22. Teraz to ja jestem twój

809 40 291
                                    

Isabelle

Idiota.

Debil.

Arogant.

Dupek.

Czemu los tak mnie karze i ciągle stawia na mojej drodze Andersona?

Dlaczego musiałam spotkać go wtedy na stacji benzynowej?

Gdybym przyjechała tam piętnaście minut później, nie natknęłabym się na niego, a on dalej nie zauważałby mnie w szkole.

Chcę umieć go unikać. Chcę umieć go ignorować. Ale to jest tak cholernie trudne, gdy patrzy na mnie swoimi ciemnobrązowymi tęczówkami i zniewala oszałamiającym zapachem swoich perfum.

Ma w sobie zarówno wszystko to, co podoba mi się w facetach jak i te cechy, których nienawidzę najbardziej.

Już na samym początku zawstydza mnie swoim wzrostem. Uwielbiam wysokich facetów, a on ma ponad metr dziewięćdziesiąt. Czuję się przy nim taka mała i bezbronna, ale jednocześnie daje mi poczucie bezpieczeństwa, przez co ani trochę nie odczuwam wobec niego strachu.

Od jakiegoś czasu stara się mnie przeprosić, ale nawet gdybym chciała, to mój wewnętrzny głos po prostu mi na to nie pozwala.

Z biegiem dni odchodzi w zapomnienie moja złość na niego. Nawet jestem jakoś w stanie przeboleć porysowanie mojego samochodu. Nie umiem długo chować urazy i mogłabym mu wybaczyć, ale jest jedno „ale". Nie potrafię dać mu tej satysfakcji władzy nade mną. Boję się, że znów wykorzysta moje dobre intencje. Wystarczy chwila słabości, a runę w głęboką przepaść, jaką są jego czekoladowe oczy, patrzące na mnie w figlarny sposób oraz malinowe usta wykrzywiające się w pociągającym uśmiechu.

Kilka razy doszło do kontaktu między nami. Zwykły, najmniejszy dotyk potrafi sprawić, że z naszych stykających się ciał, wytwarzają się iskry, a nasze skóry płoną piekielnym ogniem.

Potrafi wysłać mnie do krainy zapomnienia. Wywołuje we mnie tak skrajne emocje, że czasami zastanawiam się, czy nie postradałam zmysłów.

Tylko jemu mógł strzelić do głowy pomysł umieszczenia mojego nazwiska na swojej koszykarskiej bluzie. Nie wiem, czy bardziej chciał mi tym zaimponować, czy znowu ze mnie zakpić, stawiam jednak, że chodzi o to drugie.

Może i by na mnie jakoś podziałało, że rok starszy, przystojny koszykarz nosi moje nazwisko na plecach, ale wszystko niszczy fakt, że tym facetem jest Anderson.

Teraz na każdej przerwie wszyscy osobnicy płci męskiej rzucają w moją stronę teksty, że jestem jego dziewczyną. Natomiast damska część szkoły chce mnie wprost zamordować samym wzrokiem. Może powinnam zacząć się martwić o swoje życie?

W dodatku jeszcze ta Caroline. Cały czas słyszę od niej jakieś uszczypliwe teksty. Staram się ją ignorować, choć nieraz jest to po prostu niemożliwe.

Od kiedy Mike pokazał się w nowej bluzie, Starling nie jest w stanie normalnie się do mnie odezwać. Z resztą chyba nigdy nie była. Zawsze coś do mnie miała. A teraz już szczególnie. Bo to o mnie i brunecie mówią w szkole, a nie o niej.

- Hej, Izzy! - Louis wyrywa mnie z zamyślenia, machając do mnie jak wariat z jednego ze stolików, przy którym siedzi. - Nareszcie! Długo każesz na siebie czekać.

Umówiłam się z nim na obiecane mu już dawno temu piwo. Szczerze mówiąc, strasznie nie chciało mi się przychodzić, ale kiedy widzę jego uśmiechnięty ryjek, od razu nabieram ochoty na pogaduszki z przyjacielem.

- Wybacz, korki. Piątek wieczór to nienajlepsza pora na podróżowanie po naszym mieście.

- Zabrałbym cię taksówką. Przecież wiesz, że miałem cię po drodze - szatyn wstaje na chwilę z miejsca i przygarnia mnie do siebie, zamykając w przyjacielskim uścisku.

You're my obsessionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz