąś burzą jest straszna cisza. Może taki scenariusz sprawdzi się i teraz. Mam nadzieję, że jednak się nie wydarzy. Jeśli nie daj Boże, ta dwójka spiskuje z Nimi to, albo niedługo możemy spodziewać się ataku, albo czegoś gorszego.

Nagle usłyszałem pukanie w szybę. Podszedłem do niej, widząc w nim moje ukochane trio dziewczyn.

- Cześć. - powiedziałem radośnie, otwierając okno.

- Siema Ben. - rzekła Sanja.

- Co was do mnie sprowadza? - spytałem.

- Ja i Ivana byłyśmy po zapasy. Przyniosłyśmy twoją część. - usłyszałem od Kseniji.

- Dzięki, nie trzeba było. - zacząłem. - Sam bym bo nią przyszedł. - wziąłem torbę od Sanji.

- Nie musiałyśmy, ale chciałyśmy. - zaśmiała się Sanja.

- I weź się ubierz. Reszta już na dworze, a ty jeszcze w pidżamie. - zauważyła Ivana.

- Dajcie mi chwilę, przed chwilą wstałem. - odrzekłem. - Za kwadrans przy ognisku?

- Jasne. - powiedziała Ivana, po czym Serbki poszły na miejsce spotkania.

Ja z kolei odstawiłem torbę w kącie pokoju, rozpakowując ją szybko, po czym szybciutko się ogarnąłem i stawiłem się przy najpopularniejszym miejscu naszych obozowych spotkań.

Patrząc na to, że oprócz nas, była również reszta osób, zaczęliśmy sobie rozmawiać, robiąc sobie coś do jedzenia. Ja dzisiaj postanowiłem podpieprzyć parę parówek, które gotował sobie Ilya. Zresztą, tak jak połowa facetów w obozie. Nie wiem jakim cudem, ale udało nam się to. Skończyło się na małej dramie z Ilyą, ale załatwiliśmy to po męsku. To znaczy Tom rozpierdolił Ilyę w kółko i krzyżyk.

Zapewne nie wiecie, ale w przypadkach jawnego podpierdalania jedzenia, to jak druga osoba jest w miarę dobrym nastroju, to może się zgodzić na zagranie w tą szlachetną grę. Jak złodziej żarcia wygra, to nie musi oddawać tego, co ukradł. W przeciwnym wypadku oddaje trzykrotność tego co zapierdolił.

Może wydawać się wam to dziwne, ale dla Ilyi i Sonyi - gdyż oni to wymyślili - ten sposób jest normalny. Dla reszty po czasie również się taki stał.

Reszta śniadania minęła nam dosyć spokojnie. Żadnych kłótni, spin itp.

- Ben, mógłbym cię prosić na słówko? - spytał mnie Tom.

- Jasne. - odpowiedziałem, po czym odeszliśmy od ogniska. - To o co chodzi?

- Mam prośbę. - zaczął Francuz. - Zapewne wiesz, że zakochałem się w Natalii. Czy mógłbyś dzisiaj przypilnować, aby nie wchodziła do mojego i jej domku? Gdzieś tak do wieczora. Chciałbym dzisiaj wyznać jej swoje uczucia i wiesz, wolałbym ogarnąć wszystko.

- Oczywiście, że to zrobię. - zaśmiałem się cicho. - Możesz być pewny, że nie zawiodę.

- Dzięki. - powiedział Tom. - Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.

I tak zaczął się mój maraton spędzania czasu z najbardziej niezdecydowaną osobą na świecie. Serio, ona nawet ma problem ze zdecydowaniem się nad tym, czy posmarować bułkę masłem czy nie. Jak Tom z nią wytrzymuje - nie wiem.

- Ben! - zawołała Natalia, na co ja wzdychnąłem lekko poddenerwowany.

Miałem już jej dość.

- Co znowu zamyka cię w więzieniu? - ton mojej wypowiedzi można było określić jako coś pomiędzy zrezygnowaniem, a zdenerwowaniem.

- Sanja, Ivana i Ksenija mnie zapraszają do nich na małe damskie spa. Mam na nie iść, nie mam na nie iść, prison! - krzyknęła Mołdawianka.

- Idź, dziewczyny zrobią cię na bóstwo znając ich. - wysiliłem się na uśmiech.

- Hmm... - blondynka zaczęła się zastanawiać. - Dzięki za poradę, skorzystam z niej!

- Nie ma za co. - odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej będę miał spokój na dłuższy czas.

- A pójdziesz ze mną? - spytała Natalka.

- Mogę cię podprowadzić, ale dalej nie idę.

- Spoko. - usłyszałem od dziewczyny, po czym wyszliśmy z mojego miejsca zamieszkania.

Mijając domek Mołdawianki i Francuza, Natka chciała po coś wejść, jednak skutecznie udało mi się odwieść ją od tego. Gdy doszliśmy do Serbek, chciałem wrócić do siebie, niestety dla mnie, dziewczyny mnie wciągnęły do środka, przez co musiałem siedzieć i przez kolejne godziny wysłuchiwać ględzenia Prisonki, potęgowanego przez Sanję, Kseniję i Ivanę. Gdyby nie to, że dosyć szybko rzuciły mi książkę (co zrobiły, ponieważ widziały, że miałem serdecznie dość Natalii), najchętniej bym stamtąd wyszedł.

- Ben, byłbyś miły i zrobiłbyś nam herbatę? - odezwała się Ivana.

- Owocową. - dodała Ksenija, widząc, że Gordienko chce się odezwać.

- Jasne. - zniknąłem w kuchni na kilka minut, wracając z czterema kubkami herbaty.

- Dzięki Benuś. - powiedziała Sanja, biorąc kubek, co skwitowałem serdecznym uśmiechem.

I tak czas upłynął mi do wieczora. Gdy już słońce zaszło, postanowiliśmy z Natalią wyjść. Znaczy: ja postanowiłem, bo Natka jak to ona, przez pół godziny się zastanawiała. Zapewne spytacie, jakim cudem nie zrobiłem, ani sobie, ani jej nic. Uwierzcie mi, nie wiem. To pozostanie wieczną tajemnicą. A więc, gdy w końcu opuściliśmy domek dziewczyn, zacząłem ciągnąć Natalkę do jej domku. Gdy już tam dotarliśmy (co zajęło nam dosyć dużo czasu), otworzyłem drzwi, wpychając dziewczynę do środka. A to, co tam zobaczyliśmy, przerosło nasze oczekiwania. 

Such a violent world - Ben Dolic x Gjon's Tears *zawieszone*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz