Rozdział 4

521 19 0
                                    

Kiedy się obudziła poczuła wielki ból, próbowała wstać, ale nie mogła. Ból zatrzymywał ją i chciała krzyczeć o pomoc, ale przypomniało jej się, że przecież i tak jej nikt nie pomoże. Wzięła telefon ledwo utrzymując słuchawkę, ponieważ ręka trzęsła jej się z bólu. Wykręciła numer Steve'a który nie wiedząc czemu jakoś zapamiętała. Zadzwoniła i usłyszała głos Harringtona.
-Halo? Pansy, to ty?- zapytał chłopak zdziwiony nagłym telefonem od nastolatki.
-Tak to ja. Proszę cię przyjedź po mnie, nie mogę się ruszyć z bólu, nie wiem co się dzieje!- ostatnie zdanie przeszło Evans z trudem bo każde zdanie wydobyte z jej ust zaczynało ją strasznie piec.
-Dobrze, tak zaraz będę u ciebie, ale nadal nie znam twojego adresu.- odpowiedział Steve zdenerwowany tym, że coś dolega Pansy.
-No tak. „Evans mówi swój adres". Proszę, pośpiesz się!- Blondynkę przeszedł ból dwa razy gorszy i już nic nie mogła powiedzieć więc się rozłączyła.
Czekała cierpliwie, ale ból nie ustępował ani na chwilę i nawet Pansy miała przez chwilę myśli samobójcze. Wreszcie po piętnastu minutach nastolatek przyszedł, ale nie drzwiami tylko oknem. Evans nie mogła nic mówić więc nawet się nie przywitała, ale Steve nie czekał na powitanie tylko odrazu zaczął działać.
-Ukradłem ojcu lek dzięki któremu zaśniesz i nie będziesz czuć bólu, a wtedy ja zaniosę cię do Jedenastki. Nie wygląda mi to na zwykły ból, to coś związane z światem po drugiej stronie, jestem tego pewien.- odparł brunet wyciągając strzykawkę.
Pansy nie protestowała, chciała po prostu żeby pieczenie już ustało. Panicznie bała się igieł, ale w tym momencie było jej to obojętne. Harrington wcisnął jej igłe i po minucie nastolatka zasnęła. Wtedy brunet wziął ją na ręce i zaczął wychodzić oknem. Utrudnieniem była dla niego Pansy którą niósł, ale w końcu po wielu nie udanych próbach wydostał się na zewnątrz. Usadził blondynkę na tylnym siedzeniu i zaczął jechać bardzo szybko.  Chciał pojechać do Hoopera, ale po drodze zauważył Max która szła z Nastką w stronę galerii. Zatrzymał się gwałtownie i wyszedł pośpiesznie z auta.
-Z Evans jest źle. Zadzwoniła do mnie rano, że strasznie ją wszystko boli i nie może się ruszyć.- powiedział Steve pośpiesznie i zdenerwowany tym, że nie może pomóc Pansy.
-Gdzie ona jest?- zapytała Nastka ze zdziwieniem.
- W samochodzie, dałem jej lek usypiający więc nadal śpi.- na jednym tchu wypowiedział Harrington.
Otworzył drzwi i dał lek Pansy który obudził ją natychmiastowo. Już ją nic nie bolało, ale patrzyła na wszystkich z przerażeniem.
-Widziałam potwora. Kazał mi budować więcej poddanych, ale ja się sprzeciwiłam więc powiedział, że spotka mnie kara.- odparła blondynka, a łzy spływały jej po policzkach.
Steve przytulił ją i wyszeptał:
-Nie pozwolę cię skrzywdzić.- wiedział, że nie będzie łatwo sprzeciwić się takiej sile, ale postanowił bronić Evans do końca swoich dni.
Nastka i Max popatrzyły na siebie porozumiewawczo i odparły:
-Będziemy musieli cię szkolić i lepiej odkryć twoje moce. Tylko tak pokonamy łupieżcze umysłów.
Pansy pokiwała głową, ponieważ wiedziała, że to będzie konieczne, postanowiła, że nie będzie dała sobą manipulować jakiemuś tam potworowi i nie podda się.

Hej wszystkim, przepraszam Was, że tak długo nie byłam aktywna, ale chciałam zrobić sobie przerwę od pisania, ponieważ nie miałam weny i miałam dużo nauki. (Teraz też mam dużo, ale też mam więcej weny.) Widzę, że mało osób czyta tą książkę więc jak ją skończę biorę się za pisanie jakiegoś opowiadania o Drarry. Więc do następnego, papa🖤

Steve Harrington- I can help youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz