Siedziałam na łóżku zastanawiając się co zrobić. Już dawno było po północy a ja nie mogłam zasnąć. Westchnęłam dobrze wiedząc że nie ma sensu bym tutaj siedziała bo tak czy siak nie zasnę. Odkąd widziałam ten przeklęty cień cały czas wydaje mi się że jestem śledzona. Co prawda nic nie zauważyłam ale mogę przysiąc że coś jednak się czai. Usiadłam na kanapie w salonie i tępo wpatrywałam się w telewizor zastanawiając się co to może być. Pewnie bym mogła komuś o tym powiedzieć gdyby nie jeden szczegół. Czuję że zamiast by to pomogło przyniosłoby odwrotny skutek. Nagle poczułam dłoń na ramieniu przez co podskoczyłam lekko krzycząc. Wściekła spojrzałam na tego który postanowił mnie przestraszyć. Naturalnie był to Peter. Widząc mój wściekły wzrok lekko cofnął się podnosząc ręce w obronie.
- Czego chcesz?- warknęłam. Przełknął nerwowo ślinę i wziął głęboki oddech.
- Cóż....- odwrócił wzrok na ziemię nie chcąc patrzeć mi w oczy. Tchórz.- Wpatrywałaś się w jeden i ten sam punkt przez jakiś czas. Pomyślałem że masz w czymś problem więc chciałem ci pomóc a nie przestraszyć.
- Oj Peter to nie twoja sprawa.- wstałam chowają ręce do kieszeni bluzy.- Nie przejmuj się tym....- nagle zauważyłam czerwoną kropkę na czole chłopaka. Rzuciłam się na niego przez co oboje wylądowaliśmy na ziemi omijając wystrzelony pocisk który przebił szybę i utkwił w ścianie. Natychmiast w budynku zaczął wyć alarm ostrzegając o niebezpieczeństwie. Wstałam na równe nogi pomagając Peterowi.
- Natychmiast idź i powiedz innym.
- A ty?
- Ja sobie poradzę. Leć zanim coś się stanie.- spojrzał na mnie z wątpliwością ale kiwnął głową po czym poszedł nic nie mówiąc. Odwróciłam się w stronę tarasu by zobaczyć jak jakiś helikopter ląduję a z niego wychodzą ludzie. Każdy z nich miał napis HYDRA na mundurze. Wiedziałam że to nic dobrego nie przyniesie. Przyjęłam pozycję by być gotową do walki. Okrążyli mnie celując bronią by w każdej chwili wystrzelić. Jeden z nich wyszedł na przeciw i przystawił mi broń do skroni. Ktoś tutaj życzy sobie zginąć. Po chwili w pomieszczeniu pojawili się Avengersi z swoją bronią.
- Zostaw dziewczynę w spokoju.- warknął Steven. Facet zaczął się śmiać nic sobie nie robiąc z jego słów. Jeśli zaraz mnie nie puści to straci rękę.
- Lepiej dajcie mi Tesserakt zanim rozwalę tę piękną buźkę.- każdy stał tam wpatrując się w przeciwnika w ciszy. Nikt nie chciał odpuścić. Westchnęłam po czym natychmiast chwyciłam pistolet wyrywając go z ręki i mierząc w niego. Agenci Hydry wycelowali broń w moją stronę uważnie obserwując każdy mój ruch.
- Dziewczynko lepiej oddaj mi tą broń zanim coś złego się stanie.- prychnęłam na jego słowa. Zdziwił się moją reakcją widząc że mam za nic jego słowa.
- Jedyną osobami jakimi ucierpią są ty i twoi ludzie.- bez ostrzeżenia strzeliłam w jego kolana. Wrzasnął padając na ziemię przez przeszywający ból.
- (i)!- krzyknęli wszyscy. Spojrzałam w ich stronę i uśmiechnęłam się. Natychmiast agenci zaczęli strzelać. Zaczęłam się śmiać wiedząc dobrze że nic mi nie mogą zrobić. Przestali strzelać by zobaczyć że nie mam choćby jednej szramy. Nikt nie odważył się przerwać ciszy podczas której chcieli zrozumieć co się stało.
- Na prawdę myśleliście że mi cokolwiek zrobicie?- zakpiłam widząc jak wciąż niewiedzą co właśnie się stało.- Żałosne. Mnie nie da się zranić.- przerażeni zaczęli uciekać w stronę helikoptera. Nic z tego. Zanim zdążyli chodź postawić stopę na tarasie każdego skuł lud. Podeszłam powoli do uwięzionych żołnierzy uśmiechając się diabelsko. Wyczuwałam od nich strach przed tym co ich czeka. Słusznie. Chociaż z chęcią bym coś im zrobiła ale niestety wiem że będą ich potrzebować. Odsunęłam się od nich i poszłam do pokoju mijając wciąż szokowanych bohaterów.
- (i)....- wydukał Peter. Nie zatrzymałam się po prostu szłam przed siebie. Weszłam do windy tym samym znikając im z oczu.
----------------------------
Siedziałam w parku patrząc na rozgwieżdżone niebo. Straciłam nad sobą kontrolę mało brakowało a bym przemieniła się.
- Czego chcesz?- zapytałam pustym głosem.
- Wow. Jakbym miał zostać powitany przez królowa śniegu to bym przyniósł coś na ocieplenie sytuacji.
- Max nie mam dzisiaj ochoty na żarty.- zacisnęłam pięści nie odrywając wzroku z nieba.- Prawie przemieniłam się. Wiesz dobrze że gdybym uwolniła swoją moc co mogłoby się stać.
- Wiem o tym.- poszedł do mnie i usiadł także kierując wzrok na niebo.- Ale też wiem że prędzej zginiesz niż pozwolisz by cię wykorzystano.- położył rękę na głowie i potargał mi włosy. Zaśmiałam się próbując oderwać rękę od włosów co łatwe nie było.
- (i) gdzie jesteś?!- zamarłam słysząc krzyk Petera. Spojrzałam na Maksa martwiąc się że go zobaczy. Posłał mi uspokajający uśmiech widząc moje zdenerwowanie. Wstał odwrócił się i odszedł znikając w mrokach nocy. Usłyszałam za sobą krowi więc się odwróciłam. Peter widząc mnie podbiegł do mnie i przytulił mocno ściskając. Lekko poklepałam go po plecach sygnalizując by mnie puścił. Odkleił się ode mnie natychmiast niezręcznie odchrząkując. Odwrócił głowę na bok chcąc zakryć lekki rumieniec tworzący się na jego policzkach. Ktoś tutaj się zawstydził.- Cieszę się że ci nic nie jest.- uśmiechnęłam się przebiegle.
- Ktoś tu się o mnie martwił.- natychmiast odwrócił się do mnie z zakłopotaną miną.
- C....co? To.... nie tak!
- Tak to niby jak?- zadrwiłam.- To przecież ty wrzeszczałeś szukając mnie i rzuciłeś się na mnie gdy mnie zobaczyłeś przypominając że wciąż siedziałam na ziemi.- nic nie powiedział tylko odwrócił się bardziej zarumieniony.
- Dobra nie ważne. Chodź trzeba iść inni się martwią.- wstał i podał mi rękę by pomóc mi wstać. Po wstaniu ruszyliśmy do innych którzy od razu nas okrążyli.
- (i) nie powinnaś tak nagle znikać! Martwiliśmy się że coś mogło się stać!- wrzeszczał Thor. Błagam niech on tak nie wrzeszczy bo głowa mnie zaczyna mnie boleć.
- Dobra zrozumiałam.- przerwałam mu wiedząc dobrze że powoli się nakręcał.- Nie macie zamiaru pytać się o to co się stało w wierzy?
- Jak widać nie chcesz o tym rozmawiać więc nie naciskamy powiesz nam jak będziesz gotowa.- powiedział Steven. Uśmiechnęłam się na jego słowa. Przynajmniej mogą poczekać aż będę gotowa im powiedzieć co może kiedyś nadejść.- Dobra chodźmy jest już dość późno. Trzeba odpocząć.- jak powiedział tak się stało wszyscy ruszyliśmy do wierzy zmęczeni poprzednimi wydarzeniami.

CZYTASZ
Córka Lokiego
De TodoNazywam się (i) i mam 15 lat. Wydawać by się mogło że prowadzę normalne życie po za jednym faktem. Jestem lodowym olbrzymem. Niestety ale muszę się ukrywać z mocami inaczej może to się źle skończyć. Niestety ale moje spokojnie życie miało się niedłu...