Szczepionka lub śmierć

111 3 6
                                    

Ludzie zaczęli się rozbudowywać na dawne tereny tytanów,ludzkość postanowiła się podzielić na kontynenty i kraje. Niestety ale Erwin i Hanji postanowili jeszcze nie rozwiązywać zwiadowców,oczywiście nie było to wojsko tylko coś podobnego do biura gdzie jeszcze czterooka miała pracować nad antidotum na przemianę w tytana. Chodzący po świecie ludzie-tytani byli zagrożeniem Co by było gdyby jednemu coś odjebało?
Tak samo jak było w wojsku tak samo jest teraz,czyli za każdym razem siedze w biurze u Levi'a i wypełniam z nim dokumenty...

Obudziłam się około szóstej,spojrzałam na zegarek po czym chciałam wstać ale trzymały mnie silne ramiona czarnowłosego.

-Zostań jeszcze-Mruknął zacieśniając uścisk.

-Nie możemy,za godzinę mamy być w pracy,puść-Kiedy wyzwoliłam się z silnego uścisku mężczyzny,wzięłam ubrania i poszłam się przebrać.

Wyszłam z toalety i skierowałam się do kuchni,gdzie kobaltooki opierał się o blat grzebiąc coś w telefonie. Zwinnie zabrałam mu przedmiot.

-Idź się ubierz-Powiedziałam trzymając czarny telefon w ręce.

-Już-Posłusznie poszedł do pokoju się ubrać. Po trzydziestu minutach wyszedł i razem wyruszyliśmy w stronę biura.

Na miejscu usiadłam obok biurka czarnowłosego i wzięłam połowę po czym zaczęłam uzupełniać ważne dokumenty. Nagle ni stąd ni z owąt przyszła do nas Hanji.

-[t/i]! Muszę się cię wziąć na chwile, szybko!-Podeszła do mnie i wzięła za nadgarstek następnie pociągnęła w stronę jej laboratorium.

Na miejscu brunetka zasiadła za swoim syfem (bo tego biurkiem nie można nazwać) po czym oparła głowę o dłonie.

-O co chodzi?-Zapytałam ciekawa dlaczego Hanji mnie tu przyprowadziła.

-Chodzi o antidotum,potrzebuję twojej krwi-Odparła.

-Nie będę wnikać po co,jeśli to potrzebne to sobie ją weź-Westchnęłam dając czterookiej rękę,ta sprawnie pobrała moją krew.

-Możesz już iść-Powiedziała przelewając krew do probówki ze strzykawki.

-Dobrze,powodzenia-Otworzyłam wielkie żelazne drzwi i wyszłam.

Myśląc o tym co przed chwilą się zdarzyło wpadłam na kogoś,spojrzałam w górę i zobaczyłam zaskoczonego Erwina.

-Witaj [t/i],co robilaś u Hanji?-Zapytał przekręcając głowę lekko w bok.

-Potrzebowała mojej krwi-Rzekłam po czym sprawnie wyminęłam blondyna i skierowałam się do gabinetu Levi'a.

Bez pukania weszłam do pomieszczenia i usiadłam na swoim miejscu.

-Co chciała czterooka?-Odłożył dokument i spojrzał mi w oczy.

-Nic takiego,pobrała mi trochę krwi-Odparłam opierając się wygodniej o oparcie.

-Tch...Mogła wziąć bachora-Przewrócił oczami.

-Erena nie ma w mieście,kto by chciał go szukać teraz,a pozatym może potrzebowała teraz tej krwi? Hm?-Uśmiechnęłam się lekko,wiedziałam że się martwi. Levi ogólnie był przeciwny temu antidotum ponieważ tu też chodziło o mnie...-Levi,nie musisz się tak martwić-Zaśmiałam się-Nic się nie stanie,ufam Hanji-Uśmiechnęłam się pocieszająco do szatyna co wywołało u niego lekko podniesione kąciki ust.

-Dobrze-Wziął do ręki papier i zaczął go czytać.

Po wieczór skończyłam podpisywać ostatni papier,oparłam się wygodniej o oparcie fotela i spojrzałam na drzwi gdzie po krótkiej chwili znajdowała się czterooka brunetka.

-Levi,Erwin cię wzywa z niewiadomemu mi powodu-Czarnowłosy wstał i wyszedł a Hanji podeszła do mnie-Jak się mieszka z tym gburem?-Zapytała ciekawa opierając się o blat biurka.

-Nawet dobrze-Zmarszczyłam brwi-A czemu pytasz?

-Z czystej ciekawości-Powiedziała patrząc w sufit.

-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła...Hanji-Usłyszałam znajomy mi bardzo głos,Hanji aż podskoczyła i spojrzała w stronę czarnowłosego.

-O-o! Levi! Aty nie miałeś być przypadkiem u Erwina?-Zapytała drapiąc się po karku.

-Nie,BO NIE MIAŁEM U NIEGO BYĆ-Wkurwił się.

Czterooka bez słowa wyszła z gabinetu a ja spojrzałam na Levi'a który usiadł na swoim krześle wzdychając głośno.

-Pracuś,lepiej chodźmy do domu bo mi tu zaraz padniesz-Wstałam i stanęłam obok niego zaczynając bawić się jego włosami.

-Zostaw mnie,idź sama-Wziął dokument do ręki i zaczął czytać.

Pov. Levi.

Kiedy wyszedłem z pokoju by udać się do biura dowódcy,po drodze usłyszałem głos Erwina i jakiegoś mężczyzny.

-Erwin,jeśli chodzi o pół-tytanów to są dwa sposoby aby się pozbyć tych komórek-Oparłem się o ścianę wsłuchując się.

-Wolałbym szczepionkę,ale jeśli pół-ludzie mają wyginąć za rok to nie zostaje mi nic tylko ich zabić...-Nie mogłem tego słuchać,nie chciałem aby [t,i] została zamordowana z powodu tych jebanych komurek,wyszedłem z ukrycia.

-Nie zgadzam się na to Erwin-Powiedziałem stanowczo.

-Levi,ale nie uda nam się wynaleźć szczepionki w tak krótkim czasie-Położył mi rękę na ramieniu.

-TO NIECH HANJI RUSZY DUPE I ZAPIERDALA ROBIĆ TĄ JEBANĄ SZCZEPIONKĘ-Strzepnąłem jego rękę z mojego ramienia.

-Levi,wiem że działasz pod wpływem emocji,nawet jakby Hanji harowała to i tak by się to nie udało-Wytłumaczył.

-NAJPIERW BIERZESZ SOBIE PÓŁ-LUDZI JAKO ZABAWKI A TERAZ CHCESZ SIĘ ICH POZBYĆ?! ŻAŁOSNY JESTEŚ!-Wkurzony odszedłem w stronę swojego gabinetu.

Pov. Reader.

-Coś się stało?-Zapytałam z lekką troską w głosie.

-Nie,idź już-Machnął ręką żebym wyszła z pomieszczenia.

-Porozmawiamy w domu-Powiedziałam i wyszłam trzaskając głośno drzwiami.

|To Jeszcze Nie Koniec.|~~/Levi X Reader/ Zawieszone/zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz