Od przybyciu (i) do Nowego Yorku minęły dwa tygodnie przeplatane zwiedzaniem miasta i poznawaniem członków Avengers. Nic jednak nie zapowiadało że ta spokojna atmosfera miała niebawem zostać zakłócona.
------- Thor -------
Musiałem stawić się w Asgardzie na rozkaz ojca. Ponoć ma dla mnie ważne zadanie które musi być bezzwłocznie wykonane. Strażnicy otworzyli wrota do sali tronowej ukazując Odyna siedzącego na tronie z matką u boku.
- Ojcze.- klęknąłem przed jego obliczem.
- Wstań mój synu.- zrobiłem tak jak mi kazał i spojrzałem na niego.- Wezwałem cię w bardzo ważnej sprawie. Chcę byś wziął swojego brata Lokieg na Midgard i tam go pilnował.
- Ale ojcze wiesz dobrze co się stało jak był na ziemi! Może to się powtórzyć i w tedy...- stuknął swoim berłem przerywając mi.
- Tym razem tak się nie stanie. Zostaje odesłany na Midgard gdzie zasmakuje życia które chciał zniszczyć i sam będzie zmuszony tam zostać na zawszę.- pokornie skinąłem głową wiedząc że nic nie zrobię.
- Cóż to za zaszczyt mnie spotkał. Jam przecież nie godzien stawać przed starym głupcem oraz jego pułkownikiem.- straż zmusiła go do padnięcia na kolana i pochylenia głowy.
- Loki przez twoje lekkomyślne postępowanie skazuję cię na wygnanie na Midgard. Nie będziesz miał prawa powrotu a jeśli tylko spróbujesz czeka cię śmierć.
- Żałosne. Myślisz że bym tu chciał wracać?- spojrzał na ojca uśmiechając się kpiąco.- Błagam jesteś żałosny. A to całe wygnanie będzie najlepszą rzeczą jaką mogłeś kiedykolwiek zrobić Odynie.- straże podnieśli go i wyprowadzili.
- Zajmij nim się. Pomimo tego co zrobił wciąż jest mym synem i chcę by odnalazł swoją drogę.- skinąłem głową i wyszedłem. Gdy dotarłem do kopuły portal był gotowy. Loki już tam był obezwładniony. Zapowiada się ciężka rozmowa z towarzyszami
------- 3 os -------
Gdy Thor wszedł z Lokim do salonu w wierzy każdy przerwał dotychczasowe zajęcia patrząc na nich podejrzliwie.
- Co on tutaj robi Thor?- zapytał Steven starając się być spokojny.
- W skrócie. Ojciec wygnał go na ziemię i kazał mieć go na oku. Więc....
- Więc sprowadziłeś go tutaj. Do naszej wieży dając mu idealną szansę do zabicia nas w dowolnej chwili.- zakpił Tony.
- To nie tak. Chciałem by miał szansę na zmianę. Dlatego postanowiłem go tutaj zabrać bo może przydać się w misjach.
- Thor. Wiemy dobrze jakie masz intencje ale pomyśl. Przez niczego śmierć poniosło wiele niewinnych istnień. Może to się powtórzyć a wtedy możemy przegrać.
- Natasza wiem z czym to się wiąże i zrobię wszystko by to się nie powtórzyło. Można go zmienić tylko trzeba dać mu szansę. Proszę was przyjaciele byście tak zrobili.- w pomieszczeniu zapadła cisza. Thor z każdą sekundą coraz bardziej tracił nadzieję na zgodę przyjaciół.
- Dobra Thor.- każdy odwrócił się w stronę Stevena.- Damy mu jeszcze jedną szansę. Ale chociaż jedno uchybienie a zostanie zamknięty na zawsze.
- Dziękuje za danie mu szansy.- powiedział szczęśliwie. Odwrócił się do Lokiego i rozkuł jego kajdanki.- Zabiorę go do pustego pokoju który znajduję się przy moim. Pozwoli mieć to mieć mi go na oku oraz nie będzie wam przesadzać.
- Świetnie.- mruknął jak dotąd milczący Loki. W ogóle nie podobała mu się zaistniała sytuacja ale wolał to niż siedzieć w zatęchłych lochach Asgardu. Przynajmniej tutaj mógłby na spokojnie pomyśleć co zrobić dalej. Bo na pewno nie będzie marnował swojego czasu z nimi.
- Oj tam. Nie marudź bracie lepiej chodź za mną zaprowadzę cię do twojego pokoju.- westchnął lekko po czym poszedł za Thorem.
------- (i) -------
Wracałam z zakupami spożywczymi o które mama prosiła. Odkąd się tutaj przeprowadziliśmy zajęła się gotowaniem dla wszystkich. Powiedziała że woli się na coś przydać niż siedzieć i pierdzieć w fotel.
- Dłużej się nie dało?
- Oj nie marudź.- pokazałam język mamie na prychnęła.
- Dobra uciekaj Daj mi pracować.- uniosłam obronnie ręce i wyszłam. Weszłam do salonu gdzie panowała grobowa cisza.
- Co wy tacy spokojni? Ktoś umarł?
- Nie o to chodzi młoda.- spojrzałam na kapitana chcąc by powiedział co miał na myśli.- Thor przyprowadził swojego brata.- stanęłam jak wryta słysząc jego słowa. Nie jest dobrze. Wanda widząc że coś jest nie tak podeszła do mnie.
- Hej (i) muszę ci coś pokazać więc chodź.- chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę jej pokoju. zamrugałam kilka razy wyrywając się z szoku.
- Nie dobrze. Jeśli się dowiedzą że jest moim ojcem może być nie dobrze. Mogą uznać mnie za zagrożenie - mamrotałam chodząc nerwowo w kółko. Wanda położyła rękę na moim ramieniu zatrzymując tym samym mnie. Spojrzałam na nią zdenerwowana.
- (i) wszystko będzie dobrze. Przecież on nie wie że jesteś jego dzieckiem.
- Owszem nie wie tego ale zna moją mamę więc nie będzie trudno połączyć kropek jak mnie zobaczy. A jak do tego dojdzie pewnie inni się skapną i mogą chcieć mnie zamknąć.
- Oni tacy nie są. Co prawda mogą na początek obawiać się twojej mocy ale od razu by cię przecież nie zamknęli.
- Skoro tak mówisz.- nagle ktoś zapukał. Podeszła by otworzyć drzwi.
- Mogę wejść- zapytała Natasza. Wanda skinęła głową i otworzyła szerzej drzwi by mogła wejść.
- O co chodzi Natasza?- zapytałam.
- Cóż. Zamarzyłam twoje zachowanie jak Steven powiedział o Lokim.- zmrużyła oczy przez co przeszedł mnie dreszcz.- Więc przyszłam się dowiedzieć dlaczego tak zareagowałaś.
- Ja....- spuściłam wzrok patrząc na ziemię.
- (i) możesz mi powiedzieć. Wiesz dobrze że nic nikomu nie powiem.- powiedziała spokojnie. Zacisnęłam pięści czując jak oczy zmieniają barwę na czerwony a skóra przybiera niebieską barwę. Spojrzałam w jej spokojne oczy. Uśmiechnęła się lekko.
- Dlaczego się uśmiechasz? Nie boisz się mnie?
- Skądże. Odkąd cię zobaczyłam podejrzewałam że możesz być córką Lokieg. Teraz jestem pewna.
- Co chcesz z tym zrobić?
- Nic.- rozszerzyłam oczy zdziwiona. Nic nie zrobi z tym? Czy to tylko podstęp by mnie zmylić?- Masz swoje powody by tego nie mówić. Więc dlaczego bym miała to robić?- położyła dłoń na moim ramieniu.- Ale niedługo pewnie wszyscy się domyślą ale ja go nie zdradzę.- uśmiechnęłam się. Myślałam że jak tylko się dowie prawdy będzie źle. Dobrze że tak nie jest.
- Dziękuję Natasza.
- Nie ma za co. Każdy ma swoje sekrety. Nie dziwię się że nam ich nie powiedziałaś.- powiedziała i poczochrała mi włosy. Teraz tylko trzeba będzie się zmienić z spotkaniem moim rodziców. To zadanie nie będzie łatwe.
CZYTASZ
Córka Lokiego
RandomNazywam się (i) i mam 15 lat. Wydawać by się mogło że prowadzę normalne życie po za jednym faktem. Jestem lodowym olbrzymem. Niestety ale muszę się ukrywać z mocami inaczej może to się źle skończyć. Niestety ale moje spokojnie życie miało się niedłu...