6

121 8 0
                                    

Emma wiedziała jedno, ufała Reginie. Może ta decyzja była najgorszą z możliwych, może widziała sytuację całkowicie nie racjonalnie, ale wiedziała że ufa.

 Osoba która zabrała jej serce nie była Reginą, ale osoba która schowała je w szkatułce, zamiast zmienić w proch była. Tylko to się liczyło. Fakt, że szlachcianka w której się zakochała wcale nie umarła tamtej nocy. Ten jeden gest, który utwierdził ją w przekonaniu, że po tylu latach kobieta wciąż nie potrafiła tego zrobić i dopóki tak było, Emma miała szansę na naprawienie przyszłości.

Minął ponad tydzień odkąd wraz z dwoma innymi służącymi posprzątali komnatę władczyni i pogrzebali starszą pokojówkę. Nieliczni jacy byli przy tym obecni posyłali Emmie wrogie spojrzenia. Nie dziwiła im się, co więcej, wiedziała, że to wszystko jej wina, ale to i tak nie miało znaczenia. To i fakt, że teraz nosiła "wyjściowe ubranie" sprawiał, że wszyscy służący ją ignorowali. Nie była już jedną z nich. Była osobistą zabawką królowej, z którą nikt nie chciał mieć do czynienia.

Zatrzymała się wpół kroku słysząc podniesiony głos królowej.

- Wynoś się z mojego życia!- dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Ból w głosie Reginy był wyraźny i niepokojąco znajomy.

- Oh Regina, ja naprawdę chciałam ci pomóc.- Emma pobladła i automatycznie zrobiła krok w tył. 

Zacisnęła pięści tak mocno, że po chwili straciła w nich czucie. Tylko jedna osoba była w stanie doprowadzić Reginę do takiego stanu i to właśnie ją przed chwilą usłyszała.

- Kocham cię.- wypowiedź Cory brzmiała szczerze, ale Emma miała ochotę wbiec i zamordować kobietę.- Chciałam żebyś miała dziecko dla siebie. Gdybym chciała odebrać ci władzę znalazłabym dużo prostszy sposób.- powiedziała i Emma ponownie stanęła jak wryta.

Cały stracony czas, te wszystkie lata w samotności i oddzieleniu teraz stały się jasne. Nie były już tymi samymi osobami.

- Teraz proszę, weź jedną ostatnią matczyną radę. Mam nadzieję, że uświadomisz sobie, to co mi zajęło całe życie. Jedyną osobą stojącą na przeszkodzie twojemu szczęściu, jesteś ty.- zbliżające się kroki wyrwaly dziewczynę z transu. W ostatniej chwili ukryła się za rogiem.

Cora, jak zwykle majestatyczna, powoli wyszła z komnat królowej.

- Wracaj do Krainy Czarów, matko! Nie potrzebuję cię!- Emma była prawie pewna, że dostrzegła żal na twarzy kobiety. Czarownica spojrzała ostatni raz w stronę z której przyszła i zniknęła w oparach magii.

To najwidoczniej nie najlepszy czas na pojawienie się w zasięgu wzroku władczyni, pomyślała i po cichu zaczęła oddalać się skąd przyszła. Prawdą było też, że sama nie chciała spojrzeć jej w oczy. Słowa Cory, o tym że Regina pragnęła zostać matką wywołały falę wspomnień i wizji życia które mogłyby mieć. Zatrzymał ją gwałtowny krzyk bólu i dźwięk przewracających się mebli. Mętlik w głowie musiał zaczekać. Regina jej potrzebowała.

Krzesło z odłamaną, przednią nogą leżało po drugiej stronie pokoju. Regina oddychała ciężko i wyglądało na to, że tylko blat, na którym się oparł a, trzymał ją na nogach.

- Wyjdź.- ostry ton nie zraził Emmy. Podbiegła do królowej w ostatniej chwili zawieszając rękę między nimi. Pilnuj się, upomniała w myślach wycofując dłoń.

- Co się stało?- nachyliła się nad brunetką szukając jakichkolwiek oznak zranienia.

- WYJDŹ.- wysyczała w odpowiedzi i na widok dłoni służącej tuż przy swojej, ostatkiem sił posłała dziewczynę kilka metrów w tył.

Na moment zabraklo jej tchu, gdy odbiła się od posadzki i przeturlała kawałek dalej. Ta relacja zawsze była skoczna, ale ostatnie kilka dni to przesada. Piszczenie w uszach nie ustawało i jak w pijackim obłędzie Emma pojęła, że pozbawiła leżące krzesło drugiej nogi. Roześmiałaby się, ale wtedy zobaczyła Reginę leżącą twarzą do ziemi.

W tym momencie wszystkie hamulce puściły. Nie obchodziły jej konsekwencje, najważniejsza była ona.

- Regina!- krzyknęła chwiejnie się podnosząc.

Władczyni nie zareagowała. Cholera, cholera, cholera. Opadła tuż obok brunetki i potrząsnęła jej ramieniem.

- Regina.- nie była w stanie określić czy szepcze, krzyczy i czy w ogóle jej słowa mają jakikolwiek sens, ale jakimś cudem wyczula słaby puls kobiety.

- Panno Swan zostawi mnie Pani albo przysięgam...- bełkot szlachcianki zabrzmiał jak wyzwanie.

- Albo co? Ukażesz mnie?- powiedziała opierając Reginę na barkach i wstając ostroż

***

Od dobrej pół godziny Emma stała obserwując przyszłą królową. Szlachcianka pędziła przez pola w tą i z powrotem na zmęczonym już koniu i z wściekłością na twarzy. W końcu zwolniła i służąca miała szansę się z nią zrównać.

Emma nigdy nie była dobra w jeździe konnej. Obojętne jak długo ktoś tłumaczył jej podstawy czy ile razy próbowała, zawsze popełniała jakiś błąd. Czuła się niekomfortowo. Nie ufała zwierzęciu, a ono jej. Jednak zadanie tego wymagało. Jechała powoli, oczekując że w każdej chwili może znaleźć się na ziemi. Regina nie zauważyła jej do momentu gdy Emma zaproponowała odpoczynek.

Usiadły pod obszerną jabłonią na skraju posesji. Konie spacerowały niedaleko rzeczki po ich prawej. Sielski obrazek namalowany cierpieniem.

- Nie masz pojęcia co matka mi robi.- łzy w oczach Reginy powodowały kłujący ból w sercu Emmy.- To tak jakby zmieniała mnie w samą siebie.

Dziewczyna ostrożnie dotknęła przedramienia brunetki. Gest pocieszenia, mówiła sobie, ale chęć objęcia jej nabierała na sile.

- Muszę od tego uciec.- szlachcianka zerwała się z miejsca.

- Uciec?- Emma podniosła się równie szybko zmieszana tym co przed chwilą zrobiła.- Ale jutro ślub.

- Nie chcę wyjść za króla!- głos dziewczyny był stanowczy, lecz pełen desperacji. Na jego dźwięk Emma zesztywniała i spuściła wzrok, co nie umknęło uwagi szlachcianki.

- Non-stop jestem wściekła.- wyjaśniła spokojniej- Ona doprowadza mnie do szału.- niecały metr stał między nimi, niezdolnymi zrobić kroku, a mimo to rozmowa stawała się coraz bardziej intymna.

- Chcę żyć własnym życiem.- wyszeptała nie odrywając wzroku od blondynki. Długo patrzyły się w swoje oczy, choć w rzeczywistości mogło upłynąć kilka sekund.

- Jakim cudem ona się taka stała?

- Słyszałam historie...- Regina uniosła brwi słysząc odpowiedź na retoryczne pytanie- Mężczyzna, czarnoksiężnik. Jest niebezpieczny ale bardzo potężny. Ponoć uczy magii tych, których wybierze.

- Myślisz, że uczył moją matkę?- zainteresowanie w głosie brunetki było nie do ukrycia, podobnie jak nadzieja, gdy usłyszała odpowiedź rozmówczyni.

- Możliwe.

- Jeśli tak...to będzie w stanie mi pomóc.- stwierdziła zaciskając pięści.

Na jej twarzy malowała się determinacja. 

Druga szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz