29 września, 16:01 Nowy Jork
Alexander stał przed drzwiami do przydzielonego mu pokoju. Nie mógł znaleźć klucza. Schował go do kieszeni, a teraz go ta, nie było...
- Jest! - wykrzyknął Ham gdy odnalazł zgubę, po czym przekręcił klucz w drzwiach, nacisnął chłodną klamkę i wszedł do środka. Pomieszczenie nie było powalająco duże, ale zadowalające zważając na to, że był to akademik. Karaib i tak przyzwyczaił się do mieszkania w małej przestrzeni. Stały tam dwa łóżka (jedno przy jednej ścianie, a drugie przy tej na przeciwko), jedno biurko, szafa, stolik i dwa krzesła. (Łazienka była na korytarzu jedna dla trzech pokoi.) Pomimo tego, że był to pokój dwuosobowy, Hamilton miał w nim mieszkać sam, bo ktoś zrezygnował zaledwie parę dni wcześniej. Było mu trochę smutno z tego powodu, ale wiedział, że nie będzie czuł się bardzo samotny, bo ma Burra. Najpierw chciał zapoznać się z ludźmi z piętra, ale potem zrezygnował, ponieważ wolał rozpakować swój bagaż, na który składały się walizka i plecak.
Jak pomyślał tak zrobił i po około pół godziny był rozpakowany. Uznał, że nie chce mu się poznawać ludzi, chwycił książkę ze stosiku na biurku i zaczął czytać. Książka opowiadała o historii rewolucjonisty Lina-Manuela Mirandy. Gość był niesamowity i Alexa tak pochłonęła lektura, że dopiero o osiemnastej zorientował się, że nie jadł dzisiaj nic oprócz tosta na śniadanie, bo większość dnia spędził czekając na zakwaterowanie.
29 września, 18:12 Nowy Jork
Alexander wyszedł z pokoju i zamknął drzwi na klucz. Skierował się do kuchni w której siedział Thomas Jefferson i James Madison. Oczywiście Hamilton nie wiedział kim są, bo nie poznał jeszcze ludzi z akademika, tym bardziej, że ci dwaj byli teraz na trzecim roku, tak jak Burr. Postanowił się przywitać, żeby nie wyjść na hama(błąd celowo).
- Cześć! Jestem Alexander i jestem na pierwszym roku studiów. Miło was poznać - uśmiechnął się tak miło jak potrafił
- Cześć, nazywam się James Madison, jestem na trzecim roku. Ciebie też miło poznać - odezwał się niższy chłopak siedzący obok „tego z afro".
- Thomas - rzucił z niechęcią Jefferson. Ewidentne nie miał ochoty na zawiązanie jakichkolwiek relacji z Alexem. Madison jeszcze chwilę porozmawiał z nowym studentem, a potem Hamilton wziął czyjąś zupkę chińską i pożyczył jakiś kubek, po czym zalał boskie żarcie wodą z czajnika i wyszedł z kuchni żegnając się z Jamesem.
Gdy Thomas został w kuchni sam z Madisonem, odezwał się
- Ten Alexander mnie wkurza. Co myślisz o niewinnym żarciku?
Dobra, umówmy się. Thomas zachowywał się dziecinnie i proszę tego nie kwestionować. To, że jest na trzecim roku studiów nic jeszcze nie znaczy.
29 września, 18:31 Nowy Jork
I w ten oto sposób, Thomas razem z bardzo chętnym (czyt. Zaciągniętym siłą i zmuszonym za pomocą szantażu) Jamesem czaili się przy wejściu do kuchni czekając aż Hamilton wyjdzie z pokoju. Jefferson trzymał w ręku łyżkę i słoik z majonezem, a Madison był załamany zachowaniem swojego przyjaciela.
Gdy nadszedł upragniony moment, co stało się dosyć szybko, bo Hamilton poszedł na spacer, podeszli do drzwi pokoju z numerem 17 i nasz ukochany Wirgińczyk z owcą na głowie zaczął ostrożnie rozsmarowywać majonez od dołu klamki. Gdy ukończył dzieło, pobiegł do kuchni odłożyć narzędzie zbrodni i razem z Jamesem poszli do swojego jedynego „znajomego" Burra, który nie chciał się do nich przyznawać, przez to co odwalali, żeby się pochwalić. Znaczy, Tom się chwalił, a James jak zawsze stał z boku. Gdy Burr usłyszał, że zrobili żart jakiemuś Alexandrowi to zatrzasnął im drzwi przed nosem i pobiegł po telefon wystukał wiadomość
Do : Szynka z kawiarni
Alex, uważaj na klamki
Gdy nacisnął przycisk „wyślij" usłyszał czyjś krzyk, piętro niżej. Brzmiało to mniej więcej tak „***** ***! Co za ****** **** i ********* to zrobił?!". Szybko zbiegł na dół i zobaczył wściekłego Alexandra kierującego się do łazienki.
- Alex! - gdy tamten usłyszał swoje imię wypowiedziane przez Burra, zdziwiony odwrócił głowę
- Aaron? Co ty tutaj robisz?
- Mieszkam, geniuszu. - Burr roześmiał się i podszedł do Hamiltona, po czym otworzył mu drzwi do łazienki ponieważ tamten miał obydwie ręce zabrudzone majonezem. Dlaczego? Bo gdy dotknął brudnej klamki, odruchowo chciał zdjąć majonez drugą ręką...i tak to wyszło.
Gdy Alex nie był już skażony majonezem, przyjaciele przytulili się na powitanie, co Jefferson uznał za gejowskie i oznajmił to głośno wszystkim na korytarzu, i skierowali się do pokoju Alexandra, tym razem zachowując należytą ostrożność. Obydwaj byli niezwykle uradowani faktem, że Alex poszedł na studia akurat tutaj. Mógł równie dobrze przeprowadzić się do innego stanu w którym byłoby taniej, ale zbyt kochał to miasto.
Pierwszy miesiąc nie był dla Alexandra zbyt ciężki, bo nauczyciele doceniali jego geniusz, a on poza tym lubił się uczyć. Szybko wybił się do czołówki najlepszych uczniów. Przy tym znajdywali czas na rozmowy z Aaronem. Był świetnym słuchaczem i mówcą. Hamilton może wolał mówić niż słuchać, ale Burrowi zbytnio to nie przeszkadzało. Dogadywali się świetnie. Oczywiście zdarzały się kłótnie jak na przykład ta
- Czemu nie masz swojego zdania na żaden temat? Musisz stać po jakiejś stronie! Jeśli nie opowiadasz się za niczym, za co stracisz głowę?! - krzyczał oburzony Alexander, gdy Burr nie mógł zdecydować między czarną a zieloną herbatą. (Ewentualne sugestie dla Aarona w komentarzach)
- Wolę stać z boku i nie popierać tylko jednej strony. Poczekam aż wiatr się zmieni i opowiem się za tą stroną za którą będzie mi się to opłacało. - odpowiedział spokojnie Burr, który przyzwyczaił się już do wybuchów Alexandra. - Po prostu nie kupię herbaty - wzruszył ramionami, a Alexander załamał się nerwowo i nie odzywał się przez godzinę (oklaski dla Alexa, proszę. To był wyczyn).
To tylko przykładowo. Zazwyczaj jednak nie następowały takie zwroty akcji. Raz gdy siedzieli w pokoju Burra, zamknięci na klucz z obawy przed jego współlokatorami, rozmowa zeszła na inny tor.
- Ej, a tak wogóle to co myślisz o LGBT?(wybaczcie, że nie rozszerzę, ale tych rozszerzeń jest tyle...) - Alexander przypomniał sobie, że nigdy go o to nie pytał, tak samo o jego orientację.
- A co mam myśleć? Czemu miałbym traktować ludzi należących do jakiejś społeczności inaczej niż wszystkich pozostałych?
- Tym razem masz absolutną rację. A twoja orientacja? - Burr nieco się zawstydził
- Um, jeszcze nie wiem...
- Spoko, to nic. Ja jestem bi - Alex uśmiechnął się miło żeby trochę podnieść na duchu Aarona.
- To miło...
- Huh?
- Nic
~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak coś to znalazłam ten rozdział w projektach
Nie jestem w fantomie od jakiegoś czasu
Gomenasaiii, ale w sumie i tak nikt tego nie czyta so-
CZYTASZ
The world is wide enough [Hamburr Modern au]
FanfictionPójście na studia dla karaibskiej sieroty nie jest takie łatwe. Skąd niby wziąć pieniądze na to wszystko? Po przeprowadzce do cudownego miasta zwanego New York, Alex zaczyna pracować w kawiarni by zarobić na życie i studia. Któregoś dnia klient zam...