Hermiona, zgodnie ze swoim postanowieniem, kiedy zaczął zbliżać się zachód słońca, udała się na wzgórze, które pokazał jej rano Lucjusz. Kiedy dotarła na miejsce, niebo miało odcień różu i fioletu. Kochała zachody słońca. Podziwianie ich zawsze ją odstresowywało i pomagało poukładać myśli. Usiadła na suchej trawie i westchnęła głęboko.
Rozmyślała nad pięknem miejsca, w którym się znajdowała. Gdyby nie Lucjusz, nie wiedziałaby nawet, co traci. Właściwie...co by bez niego zrobiła? Nie miałaby żadnego wsparcia. Nikt inny nie przyjąłby jej z własnej woli pod swój dach. Nawet Weasleyowie wydawali się być zmęczeni obecnością Hermiony przez tyle długich miesięcy. A on? Troszczył się o nią i robił wszystko, co mógł aby ją uszczęśliwić. Czasem zachowywał się tajemniczo, jakby chciał coś zataić. Mogłoby się wydawać, że ją...kocha. Ale to przecież niemożliwe! Ma żonę, jest dorosłym mężczyzną. Nie ważne, czy Narcyza jest z nim, czy daleko stąd, napewno nadal ją kocha. Jednak ona sama nie wiedziała do końca, co czuje. To było zupełnie nowe uczucie. Nigdy nie czuła się przy drugiej osobie w ten sposób. Nie były to żadne "motylki w brzuchu". To było poczucie bezpieczeństwa i komfortu, pragnienie bliskości i ogromne zaufanie. Samą obecnością sprawiał, że czuła się tak niewyobrażalnie szczęśliwa. Wyglądało to jak miłość, lecz nie potrafiła przyznać się do tego przed samą sobą, a tymbardziej przed Lucjuszem. Jak on mógłby pokochać kogoś takiego jak ona? A co jeszcze dziwniejsze - jak ona mogłaby pokochać jego? Był śmierciożercą, fanatykiem filozofii czystości krwi, przesiąkniętym nienawiścią człowiekiem. Drwił z niej wiele razy, pozwalał, aby była krzywdzona, działał przeciw niej i jej przyjaciołom...to nie miało sensu. Gdyby jednak porównać tamtą osobę do tej, kim jest teraz, to zupełnie inny człowiek, jakby w jego dziele żyła inna dusza. To jest ten Lucjusz, jakiego zna - opiekuńczy, opanowany, kultularny...po prostu dobry. W tym momencie doceniła tę zmianę bardziej niż kiedykolwiek. Ale czy to znaczy, że faktycznie go kocha? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? I tak nie będzie mogła być z nim. Nie wie nawet, czy odwzajemniłby tę miłość. A nawet gdyby tak się stało, nie może sobie na to pozwolić. Kto zaakceptowałby ich razem?
Po godzinie Hermiona w nieco przykrym nastroju wróciła do domu. Nie chciała mówić mu tego teraz. Postanowiła, że porozmawia z nim w dzień, kiedy już będzie opuszczać Malfoy Manor i wróci do swojej rodziny, odzyska swój majątek i rozpocznie swoje własne życie. Wtedy nie będzie musiała widzieć codziennie zażenowanego wzroku, jeśli spotka się z odrzuceniem. Miała jeszcze kilka tygodni na przemyślenie, jak ma mu to powiedzieć. W drodzę do swojej sypialni, całkowicie zamyślona, wpadła na coś, a raczej na kogoś. To Lucjusz stanął jej na drodze.
-Jak bardzo daleko musiałaś być myślami, aby nie zauważyć, że stoję centralnie przed Tobą? - powiedział kpiącym głosem. Hermiona zawstydziła się i starała się przykryć rumieńce włosami, opuszczając głowę.
-Przepraszam...- wyszeptała.
-Coś Cię gryzie? - dopytał Malfoy, a Hermiona zaprzeczyła kręcąc głową, nadal spuszczoną w dół.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak. O czym tak intensywnie myślałaś z miną, jakbyś szła na pogrzeb? - starał się wymusić prawdę, ale Granger nie chciała go okłamać. Z drugiej strony, nie miała zamiaru mówić mu prawdy.
-Nie ważne. - powiedziała łagodnym tonem, a Lucjusz jeszcze bardziej chciał dowiedzieć się, o co jej chodzi.
-Czyli wychodzi na to, że coś jest nie tak, tylko nie chcesz się przyznać. Wiesz, że możesz mi zaufać, prawda? - zaczął ją zachęcać. Hermiona nagle stwierdziła, że może powinna obdyć z nim tę rozmowę. Już chciała otworzyć usta, aby coś powiedzieć, ale w tym momencie przez okno wleciała sowa. Lucjusz przechwycił list i otworzył.
Ojcze,
Mamy nowe informacje. Wiemy, gdzie przebywa Weasley. Jest jeszcze kilka innych istotnych faktów. Jeśli możesz, przybądź szybko do Nory.
Draco
-Przepraszam, Hermiono. Muszę szybko udać się do...- tu ugryzł się w język. Nie powinien jej mówić, gdzie się wybiera, bo za wszelką cenę chciałaby zabrać się z nim. - w pewne miejsce. Fokus już przygotowuje kolację...
-Chwila, gdzie masz zamiar iść? - przerwała mu.
-Nie ważne, niedługo wrócę. Do zobaczenia. - powiedział, po chwili teleportując się.
Kiedy znalazł się w Norze, zastał tam Dracona, Harry'ego, Ginny i Arthura. Stali przy stole w kuchni nad jakimiś papierami, na których Potter spisywał jakieś notatki.
-Oh, już jesteś, ojcze! No tak... więc zobacz, tu mamy wszystko, czego udało nam się dowiedzieć. Tak jak Ci pisałem, byliśmy ostatnio w Ministerstwie, a aurorzy wyruszyli na poszukiwania Ronalda. Nareszcie udało im się go namierzyć! - powiedział z radością młody Malfoy.
-Podobno jest Irlandii. - powiedział Potter. - Widziano go w kilku miejscach na południu kraju, według zeznań kilku tamtejszych czarodziejów, którzy podjęli się teraz współpracy w poszukiwaniach.
-Wszystko znajduje się tu. - oznajmiła Ginny, wskazując na mapę i notatki.
Lucjusz spędził w Norze zaledwie półtorej godziny. Po tym czasie wszystko mu wyjaśniono. Wiedział dokładnie, na czym stoi i dostał parę cennych instrukcji oraz informacji. Zaplanowali dalsze scenariusze i plan działania na przyszłość.
-No cóż, na mnie już pora. - zaczął żegnać się Malfoy.
-Ah, jeszcze jedno. Mam wiadomość ze Świętego Munga! - rzekł Arthur, a Lucjusz dopiero po chwili zorientował się, o co może chodzić. - Państwo Granger wraz z końcem tego tygodnia opuszczą szpital. - podekscytował się Pan Wealsey. W głowie arystokraty pojawiła się wizja reakcji Hermiony. Będzie taka szczęśliwa...
CZYTASZ
Przez nocy mrok || Lucmione
FanfictionHistoria miłości Lucjusza Malfoya, arystokraty, fanatyka filozofii czystości krwi i Hermiony Granger, czarownicy mugolskiego pochodzenia, będącej w wieku jego syna. ❣15.08 - 28 #story❣