Rozdział 2

671 27 5
                                    

Następnego dnia Pansy obudziła się bardzo rano co było do niej nie podobne, bo nastolatka zwykle budziła się późno. Była 7:00 rano i dziewczyna stwierdziła, że już nie zaśnie. Ubrała się i wyszła się przejść, zamyśliła się i nie mal co się przewróciła gdy nagle ktoś do niej przemówił, zaskoczona Evans rozejrzała się i zauważyła chłopaka który jak było widać nie był trzeźwy.
-Cześć mała.- zaczął mężczyzna opierając się o latarnię.
Pansy spojrzała na niego krzywo i powiedziała:
-Hej?
-Jestem Billy Hargrove.- odparł Hargrove podając rękę dziewczynie.
-Pansy Evans- odpowiedziała nastolatka, delikatnie również podając rękę chłopakowi.
-Co taka ślicznotka robi sama o tak wczesnej porze?- zapytał Billy z uśmiechem.
-Zastanawia mnie bardziej co pijany mężczyzna robi sam o tak wczesnej porze.- powiedziała Pansy chcąc wyrwać się z tej rozmowy.
Nastolatek jeszcze bardziej się uśmiechnął i odparł:
-Nie jestem pijany.
Pansy spojrzała na niego i przewróciła oczami.
-Może trochę.- dodał Hargrove.
Zastała niezręczna cisza z której wyrwał ich mężczyzna sięgając do kieszeni i wyjmując z niej papierosy.
-Chcesz zapalić?- zapytał Billy.
-Nie palę.- odpowiedziała dziewczyna nie patrząc na niego.
Nastolatek złapał blondynkę za nadgarstek i powiedział:
-Chodźmy do mnie do domu.
-Nie! Proszę mnie puścić.- odpowiedziała Pansy próbując się wyrwać, ale na próżno.
-Nie puszczę cię.- odparł Hargrove przybliżając się do niej.
-Pomocy!- krzyknęła dziewczyna nadal próbując się wyrwać.
-Nie krzycz, bo ktoś cię usłyszy.- odrzekł chłopak zasłaniając jej usta.
Nagle usłyszeli kroki i za rogu wyłonił się Steve.
-Ej Hargrove puść Evans!- krzyknął Harrington idąc w ich stronę.
-Chyba nie chcesz żebym powiedział to twojemu ojcu?- odparł Steve.
Wtedy Billy puścił blondynkę, wszedł do auta i pojechał.
-Wszystko okej?- zapytał Harrington trzymając Pansy za rękę.
-Ttak, chyba tak.- odpowiedziała Pansy patrząc na drogę.
-Chodźmy lepiej.- dodał brunet nadal trzymając nastolatkę za rękę.
Szli w stronę galerii rozmawiając.
-Skąd go znasz?- zapytała dziewczyna.
-Długa historia, wprowadził się tutaj rok temu, to brat Max.- odparł nastolatek.
-Współczuje jej.- powiedziała Evans.
-Tak, ja też.- dodał Harrington.
Kiedy w końcu byli w galerii weszli do lodziarni „Ahoy", Pansy usiadła, a Steve  poszedł sprzedawać lody.
-Robin dzisiaj nie ma musiała pomóc rodzicom.- odparł brunet.
-Dobrze.- odpowiedziała nastolatka.
Evans tak naprawdę nie zauważyła nawet, że przez całą drogę do galerii trzymała się za ręce z Steve'm. Myślała o Billym i o Harringtonie gdy uświadomiła sobie, że zakochała się w brunecie, najpierw myślała o nim jako o przyjacielu, ale teraz zauważyła, że jest to miłość lub po prostu zauroczenie, nie wiedziała jeszcze czy to pierwsze czy drugie. Niewiedziała również czy nastolatek odwzajemnia jej uczucie więc nie chciała mu jeszcze o tym mówić. Po dwóch godzinach Pansy zaczęło się nudzić więc postanowiła przejść się po galerii. Gdy wracała Steve zamykał już lodziarnie i wtedy nastolatka usłyszała jakieś dziwne odgłosy dochodzące z jej głowy i... zemdlała. Kiedy się obudziła leżała w łóżku, ale nie w swoim domu tylko w domu Harringtona.

Hejka mam nadzieję, że książka Wam się podoba, jeśli tak to bardzo motywuje mnie jak dajecie gwiazdki i komentarze🥺👉🏻👈🏻

Steve Harrington- I can help youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz