5

4.3K 188 217
                                    




* Louis *



Obudził mnie dzwoniący dzwonek do drzwi. Chciałem sięgnąć po telefon, aby sprawdzi, która godzina. Co nie było mi dane ponieważ Harry praktycznie na mnie spał. Głowę miał na mojej klatce, rękę przerzuconą przez moją talię. A nogę splątaną z moimi nogami, dziwne, że się wyspałem.

Znów w zadzwonił dzwonek do drzwi, wydostałem się z objęć bruneta, który i tak się nie obudził. Ubrałem na siebie, dresy i ruszyłem do drzwi. Po drodze zerkając na zegarek, który był na piekarniku i kto do cholery dobija się w sobotę o ósmej rano.

Otworzyłem drzwi, a za nimi stała niższa starsza kobieta z blond kolesiem, który swoją drogą był tak chudy, że pierwszy lepszy podmuch wiatru by go porwał.

- Kim Pan jest? - spytała kobieta, a dzień dobry albo przepraszam?

- Louis, a Pani - skoro ona nie wyraża kultury to na chuj ja będę miły.

Kobieta chciała coś odpowiedzieć, ale przerwał jej wchodzący Harry, który był tak zaspany, że nawet nie ogarną, iż drzwi są otwarte.

- Louis? Co jest? - dopiero otworzył szerzej oczy widząc swoją mamę i zrobił wielkie oczy. - Mama? Nie miałaś przyjechać jutro? - widać Irlandczyk miał racje.

- Chcieliśmy z Aidenem zrobić Ci niespodziankę, a możesz powiedzieć mi kto to? - pokazała na mnie palcem, gdyby nie to, że muszę grać wspomniałbym jej coś o tm, że nie wolno pokazywać palcem na kogoś.

- A mamo, poznaj proszę Louisa mojego chłopaka, Lou poznaj proszę moją mamę - uśmiechnąłem się, miło ujmując dłoń kobiety i mówiąc ciche "miło mi"

- Annie Styles - powiedziała, chyba nadal będąc w szoku.

- Louis Tomlinson - powiedziałem, i kiwnąłem głową na blondyna - A to pewnie kuzyn Hazzy, wspominał tylko, że ma siostrę - dzięki bogu teraz Horanowi za opisanie członków rodziny. Dla efektu położyłem swoją dłoń na biodrze młodszego przybliżając go do siebie.

- To, Aiden przyjaciel rodziny - również przywitałem się, lecz wiedziałem, że to ten typ z którym mama Harry'ego chce go zeswatać.

Wpuściliśmy gości do środka, a jak jako przykładny chłopak wziąłem walizki. Mamy chłopaka i zaniosłem je do gościnnego, oraz pokazując blondynowi drugi pokój. Harry wziął gości do kuchni, ja natomiast poszedłem się ubrać. Przed wolnym musiałem załatwić jeszcze kilka, spraw z jedną umową do tłumaczenia. Wiem, że jak Barbara zastania mnie dziś w biurze to powie ochroniarzom, aby mnie nie wpuszczali. Tak to przynajmniej popracuje ze trzy godziny, a potem to tylko będę mieć chwilę wolnego, w domu aby coś zrobić.

ubrałem się w granatowy garnitur szyty na miarę i uczesałem włosy, zagarnąłem telefon i ruszyłem do kuchni gdzie panowała cisza.



* Harry *



Robiłem śniadanie, w kuchni było cicho. Mama była pewnie nadal w szoku, a Aiden przestraszył się Louisa. Ha dobrze mu tak, zawsze jak go widziałem był taki fifarafa co to nie on, a kiedy przychodzi co do czego to tchórzy. Pan wielki sprzedawca.

Louis wszedł do kuchni, mamrocząc coś pod nosem. Spojrzałem na niego, był ubrany w garnitur i dziś widać nie szło mu wiązanie krawatu.

- Pomożesz? coś mi dzisiaj nie idzie. - Obróciłem się w jego stronę, czy on nie miał mieć przypadkiem wolnego? Nie mówcie, że kutas mnie zostawia z tym samego. Zabrałem się za wiązanie krawatu.

- Nie miałeś mieć przypadkiem wolnego? - skończyłem wiązać krawat, klepiąc go jeszcze przy okazji w klatkę. - Chociaż coś zjedz.

- Tak, ale muszę chociaż na te trzy godzinki skoczyć do biura. Potem od poniedziałku, nawet by mnie nie wpuścili. - siadł zaczynając jeść jajecznice, którą przygotowałem. Życząc wszystkim smacznego. Po kilku minutach, szatyn wstał odkładając talerz do zlewu. Skoro ucieka nie będzie miał tak łatwo.

- Jak będziesz wracał, zrobisz zakupy? - spytałem wiedząc, że teraz nie może odmówić.

- Jasne - podszedł do stołu, dopijając kawę, którą zrobiłem. Kubek również odkładając do zlewu.

- Prześle Ci listę SMS-em - całe szczęście wczoraj wymieniliśmy się numerami.

- To ja lecę pa, do widzenia - zwrócił się do naszych gości podchodząc jeszcze do mnie i dając buziaka. Ruszył do drzwi, zostawiając mnie lwom na pożarcie.

- Pa - rzuciłem, moja mama jak i Adien nie odpowiedzieli nic, co było do przewidzenia. Nie są zbyt pokojowo nastawieni do Louisa. Usłyszeliśmy, trzask drzwi wstał od stołu.

- To była ta twoja niespodzianka? - spytała kobieta, na co znów usiadłem.

- Tak, coś się nie podoba. - nie cierpię kiedy próbuje ustawić mi życie.

- Nie wspominałeś, że kogoś masz. - ta bo będę zwierzać się jej z każdego szczegółu życia.

- Nie było to pewne. - mruknąłem jedynie.

- A wiesz Harry ostatnio dostałem awans - odezwał się Aiden, kurwa zaraz pewnie zapyta gdzie pracuje Louis.



szybko pod stołem wyciągnąłem telefon wystukując wiadomość do szatyna.



Ja

Gdzie pracujesz, szybko!!

całe szczęście wiadomość zwrotną dostałem szybko.

Louis

Jestem zastępcą szefa, w firmie od tłumaczenia umów. np odnośnie wykupienia udziałów, Gucci.



Jezu to on zna inne języki? o dziwo szybko dostałem kolejną wiadomość



Louis

umiem: Hiszpański, Chiński, Arabski, Francuski i Polski

moją specjalizacją jest Francuski



Jezu obeznany człowiek, blondyn właśnie skoczył mówić coś o tym swoim awansie. Kiedy nagle zadał to pytanie, którego można było się spodziewać.

- A gdzie pracuje, Lewis? - oo nie tylko ja mogę obrażać, Louisa tylko ja. I żaden kuźwa Aiden srejden nie będzie tego robić.

- Ma na imię Louis, i jest zastępcą szefa w firmie gdzie tłumaczą umowy, wykupywania udziałów. - Ha zagiąłem ich.

- O, a jakie języki zna? - wtrąciła mama

- Hiszpański, Chiński, Arabski, Francuski i Polski - szach mat jeden zero.

- Wykształcony człowiek. - zagięło ją i dobrze. Ale i tak wiem, że czeka Tomlinsona przesłuchanie.

###

Podczas pisania tego przesłucham dwa albumy Hazzy, Walls i zaczęłam A.M akurat leci infinity i mam ciary.

Mam nadzieję, że podobał się maraton!

𝐼𝑐𝑒 𝐹𝑙𝑜𝑤𝑒𝑟  ✔︎ || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz