Rozdział 5

58 5 2
                                    


Zapukałem do drzwi, które po chwili oczekiwania otworzyła mi Ivana. 

- Hej Ben. - dziewczyna się ze mną przywitała przytulasem.

- Cześć. - odpowiedziałem jej.

Chwilę tak staliśmy, po czym wszedłem do środka, kierując się do salonu. Był on w jasnych, pastelowych barwach. Było w nim dużo półek z książkami, w jednym z kątów znajdowała się wieża z różnego rodzaju gier towarzyskich. Monopoly, jenga, warcaby, to były tylko niektóre z tytułów tam się znajdujących. W drugim kącie za to znajdowała się mała część jadalniana. Był tam mały, czteroosobowy stolik, na którym jak to zwykle znajdowały się przekąski. Na środku pomieszczenia za to znajdowała się trzyosobowa kanapa i dwa fotele oraz większy stolik, który zazwyczaj znajdowała się rozpoczęta gra. W pokoju znajdowało się również dużo roślin, co nadawało pokojowi fajnego klimatu.

- Chcesz herbatę? - spytała Ivana.

- Jeśli macie owocową, to z miłą chęcią. - uśmiechnąłem się do dziewczyny.

- Jasne, daj mi chwilę zaraz wracam. - powiedziała dziewczyna, po czym zniknęła na chwilę.

- Ben, jesteś już! - do salonu weszła Sanja z Kseniją.

- Miałem przyjść, to przyszedłem. - zaśmiałem się, po czym przytuliłem obie dziewczyny.

- Siadaj, rozgość się. - powiedziała wracająca Ivana, po czym podała mi kubek z gorącą herbatą.

- Dzięki. - odpowiedziałem dziewczynie, po czym usiadłem na kanapie i upiłem troszkę płynu, który natychmiastowo poparzył mi język.

- Dobra, to może przejdźmy do konkretów. - powiedziała Ksenija w momencie, gdy odstawiłem herbatę.

- Co myślicie o tej sytuacji? Dla mnie to było dziwne. - Sanja zagaiła rozmowę. Reszta dziewczyn zgodziła się z nią.

- Mnie z kolei ciekawi to, że Blás wyglądał, jakby wcześniej o tym wiedział. - zacząłem. - Plus jeszcze jak zaproponowałem mu, żebym jutro ja z Sanją był na warcie, to zaczął się stawiać, mówiąc, że nie mogę iść na wartę, bo mam rany rękach. A parę miesięcy temu jak miałem złamaną rękę to się zgodził na to, abym na tej warcie był. Jeszcze patrząc na jego mimikę doszedłem do wniosku, że po prostu nie chce, abym akurat jutro na tej warcie był. - skończyłem swoją wypowiedź.

- Faktycznie, to by nawet pasowało. - skomentowała moją wypowiedź szatynka.

- W takim razie, Sanja, jesteś jutro tym bardziej wyczulona i wypatrujesz jakichś dziwnych oznak ze strony Any i Blása. - powiedziała Ivana. - A jeśli ty Ben dasz radę przekonać blondasa, abyś też poszedł, to robisz to samo. - kiwnąłem głową na tak, upijając łyk napoju.

- A co do waszej dwójki, to jak byliście u Benjamina i Tanne, to znowu była kradzież. - rzekła Ksenija. - Oficjalnie, Roxen ukradła Tomowi naszyjnik, który miał dać Natalii. Praktycznie, to Blás był złodziejem. - pokazała naszej dwójce zdjęcia, które świadczyły o jej prawdomówności.

- Ciekawe po co to robią. - powiedziała Sanja.

- Chcą wprowadzić zamęt, tylko dlaczego? - powiedziałem. - Tyle czasu i sił poświęciliśmy na to, aby zbudować to wszystko, aby nikt się nie kłócił, a oni na dobrą sprawę zaczną sprawiać, że przestaniemy sobie ufać, a spory będą na porządku dziennym.

- Dobre pytanie, dlaczego? - odrzekła Ivana.

- Trzeba będzie się tego dowiedzieć i to szybko. - usłyszałem Kseniję.

- Zaraz wracam. - zakomunikowałem dziewczynom i poszedłem do toalety.

Wracając z niej, spojrzałem w okno w przedpokoju i wydawało mi się, że jakaś blondwłosa osoba przebiegła. Nie chciałem niepotrzebnie martwić Serbek, więc po prostu postanowiłem nic im o tym nie mówić.

- Jestem. - poinformowałem kobiety, że wróciłem.

- Dobra, to patrząc na to, że chwilowo nic więcej nie zdziałamy, proponuję zagrać w coś, aby się rozerwać. - zaproponowała Sanja.

- Wybaczcie, ale ja dziś nie mam ochoty. Nie mam zbytnio humoru przez kłótnię z Blásem. - dopiłem herbatę, po czym wstałem z zamiarem wyjścia z chatki.

- Jesteś pewien, że nie chcesz? - dopytała Ivana, na co kiwnąłem głową twierdząco.

- To do zobaczenia. - pożegnałem się z dziewczynami i wyszedłem z domu, kierując się do siebie. 

 -Ben! - usłyszałem Anę.

Stanąłem, czekając na swoją rodaczkę.

- Ben, słyszałam, że pokłóciłeś się z Blásem. - powiedziała, gdy w końcu się zatrzymała.

- No tak i co? - próbowałem ją zbyć.

W tej chwili ostatnie na co miałem ochotę, to na rozmowę z kimkolwiek, a zwłaszcza z nią.

- Proszę cię, odpuść sobie tę wartę.

- Okej, ale za to ty mi powiesz, co kombinujesz razem z Blásem. - odpowiedziałem dziewczynie. - Jeśli myśleliście, że ja będę ślepy tak jak reszta i się nie zorientuje, to jesteście w sporym błędzie.

- Na razie nie mogę ci powiedzieć. - Ana wzdychnęła.

- W takim razie jutro pojawiam się na warcie. - ruszyłem. - A i tak w końcu się dowiem o co wam chodzi. - dodałem, idąc.

Dziewczyna próbowała mnie jeszcze wołać, bezskutecznie. Szybko wróciłem do domu. Minąłem się w nim z Hiszpanem, który próbował mnie zaczepić, co mu się nie udało. 

Zamknąłem się w pokoju, wcześniej jednak załatwiając prędko wieczorną toaletę. Jedyne co chciałem, to zasnąć, więc położyłem się na łóżku.

- Młody. - usłyszałem mojego współlokatora, który wchodził do mojego pokoju.

- Czego? - z moich ust wydobyło się pytanie, wypowiedziane chłodnym tonem.

- Masz tą swoją wartę z Sanją. Tylko jak ci się coś stanie, to nie przychodź z tym do mnie. - powiedział dosyć niechętnie.

- Dziękuję.

Chłopak wyszedł z pokoju, zostawiając mnie w dobrym humorze. Przynajmniej będę miał idealną sytuację, aby dowiedzieć się, co ta dwójka knuje. Z czystym sumieniem i swoistym planem znalazłem się w objęciach Morfeusza.

Such a violent world - Ben Dolic x Gjon's Tears *zawieszone*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz