15 listopada, 9:20 Nowy Jork
Aaron się obudził. I na pewno nie na swoim łóżku, bo gdy rozejrzał się dookoła, zorientował się, że to pokój Alexandra. Tymczasowy właściciel tego oto pokoju, siedział jak gdyby nigdy nic na łóżku na przeciwko i czytał podręcznik. Gdy Burr podniósł się do siadu, młodszy chłopak zorientował się, że jego przyjaciel nie śpi
- I jak się spało w moim pokoju, hę?
- Cześć, Alex. Zadziwiająco dobrze, wiesz?
- Nie budziłem cię, bo jest weekend, a poza tym wyglądałeś uroczo - Alex zrobił minę fangirl
- Alex, przestań
- Ale to ty wyglądałeś uroczo, nie ja. - Hamilton wzruszył ramionami - Twoje nazwisko też brzmi uroczo. Burr, jak burrito...
- Co? Skąd ci to przyszło do głowy? - Aaron był szczerze zdziwiony słowami swojego przyjaciela.
- Dobra, nieważne. Idziemy gdzieś na śniadanie czy robimy sami?
- Możemy gdzieś wyjść, ale najpierw muszę się ubrać, czyli przeżyć wizytę w swoim pokoju. Dlaczego zawsze jestem z tymi dwoma debilami?!
- Dasz radę, może w przyszłym roku trafisz na kogoś lepszego - Hamilton starał się pocieszyć Burra, ale nie przyniosło to rezultatów.
- Może - powiedział niezbyt przekonany Aaron - To do zobaczenia za 15 minut u ciebie - powiedział, po czym wyszedł i skierował się do swojego pokoju. Zastał swoich współlokatorów w interesującej pozycji.
Albowiem Charles i Samuel leżeli przytuleni (czyt. Przyklejeni) do siebie na łóżku jednego z nich w samej bieliźnie więc Aaron szybko zamknął otwarte wcześniej drzwi i zniesmaczony poszedł do swojego gniazdka po ubrania, żeby potem skierować się do łazienki.
15 listopada, 9:35 Nowy Jork
Burr zapukał do drzwi pokoju Alexa i po chwili usłyszał krzyk jedynego mieszkańca
- Mówiłem ci żebyś nie pukał, Aaron! Wchodź kiedy chcesz!
Starszy student tylko westchnął i wszedł do pomieszczenia. Zastał w nim Hamiltona biegającego po tej nie wielkiej przestrzeni i zawzięcie czegoś szukającego.
- Co znowu zgubiłeś?
- To co zawsze, ten cholerny telefon. - powiedział ze złością Ham ciskając poduszkę z powrotem na kanapę. - Przeszukałem cały pokój!
- Jak widać, nie cały. - Odpowiedział spokojnie Burr
- A tak wogóle to fajna bluza - Hamilton zaśmiał się pod nosem - Talk Less - Burr odwrócił się, by jego przyjaciel ujrzał drugą część napisu znajdującą się na plecach - Smile more - Alex przerwał poszukiwania i usiadł na łóżku - Ale trzeba było wielkimi literami? To nie w twoim stylu - Teraz i Aaron się zaśmiał
~~~~~~~~~~~
To teraz krótki opis bluzy gdyby ktoś jeszcze się nie zorientował:
Była czarna, z kapturem. Z przodu znajdował się biały napis „Talk Less", a z tyłu czerwony, ze dwa razy większy „SMILE MORE"
~~~~~~~~~~~
- Chodź już, przecież poradzisz sobie bez telefonu.
- Mam bilet za etui - odparł z grobową miną Hamilton
- Mam dwa bilety, możesz wziąć ten drugi, a wrócimy na piechotę, albo kupimy bilety na mieście - Burr wzruszył ramionami nie widząc problemu
- Jak chcesz
Już po chwili dwoje studentów siedziało na przystanku czekając na autobus mający zawieźć ich do nowopowstałej kawiarni. Żaden z nich jeszcze w niej nie był i w sumie jedyne co o niej wiedzieli to gdzie się znajduje i jak się nazywa. W sumie, to im wystarczało.
15 listopada, 9:59 Nowy Jork
- Alex, to jest ten przystanek!
- WCALE NIE! - Rozemocjonowany (jak zawsze) Hamilton, upierał się przy tym, że Burr jest w błędzie i w tym przypadku nie widział sensu w argumentacji swojego zdania. On po prostu wiedział, że Aaron się myli.
- Wiem co mówię, zaraz za rogiem jest Room where it happens.- To właśnie ta kawiarnia o jakże interesującej nazwie, a raczej jej umiejscowienie stanowiło powód tej sprzeczki.
- WCALE NIE!
- A jeśli okaże się, że mam rację to kupisz mi latte i przyznasz, że się myliłeś przed Jeffersonem?
- CO?! Nigdy nie przyznam przed tym ignorantem, że...
- Czyli nie jesteś taki pewien swojej racji - powiedział z triumfalnym uśmiechem starszy chłopak.
- A nie wystarczy ta kawa? - spytał Alex, który dalej był przekonany o swojej racji.
- Może być
Naprawdę żal mi ludzi, którzy siedzieli z nimi w autobusie.
Ostatecznie, dwoje studentów wysiadło przystanek dalej, tak jak chciał Hamilton. Poszli kawałek do miejsca w którym „...na pewno jest kawiarnia!" i stanęli przed kioskiem przy którym kupili bilety na drogę powrotną i Alex potulnie przyznał rację swojemu przyjacielowi (prawdę mówiąc to bąknął coś pod nosem, ale to i tak coś patrząc na to, że nigdy nie przyznawał się do błędów). Potem skierowali się w dobre miejsce.
15 listopada, 10:21 Nowy Jork
Dwójka chłopaków w spokoju jadła kanapki i piła kawę. Aaron latte z karmelem, a Alex...w sumie to średnio go to obchodziło. Burr mu zamówił, a Hamilton po prostu potrzebował kofeiny. Wszystko kupili za pieniądze Burra, bo Alex nie wziął portfela. Obiecał, że odda, ale Aaron wiedział jak będzie w rzeczywistości.
- Ej...właśnie zorientowałem się, że mamy imiona na tę samą literę! - powiedział Hamilton z miną jakby odkrył ósmy cud świata czy coś.
- Wow, szybko. Ale jesteś spostrzegawczy - odparł z ironią wyczuwalną na kilometr, Burr
- Nigdy nie skupiałem się na takich rzeczach! Po prostu tak mi jakoś przyszło do głowy... - Aaron nic nie powiedział, tylko się roześmiał
15 listopada, 10:59 Nowy Jork
- Na co ciągnąłeś mnie do tego parku? Byłem tu naprawdę dużo razy - pytał po raz kolejny Burr, nie rozumiejąc czym kierował się jego przyjaciel
- A masz dzisiaj coś do roboty?
- Raczej nie...
- No właśnie. Po prostu nie sprzeciwiaj się i chodź za mną - Starszy student westchnął z rezygnacją żegnając w duchu plany na spędzenie reszty dnia czytając
- Jak chcesz
Po paru minutach dotarli do żywopłotu, który był wyższy niż Aaron, a w dodatku nie było widać jego końca. Poza nim stała tu tylko ławka i kilka latarnii. (Latarnia😏😏😏)
- No i po co mnie tu przyprowadziłeś? - spytał załamany Burr Alexa, który w przeciwieństwie do niego tryskał energią i wydawał się bardzo podekscytowany.
- Zobaczysz! - młodszy z dwójki wszedł między żywopłot a ławkę i rozsunął krzaki, ukazując zniszczone drzwiczki z drewna. Kłódka była zniszczona. - Chodź, Burr! Musisz to zobaczyć, będziesz zachwycony! - Gdy zaciekawiony student podszedł blisko drzwiczek, Alex popchnął je lekko, a ich oczom ukazał się widok istnie zapierający dech w piersiach...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jakim cudem miałam w projektach całe dwa rozdziały
Gorzej, że nie pamietam co chciałam tu zrobić i nie pamietam wogole Hamiltona i postaci-
No cóż, życie
CZYTASZ
The world is wide enough [Hamburr Modern au]
FanfictionPójście na studia dla karaibskiej sieroty nie jest takie łatwe. Skąd niby wziąć pieniądze na to wszystko? Po przeprowadzce do cudownego miasta zwanego New York, Alex zaczyna pracować w kawiarni by zarobić na życie i studia. Któregoś dnia klient zam...