7.

83 11 2
                                    

Obudziłem się w środku nocy. Wydawało mi się że mój sen trwał jedynie kilka minut. Usłyszałem odgłos tłuczenia szkła z kuchni. Spojrzałem na zegarek, była 2:22. Zignorowałem to, ponieważ pomyślałem że to mój kot Hobak. Kiedy usłyszałem ponownie ten dźwięk, wiedziałem już że to nie kot.

Otworzyłem szafkę nocną, najciszej jak to było możliwe. Wyciągnąłem z niej moją broń. Mam ją na własność więc nie muszę jej oddawać do policyjnego sejfu. Wyszedłem z sypialni i zamknąłem za sobą drzwi.

Uczęszczałem na różne zajęcia jako dziecko, dlatego nauczyłem się chodzić bezszelestnie, tworzyć trucizny ze zwykłych przypraw, nauczyłem się jak powalić napastnika bohenkiem chleba.

Drzwi do kuchni były otwarte, a światło w niej zapalone. Wszedłem ostrożnie do pomieszczenia, trzymając broń przed sobą. Postać była ubrana w czarny płaszcz i trzymała otwartą torbę. Stała do mnie plecami, więc było mniejsze ryzyko że mnie zaatakuje.

Skoczyłem na drugi bok, dosyć wysoko jakbym miał jakiekolwiek magiczne zdolności. Skoczyłem na plecy włamywacza, powalając go na ziemię. Zrezygnowałem z pomocy chleba, ponieważ nie chciałem wyjść na debila, tylko na poważnego człowieka.

Napastnik złapał chleb i mnie nim uderzył. Nie ukryję, zabolało. Sięgnąłem po drugi i oddałem cios. Rozpoczęliśmy walkę, machając chlebem, jak maczetami. Oczywiście wygrałem ja, bo któżby inny. Kiedy ściagnąłem włamywaczowi kaptur, okazało się że to moja ciotka.

- Kang Taehyun, czy ty chcesz mnie zabić? - krzyknęła jak te wszystkie postacie w dramach, które nałogowo ogląda.

- Ciocia Hyoyeon? - wzdrygnąłem się, nie wierząc że nie poznałem własnej ciotki.

- Tak. - powiedziała kiedy pomogłem jej wstać.

- Myślałem że to włamywacz. - ze zdenerwowaniem przeczesałem swoje odrobinę za długie włosy.

- Masz zbyt niebezpieczną pracę. - powiedziała ciotka sięgając do torby, w której jak okazało się, miała zakupy.

- Już o tym rozmawialiśmy. Nie zmienię pracy. - powiedziałem biorąc na ręce Hobaka, by nie było widać mojego zdenerwowania.

- Zresztą, kto pomyślał by do pracy brać czternastolatka. - zaczęła pakować produkty do lodówki. - To absurd, wiem że kobiety nie mają praw, ale dzieci?!

- Ciociu, skończysz ten temat? - spytałem z naciskiem na skończysz, na co ta tylko spojrzała na mnie z pogardą.

Nagle usłyszałem za sobą szept. Obróciłem się w stronę dźwięku, jednak nic tam nie było. Tym razem usłyszałem inny szept dochodzący z innej strony. Usłyszałem świst, ale kiedy się obróciłem w trzecią stronę to nic nie wskazywało na to że było tu coś podejrzanego.

Poczułem jakby coś stało za mną, czułem zimny oddech na moim karku. Nie odwróciłem się. Do moich uszu dotarł wrzask, nie był on ludzki ani zwierzęcy. Upadłem na kolana trzymając się za uszy, czując jak wypływa z nich ciepła czerwona ciecz.
Nie usłyszałem już żadnego dźwięku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Leżałem w karetce, patrząc wprost na sklepienie. Nie rozumiałem dlaczego nie słyszałem nawet syren. Lekarz coś do mnie mówił, wyczytałem to po ruchu jego warg. Pytał się mnie czy cokolwiek słyszę. Pokręciłem przecząco głową.

Wtedy już wiedziałem, że straciłem słuch. Wiedziałem że już nigdy nie usłyszę muzyki, nie usłyszę niczyjego głosu. Na samą myśl o tym, miałem ochotę się rozpłakać. Moje ręce były całe zakrwawione, tak samo jak moja piżama.

Teraz już wiedziałem jak czuje się człowiek, który nagle traci jeden ze zmysłów. Cały świat się wali, nagle człowiek zaczyna doceniać, to co miał. Docenia wtedy to, co utracił.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedziałem na szpitalnym łóżku. Jeden z lekarzy zaglądał do moich uszu, co wydawało mi się niezręczne. Czułem się jak pozbawiony emocji, patrząc na ścianę, jakby prosta biel, zrobiła się bardzo interesująca. Jak nie było tak tragicznie, to mógłbym mieć operację bębenków. Ale znając moje szczęście, to pewnie nie będzie możliwe.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dostałem wiadomość od lekarza, że moja operacja nie jest możliwa. Miałem się zjawić w szpitalu za kilka dni po aparat słuchowy. Wyszedłem z sali szpitalnej i zgodnie ze wskazówkami lekarza, skierowałem się do domu.

Pod szpitalem czekała na mnie ciotka, patrząc na mnie ze smutkiem. Wyminąłem ją wsiadając do samochodu. Sądzę że po mojej minie domyśliła się, co powiedział lekarz. Zająłem miejsce na fotelu pasażera i zapiąłem pas.

Oparłem głowę na szybie, jakbym chciał usłyszeć choć uderzenie jednej kropli deszczu. Choć wiedziałem że to niemożliwe. Po policzku popłynęła tylko pojedyncza łza, choć w środku zalewałem się łzami z rozpaczy.

Po kilkunastu minutach, granatowe Lamborghini ciotki, zaparkowało już pod naszym domem. Wyszedłem z samochodu i ruszyłem wprost do domu. Kiedy znalazłem się w swojej sypialni, zatrzasnąłem za sobą drzwi.

Stanąłem naprzeciwko lustra, jednak nie widziałem już tam tej samej osoby co wcześniej. Czerwone włosy idealnie pasujące do zakrwawionej piżamy, czarne, dosyć duże oczy i palce pianisty. Nie byłem już tą samą osobą sprzed kilku tygodni. Teraz zacząłem dostrzegać wiele swoich niedoskonałości. Zbyt niski wzrost, blizny na całym ciele.

W lustrze widziałem zwykłego przegranego samotnika, tchórza, który udaje, że jest twardy, kiepskiego przestępcę, zwykłego frajera, samotnika, dupka pokrytym bliznami, brudnego śmiecia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie! Mamy tutaj smutny rozdział. Dzisiaj wpadłam na pomysł by go okaleczyć, jestem okropna. Podzielcie się ze mną przemyśleniami.

My Playlist:
1. Mamamoo ~ Egoistic
2. Jessi ~ NUNU NANA
3. Blackpink ~ How You Like That
4. Somi ~ What You Waiting For
5. 2 Kids ~ Taemin
6. Inception ~ Ateez
7. Noir ~ Sunmi
8. Spring ~ MCND

Can't you see me ~ TXTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz